Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić Mariana Żywotnego. Poznajemy go, kiedy ma 77 lat - czyli żyje pod przysłowiowymi dwiema kosami - i będziemy mu towarzyszyć przez cały ten rok. Marian obawiając się śmierci postanawia opowiedzieć swoje 77-letnie życie. Pisze o swoim dzieciństwie, młodości, o tym, jak spotkał swoją przyszłą żonę, o dzieciach. Ot, takie zwyczajne życie szarego człowieka. Co więc jest tak wyjątkowego w tym wszystkim? Co sprawia, że warto po tę książkę sięgnąć? Postać Mariana właśnie.
Pani Noszczyńska stworzyła bohatera, do którego odczuwamy antypatię od pierwszych stron, ale mimo to nie potrafimy się od lektury oderwać. Bo ciekawość jak potoczyło się dalej życie jego i jego bliskich jest dużo silniejsza niż niechęć do pana Żywotnego. Jakim zatem człowiekiem jest Marian Żywotny?
Miał dość nieszczęśliwe dzieciństwo, więc wymarzył sobie, że jego rodzinie będzie żyło się lepiej. To człowiek, który uważa, że wszystko mu się należy, a żeby to dostać dąży po trupach do celu. Często krzywdzi przy tym swoich najbliższych, ale nawet tego nie zauważa, bo przecież wszystko robi w imię wyższego dobra. Zazwyczaj swojego. Oczywiście przy tym wszystkim jest wzorowym katolikiem, dlatego bezbłędnie potrafi nagiąć Pismo i rady proboszcza do swoich potrzeb. Takim sposobem podporządkował sobie żonę, teściów i dzieci oraz zatruwał życie całej okolicy. Tak właściwie Mariana nie da się dokładnie opisać, a przynajmniej ja tego nie potrafię.
Autorce udało się to doskonale, więc koniecznie musicie sprawdzić to sami
Jestem pełna podziwu dla Pani Danuty, ma niesamowity zmysł obserwacyjny. Opisując Mariana zadbała o każdy najdrobniejszy szczegół, każdą cechę charakteru a do tego dodała wspaniałą wiejską gwarę. Nasz bohater jest jak żywy i naprawdę można odnieść wrażenie, że czyta się czyjś prawdziwy pamiętnik.
Ja przez większość czasu miałam ochotę zdzielić Mariana czymś ciężkim w głowę, tak na opamiętanie. Bo z jednej strony powtarzałam sobie, że to przecież tylko książka. Ale z drugiej, jak się tak głębiej zastanowić – ilu Marianów Żywotnych macie w swoim bliższym lub dalszym otoczeniu? Drażniąca jest właśnie ta świadomość, że nie jeden Marian czai się gdzieś w pobliżu z zamiarem zatrucia nam życia
Już chociażby po tym można poznać dobrą książkę – po emocjach, które wzbudza.
I żeby ktoś nie pomyślał, że jedyne uczucie towarzyszące lekturze tej książki to ciągła irytacja. Gwarantuję, że równie często na waszych twarzach zagości uśmiech.
Szczególnie wtedy, kiedy Marianowi zdarzy się wpaść we własne sidła.
Ja jestem zachwycona i teraz pozostaje mi tylko zaprosić Was do lektury! No i życzę Wam, żebyście w swoim otoczeniu mieli jak najmniej takich Marianów!
Więcej recenzji na blogu
http://magiczna-czytelnia-viconii.blogspot.com/