Ingrid Hedstrom jest szwedzką dziennikarką i pisarką. Z wykształcenia jest psycholożką. W latach 90. XX wieku pracowała jako korespondentka w Brukseli. Jako pisarka zadebiutowała powieścią "Nauczycielka z Villette", w 2008 roku. Pisarka jest autorką kryminałów. Została nagrodzona przez Szwedzką Akademię Autorów Kryminalnych za najlepszy debiut. "Nauczycielki z Villette" nie miałam jeszcze przyjemności czytać. Za to na blogu pojawiły się recenzje takich pozycji jak:"Dzięwczęta z Villette" oraz "Pod ziemią Villette". Jak łatwo można zauważyć wszystkie tytuły łączy wspólny mianownik. Jest nim nazwa belgijskiego miasta- Villette. Powieści łączy także postać głównej bohaterki, sędzi śledczej Martine Poirot. Nie inaczej jest w kolejnym kryminale, autorstwa Ingrid Hedstrom pt.:"Krwawy księżyc nad Villette". Fabuła rozpoczyna się w momencie, gdy Sophie (siostra męża Martine) przebywa na plaży, pod namiotem i niespodziewanie zjawia się jej mąż Eskil Lind (wybitny reżyser), który swoją nachalnością prowokuje kolejną małżeńską kłótnie oraz utwierdza żonę w przekonaniu, że czas rozwiązać to małżeństwo. Małżonkowie spędzają ze sobą tę noc wspólnie, a Sophie budzi przerażający krzyk kobiety.... Wiele lat później Martine Poirot opuszcza obszar Belgii i wraz ze swoją teściową, znaną i cenioną malarką podróżuje pociągiem Orient Expressem po zaśnieżonych Bałkanach na konferencje. Jednak podróż nie przebiega zbyt spokojnie . Pociąg grzęźnie w zasypanych śniegiem torach na kompletnym odludziu. Podczas przymusowego postoju konduktor odkrywa ciało mężczyzny. Denatem okazuje się francuski zbrodniarz wojenny, który był odpowiedzialny za deportacje Żydów do obozów śmieci, w czasie II wojny światowej. Martine ma dwa wyjścia. Jedno z nich oznacza, że sama przeprowadzi śledztwo i przesłucha garstkę podróżujących w tym przedziale, w którym zmarł Antoine Leclerc. Natomiast drugie wyjście oznacza wielogodzinne oczekiwanie w zimnie na przybycie serbskiej policji. Sędzia śledcza wybiera wyjście numer jeden. I, ku jej zdziwieniu kilka godzin później odkrywa kto zabił oraz jakim się kierował motywem. Zapewne zastanawiacie się, co może się dziać na kolejnych 350 stronach skoro już niemal na początku bohaterka rozwiązuje zagadkę kryminalną? Wierzcie mi, będzie się działo wiele. W Villette dochodzi do potrójnego zabójstwa. Ginie żona, córka oraz wnuczka szanowanego i bardzo cenionego nauczyciela. Martine, która po traumatycznym przeżyciu w Serbii dochodzi do siebie. Choć i ona boryka się ze stratą, to postanawia wziąć tę sprawę. Bohaterka oraz jej asystentka Julie i jej współpracownik zaczynają żmudne śledztwo. Wszyscy odnoszą wrażeni, że wdowiec, Roland Boyer wie, kto zabił jego bliskich, a milczy jak zaklęty. Przeszłość obnaża wszystkie skrywane tajemnice, a jest ich tak wiele, że czytelnik będzie wciągnięty w grę pozorów. "Krwawy księżyc nad Villette" to kryminał, który wciąga. Mnie pochłonął. Pisarka wykreowała tak wiele postaci, które poprzez wieloletnie koniugacje splatają się w zgrabne połączenie przeszłości z teraźniejszością. Wątek żydowski uświadamia czytelnikowi, że skutki wojennych decyzji okupanta, ale i zdradzieckich obywateli krajów okupowanych były, są i będą odczuwalne oraz na zawsze zapamiętane. NIgdy nie wybaczone. Ingrid Hedstrom stopniowo buduje napięcie. I mimo tego, że już około 50 strony zabójca pierwszego morderstwa zostaje ujęty, to czułam, że ta historia musi mieć drugie dno. I faktycznie miała. Dno, które było tym bardziej zagmatwane, że im bardziej zagłębiałam się w fabułę, tym niewiadomych było więcej. Wątki namnażały się w zastraszającym tempie. Czasami było mnie trudno zachować rozeznanie w coraz szerszym kręgu bohaterów drugiego planu. Z czasem przyzwyczaiłam się do nowych imion, nazwisk, koneksji. Klimat stawał się coraz mroczniejszy i za to właśnie lubię pisarkę. Autorka z rozmysłem nakreśla nowe postacie. Trochę psychologicznie , trochę społecznie, kulturowo. Spędziłam dwa dni w towarzystwie tej pozycji i naprawdę mogę ją polecić wytrawnym fanom szwedzkiej literatury. Zatem polecam.