Zapewne wielu z was nie przepadało - tudzież wciąż nie przepada - za historią jako przedmiotem szkolnym. Nic w tym dziwnego, w końcu komu chciałoby się wysłuchiwać i zapamiętywać multum faktów i dat, które na ogół przedstawiane są w sposób suchy i nieciekawy? Owszem, zdarzają się wyjątkowi nauczyciele, ale raczej rzadko. Przyznaję się bez bicia, że sama też marudziłam, a czasem nawet lękliwie drżałam, kiedy miałam wytrwać czterdzieści pięć minut - wówczas - umysłowych tortur. Jednak... to się zmieniło. Nie pamiętam jak ani w którym momencie, ale polubiłam historię i z upływem kolejnych lat coraz chętniej uczestniczyłam w jej lekcjach. Niekiedy też po szkole wyszukiwałam różne ciekawostki w internecie czy encyklopedii, ot, tak, dla samej siebie. Oglądałam również coraz więcej filmów i seriali historycznych, zwłaszcza tych z akcją rozgrywającą się w starożytności i średniowieczu, gdyż te epoki lubię najbardziej. I wreszcie - zaczęłam czytać powieści historyczne. Chyba właśnie im zawdzięczam taką zmianę, taką pewnego rodzaju sympatię dla nauki o przeszłości.
Jeśli chodzi o moje gatunkowe preferencje, to najczęściej sięgam po fantastykę. Lecz ów fakt nie oznacza, że zamykam się wyłącznie na nią. Tak naprawdę przebieram w gatunkach, w zależności od mojego nastroju, samopoczucia i ochoty. Kilka powieści historycznych również już ozdabia moje półki - o Elżbiecie Batory, o Władzie Palowniku zwanym Drakulą, o Henryku VIII, o hiszpańskiej Inkwizycji czy o miłości pewnej kobiety do hinduskiego radży. Uważam, że dobrze jest czytać takie książki, ponieważ można się sporo dowiedzieć o przeszłości świata, a może i nawet o własnej. Dodatkowo jest to miła odskocznia od fantastyki, a na pewno dużo lepsza i bardziej wartościowa niż romanse i inne, podobne twory.
A teraz, chwilowo zmęczona kolejnymi taśmociągami należącymi do mojego ulubionego gatunku, znów zasiadłam do lektury kilku ciekawych historycznych pozycji. Jedną z nich jest opowieść o Izabeli Kastylijskiej autorstwa Christophera Gortnera.
"Nikt nie wierzył, że Izabela była stworzona do wielkich rzeczy. Drobna i niepozorna, miała zaledwie siedemnaście lat, kiedy niespodziewanie została dziedziczką tronu Kastylii. Nagle z pionka w dworskich rozgrywkach stała się jednym z kluczowych graczy. Musiała nauczyć się lawirować wśród licznych pułapek w niebezpiecznej walce o koronę i postawić wszystko na jedną kartę, by poślubić mężczyznę, którego wybrała.
Izabela Kastylijska przeszła do historii jako władczyni, która doprowadziła do zjednoczenia Hiszpanii, i wizjonerka, dzięki której Krzysztof Kolumb dopłynął do wybrzeży Ameryki."
Gortner w swoich powieściach skupia się na kobietach, które w ten czy inny sposób zapisały się na kartach historii. Były to kobiety o wielu obliczach: silne i władcze, okrutne i zdeterminowane, często kontrowersyjne, ale także czułe, łagodne i kochające, kruche i posiadające słabości. Izabela Kastylijska była właśnie jedną z takich postaci. Autor w inteligentny sposób przenosi czytelnika do XV-wiecznej Kastylii, ukazuje realia tamtej epoki i opisuje grę o władzę w taki sposób, że z każdą kolejną stroną trudno jest oderwać się od lektury.
Przysięga królowej to moje pierwsze spotkanie z Gortnerem, jak najbardziej udane. Władza, intrygi, zdrady, spiski, miłość i namiętność - recenzowana przeze mnie powieść zawiera wszystkie te elementy i trzyma w napięciu do samego końca.
Na pewno sięgnę po kolejne dzieła tego autora.
Podsumowując: Polecam tę książkę miłośnikom historii, ponieważ, jak już wspomniałam, warto poznawać przeszłość, aby budować lepszą przyszłość.