Nowe zasady gry

Recenzja książki Gniewna gwiazda
„(…)to życie nie ma sensu, jeśli przynajmniej nie spróbujemy czegoś zrobić, aby świat był lepszym miejscem”.*

W końcu przebrnęłam przez ostatni tom Kronik czerwonej pustyni i muszę przyznać, że odetchnęłam z lekką ulgą. O ile „Krwawy szlak” przypadł mi do gustu pomimo kilku niedociągnięć, o tyle „Dzikie serce" mnie wymęczyło niemiłosiernie, dlatego też lekturę „Gniewnej gwiazdy” odkładałam w czasie, a gdy już zabrałam się zaczytanie robiłam to niechętnie i z niezbyt dużymi oczekiwaniami na dobrą lekturę. Czy i tym razem się zawiodłam?

Po ostatnich wydarzeniach garstka buntowników na czele z Sabą postanawia pokrzyżować plany Wielkiemu Pionierowi. Mają pewne plany, chcą sprawić by każdy, nie ważne czy młody, czy stary lub słaby miał swoje miejsce w Nowym Edenie. DeMalo ma jednak inne wyobrażenie nowego świata z Sabą u swego boku, daje jej ultimatum, zmienia zasady gry. Dziewczyna ma siedem dni na pokonanie go lub przyjęcie jego warunków. Jakby tego było mało okazuje się, że wśród przyjaciół jest zdrajca. Tylko kto i z jakich powodów? Jak postąpi Saba? Czy uda jej się wsłuchać w własne serce i pokonać zło?

Z ulgą przyjęłam fakt, że finalny tom trylogii okazał się dużo lepszy od poprzedniej części. Young pokazała, że potrafi nadal zaskoczyć, namieszać i wywołać jakieś emocje. Po zakończeniu „Gniewnej gwiazdy” zaczynam myśleć iż „Dzikie serce” trafiło na gorszy okres w życiu autorki, bo w przypadku drugiego tomu wszystko było… dobrze. No prawie wszystko, ale o tym za chwilę. Ta część już od początku pokazuje się z lepszej strony, dzieje się dużo chociaż miarowo, autorka wprowadza w grupę buntowników zdrajcę i podrzuca strzępki informacji dając możliwość odkrycia kim on jest. Bardzo długo wodzi za nos, sprawia, że niby już już wie się kto nim jest, a za chwilę okazuje się iż to osoba niewinna. Plącze tutaj, miesza, wprowadza zamieszanie i mami. Pokazała też przerażającą wizję Nowego Edenu, gdzie starcy, słabi i niepełnosprawni muszą być usunięci, bo są tylko zbędnym balastem. Nowy świat to łączenie w pary zupełnie obcych sobie, ale silnych i zdolnych do pracy ludzi. Oparty na braku fundamentu rodziny i miłości, podszyty strachem i niepewnością. Fabuła jest naprawdę dobra, przemyślana i dopracowana… przynajmniej do pewnego momentu. Bo o ile jakieś ¾ książki jest ciekawie rozplanowane, to reszta została napisana na szybkiego, wątki byle jak pokończone. Jakby zabrakło Young pomysłu na porządne rozpisanie, albo miała wyznaczoną ilość znaków i chciała to jakoś upchać. W każdym bądź razie po finale spodziewałam się czegoś o wiele bardziej mocnego niż zaserwowała powieściopisarka.

Plusem była dla mnie zmiana w relacji Saby oraz Lugh, przestali zachowywać się irracjonalnie, a Saba nie denerwowała na każdym kroku, była bardziej opanowana, najpierw myślała, a dopiero potem działała. W końcu! Co do reszty postaci. Najbardziej polubiłam Tommo oraz Emmi, mądrzy, zabawni, zapadający w pamięć, odważni. Inni byli mniej lub bardziej „zaakcentowani”, zależało od tego jakie znaczenie mieli dla całości wydarzeń. Przyznać jednak muszę, że kreacja każdego z bohaterów była bardzo dobra.

Po zawodzie jaki sprawiło mi „Dzikie serce” z radością przyjęłam fakt iż tę książkę czyta się o niebo lepiej. Z zainteresowaniem i ciekawością, było wprawdzie kilka słabszych momentów (ehhh, te zakończenie), ale zdarzyło mi się pośmiać, zamyślić, zdenerwować (scena końcowa z Lugh), a nawet wzruszyć (pewna scena z Emmi). Nie przeżywałam tej powieści jakoś mocno, ale nie nudziłam się przy czytaniu, nie czułam znużenia i nie odliczałam ile jeszcze stron do końca. W ogólnym rozrachunku uważam historię za ciekawą, ale z niedopracowanym finałem i brakiem elementu zaskoczenia (nawet odkrycie kim jest zdrajca mnie za bardzo nie zdziwiło). Było dobrze i tyle.

„Kroniki czerwonej pustyni” są bardzo nierówną dystopijną, z bardo dobrym początkiem, marnym środkiem i dobrym zakończeniem. Ogólnie całość ratuje tom pierwszy i trzeci, ale żałuję, że Moira Young nie rozegrała wszystkiego inaczej, jakby gdzieś po drodze coś nie poszło jak trzeba i efekt jest taki a nie inny. Czy polecam „Gniewną gwiazdę”? Jeśli macie za sobą tom drugi, to tak – pomimo wszystko warto poznać zakończenie.

„Niektóre rzeczy są po prostu za ciężkie, żeby je wybaczyć”.**

*Moira Young, „Gniewna gwiazda”, s. 38
**Tamże., s. 254

http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/2015/05/nowe-zasady-g...
0 0
Dodał:
Dodano: 01 VI 2015 (ponad 10 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 231
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Irena
Wiek: 36 lat
Z nami od: 27 VII 2012

Recenzowana książka

Gniewna gwiazda



Saba szykuje się do ostatecznej rozgrywki z DeMalo. Tymczasem on chce, żeby do niego dołączyła, stworzyła wspaniały świat – Nowy Eden. I została z nim już na zawsze. Serce Saby jest jednak przy Jacku. Rozpoczyna się walka z Tontonem. Niestety szanse buntowników są zatrważająco małe. Mimo to DeMalo składa Sabie kuszącą ofertę. Czy dziewczyna będzie w stanie mu odmówić? Jak bardzo poświęci się, by r...

Ocena czytelników: 4.62 (głosów: 8)
Autor recenzji ocenił książkę na: 4.5