Recenzja książki Sherlock, Lupin i ja: Trio czarnej damy
Narratorką w książce jest młodziutka Irene, która latem 1870 roku przybywa wraz z matką do nadmorskiej miejscowości Saint-Malo na wakacje. Pierwszą napotkaną osobą, z którą szybko nawiązuje kontakt, jest nie kto inny jak Sherlock Holmes. To on poznaje ją ze swym przyjacielem, Arsene Lupinem i wkrótce pomiędzy trojgiem młodych ludzi zawiązuje się nić prawdziwej sympatii. Spędzają razem coraz więcej czasu poznając się wzajemnie i uatrakcyjniając sobie czas wolny.
Kiedy spokojnym dotąd miasteczkiem wstrząsa wiadomość o znalezieniu na plaży martwego mężczyzny, a następnie o zaginięciu kosztownej kolii pani Martigny będącej niezwykle cenną rodową pamiątką, Irene, Sherlock i Lupin postanawiają na własną rękę rozwiązać obie zagadki. Czy im się to uda? Kim jest tajemnicza postać w kapturze, którą zauważają na plaży? Czy osobą odpowiedzialną za kradzież biżuterii może być Dachowy Złodziej, o którym krążą w miasteczku legendy?
Co by się stało, gdyby Sherlock Holmes i Arsen Lupin byli najlepszymi przyjaciółmi w czasach młodości, zanim jeszcze stali się najbardziej znanym detektywem i złodziejem wszech czasów? Irena Adler, sprytna i rezolutna przyjaciółka, opowiada nam niesamowite przygody Holmesa i Lupina oraz zagadki, które razem rozwiązują.
W pierwszym tomie bohaterowie rozwiązują swoją pierwszą zagadkę. Jest rok 1870...