Dłuższa poczytajka

Recenzja książki Bodenstein & Kirchhoff: Żywi i umarli
Agafe (mrucząc): Tak czy siak na kolejne będę polować…
Likame: Dobra, zaczynamy. Media Rodzina w ramach Gorzkiej Czekolady proponuje nam kryminał Nele Neuhaus Żywi i umarli. Wydawnictwo twierdzi, że jest to jedna z najlepszych książek o policjantce Pii Kirchoff.
Nie potrafię odpowiedzieć, czy ma rację, bo to pierwsza powieść Nele Neuhaus, z którą się zetknęłam. Ktoś stwierdził, że autorka popisała się Złym wilkiem, jak nie zapomnę, to oczywiście to sprawdzę. Póki co Żywi i umarli jest lekturą… co do której można mieć mieszane uczucia. Bo z jednej strony, dobrze się czyta – dokładnie tak, jak ktoś, kto ma fajne pióro. Z drugiej… czegoś ewidentnie brakuje.
Potrafisz to dookreślić?
Nie… To jest książka, którą czyta się lekko i przyjemnie, bez wątpienia. Mam pewne wymagania wobec kryminałów, odkąd zetknęłam się z Wallandarem. Autor musi walnąć młotkiem w czytelnika. Wtedy ewidentnie kryminał jest rewelacyjny, ale przecież to nie jedyne kryterium, dzięki któremu tego typu powieść może podbić nasze serca. Tematyka poruszana przez autorów może być osobista dla czytelnika albo taka, do której ma się słabość. W Żywych i umarłych nie ma dla mnie ani jednego, ani drugiego.
To o czym jest?
W Hofheim i w jego okolicach ktoś zabija z pozoru niepowiązane ze sobą osoby. Seryjny morderca bawi się policją i daje do zrozumienia, że karze ofiary za coś, co zrobiły ich bliskie osoby. Czytelnik obserwuje żmudne i naprawdę ciężkie śledztwo, poznaje punkt widzenia mordercy i pewnej postaci, której facet zamordował matkę… Tak w ogóle, to ta postać wyjątkowo mnie denerwowała, bo swoją głupotą mogła doprowadzić do dodatkowych ofiar. Tak czy inaczej… przez książkę przetacza się wiele różnorodnych wątków, jednym z nich, na którym skupiła się autorka, jest transplantacja organów. I muszę szczerze przyznać… przekonała mnie do tego, by nie podpisywać zgody na przeszczep, choć raczej wątpię, czy będę dobrą kandydatką do tego (śmiech).
Przeszczep organów powiadasz…
Tak. Właściwie cała afera rozbija się o jeden, dość pechowy przypadek. I nie, nie zdradzę szczegółów, by nie psuć czytelnikom przygody. Natomiast uważam, że bardzo ciekawie jest się dowiedzieć, że Niemcy mają problemy. To znaczy – wiem, że każdy kraj ma swoje kłopoty, oczywiście. Ale okazuje się, że wybuchały w tym kraju skandale dotyczące przeszczepów, więc ludzie się do tego zniechęcili i teraz w Niemczech na tle Europy jest z tym tematem bardzo słabo. W sumie… można powiedzieć, że wreszcie miałam trochę odpoczynku od skandynawskiej kultury. W Skandynawii na przykład w każdej książce o zabójstwach widać multikulturowe tło, muzułmanów, emigrantów i inne tego typu sprawy. Tu natomiast… nie, nie ma czegoś takiego, mimo że Niemcy też użerają się z arabską kulturą. To taki oddech. Interesujące wydało mi się, że pomimo zjednoczenia Niemiec Niemcy jakby dalej patrzyli: wschód, czyli część przy Polsce, byłe NRD to nadal osobny świat, osobna kraina. Fakt, wiele lat te dwie części spędziły ze sobą w odosobnieniu, a Niemców cholernie dużo kosztowało doprowadzenie do pozornego porządku z uboższymi terenami, choć bez znaczniejszych, zadowalających efektów…
Rozmawiamy o książce czy o historii Niemiec?
No tak, mamy rozmawiać o powieści. Choć nie wiem, czy jest sens, bo dużo tego, co mogłabym zaprezentować, to czyste spojlery, po prostu.
Spróbujmy jednak. Jak nie fabularnie, to przynajmniej postaciowo. Oprócz tej nieszczęsnej babki, która cię zdenerwowała, co możesz powiedzieć o bohaterach?
Wiele. Na przykład: czy oni wszyscy, znaczy się, Niemcy, są tacy nerwowi i wybuchowi? Osobiście nie znam żadnego człowieka z tego kraju, więc trudno mi to oceniać, ale rzuciło mi się w oczy. Skandynawowie, jakby się zastanowić, w kryzysie śledczym mają zupełnie inny styl. Siedzą zmarnowani i depresyjni, jak te kołki. Niemcy działają, choć w bardzo nerwowym stylu, łatwo o kłótnie. Mam też wrażenie, że kryminały mi się trochę przejadły, bo w pewnym momencie zaczęłam odczuwać przesyt znanymi już schematami… Tak, śledztwo, każde jedne jest niezwykle ciężkie… tak męczące, że normalnie żadne inne takie nie jest. I za każdym razem to samo… czekaj (na widok gwałtownego ruchu Likame) już wracam do tematu. Neuhaus dała nam pełną gamę postaci, i tych, które da się lubić, i tych, które denerwują… w domyśle Andreas Neff, analityk operacyjny i specjalista w tworzeniu charakterystyki przestępców, miał być taką postacią. Trochę nie wyszło, bo co prawda najpierw wzbudził we mnie lekką niechęć, później jednak wywołał współczucie i zaskoczenie w stylu: jak można być aż takim idiotą na tak odpowiedzialnym stanowisku? Wydaje mi się to mało wiarygodne, choć wiadomo, że ludzie bywają różni. Tak czy inaczej… jakoś nie wierzę w tę postać. Po prostu dla mnie taki poziom głupoty w policyjnych szeregach nie mieści się w głowie.
A ktoś sympatyczny?
Nie bardzo. Sama bohaterka, Pia, jest fajna, jak to zwykle bywa z głównymi bohaterami. Jej siostra wydaje się ciepłą osobą, a ja takie lubię. Trochę żal, że autorka tej postaci nie rozwinęła, ale z drugiej strony… dla fabuły byłoby to zbędnym balastem.
Żywi i umarli na takiej ilości stron chyba nie opisują tylko problematyki transplantologii?
Nie, oczywiście. To sześćset stron, które zawierają w sobie mniej lub bardziej wątki poboczne i tajemnice postaci. Z fabuły można wyczytać oczywistość, którą wiele z nas lekceważy: pozory mylą. I, jakby się tak zastanowić… nawet główna sprawczyni zamieszania pozorowała swój stan wobec innych… wiesz, nie chcę za dużo mówić, by nie spojlerować, ale nie będzie spojlerem, jeśli powiem dwa hasła. Pierwsze: zespół stresu pourazowego. Drugie: użalanie się nad sobą. Ja… mam słabość do psychologii, dlatego na te wątki szczególnie zwróciłam uwagę. Miałam zamiar w tym tekście rozpowiedzieć się o tych sprawach, ale teraz jakoś niespecjalnie widzę w tym sens….
Sensem jest kluczowe pytanie: warto zabierać się za to czy nie?
To zależy. Jeśli masz wrażenie, że chcesz odpocząć od kryminałów, to radzę poczekać na lepszy czas. Bo przyznam, że dopiero ta powieść zaspokoiła moje pragnienie czytania tego typu historii. No, ale kryminały to dość szczególny gatunek. Natomiast… sądzę, że książka ta… nie jest najgorsza. Bywały lepsze, owszem, ale i gorsze. Ta jest taka… przeciętna.
Przeciętna, bo?
Przeciętna, bo nie było młotka w głowę. Kryminał to kryminał, konkretny schemat, tu nie ma za bardzo jak odwracać kota ogonem. Pani Nele ma dobry warsztat, ale przez Żywych i umarłych nie zakochałam się w jej twórczości. Można powiedzieć, że była sobie książka.
W skali od jeden do dziesięciu?
Tu się waham, bo wcale nie męczyła… choć, fakt. Fakt jest taki, że pod koniec czułam, iż historia jest przynudnawa. Generalnie… dobra, przyznaję się. Od wielu lat traktuję kryminały jak książki do kawy. Zero myślenia, kto jest przestępcą. Strona po stronie oczekuję zwrotów akcji, ale jakoś nie czuję potrzeby, by zmobilizować swój umysł do pracy przy tego typu dziełach. Tutaj też tak podeszłam do sprawy, warto zauważyć, że Nele trochę bawiła się czytelnikiem. Od pewnego momentu może się wydawać, że wiemy, kto jest sprawcą, ale oczywiście, to tylko pozory. Szczerze? Wycena ta jest bardzo trudna, bo Neuhaus ma dobry warsztat, o czym wcześniej już wspomniałam. Na pewno nie zasługuje na najwyższą punktację, bo nie ryje beretu. Na dziewięć również nie, bo nie zauważyłam w niej niczego genialnego. Na osiem… nie nazwałabym powieści bardzo dobrą. Waham się między 6 a 7. Mam tu argumenty i za, i przeciw…
Zdecyduj się!
(Śmiech). Sześć i pół, niech będzie!
0 0
Dodał:
Dodano: 07 VI 2015 (ponad 10 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 286
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Ola
Wiek: 36 lat
Z nami od: 02 V 2009

Recenzowana książka

Bodenstein & Kirchhoff: Żywi i umarli



Nele Neuhaus w najlepszym wydaniu – wiarygodne postaci, akcja trzymająca w napięciu. W szóstej części serii wraz z Pią Kirchhoff śledzimy snajpera – zabójcę uderzającego zawsze z ukrycia, często ze znacznego oddalenia. Przesyła on policji specjalnie przygotowane nekrologi z informacją, dlaczego dana osoba musiała zginąć. Ofiary to niewinni ludzie, bliscy osób, które snajper chce ukarać. Morderca t...

Ocena czytelników: 5.33 (głosów: 3)