Przeznaczenie można zmienić!

Recenzja książki Kroniki Nicka: Nieskończoność
Przeznaczenie inaczej los, dola, fatum, fortuna i nieuchronna przyszłość. Innymi słowy, mówiąc coś, czego nie da się zmienić, ponieważ jest z góry narzucone. Każdy człowiek może jednak starać się ją kształtować za pomocą różnorodnych uczynków: zarówno tych dobrych, jak i złych.

Nick Gautier to zwykły czternastolatek, który ma niebywałą tendencję do wpadania w nie lada tarapaty. Nie ważne, czy to w szkole, czy na ulicy. Zawsze, gdy coś się zaczyna dziać, Nick szybko ląduje w samym środku afery. Jednak nigdy nie przypuszczał, że kłopoty w szkole mogą spowodować taki ciąg zdarzeń, w czasie których będzie musiał zweryfikować całą swoją wiedzę. Ponownie zastanowić się co tak naprawdę może istnieć, a co nie. No, a przede wszystkim będzie musiał zdecydować, komu powinien zaufać… Zwłaszcza że osób walczących o niego jest naprawdę gro, co nie znaczy, że każdy z nich ma odpowiednie intencje…

Sherrilyn Kenyon jest już znana polskim czytelnikom i trzeba przyznać, że zaskarbiła sobie sympatię sporej ich liczby: zwłaszcza kobiecej części (w tym również mnie). Wszystko to dzięki kilku tomom serii Mroczny Łowca, które zostały wydane w naszym kraju przez wydawnictwo Mag. Nieskończoność otwiera jednak zupełnie inną serię, która co prawda nie dotyczy bezpośrednio mrocznych łowców, ale rozgrywa się w tym samym uniwersum. No i przede wszystkim jej główną grupą odbiorczą jest młodzież. Powieść ta jest tomem otwierającym Kroniki Nicka.

Kenyon dała się poznać jako naprawdę świetna twórczyni historii paranormal romance, która potrafi doskonale przykuć uwagę czytelnika już na początku, a co najważniejsze wie jak ten stan utrzymać do ostatniej strony. Wszystko dzięki świetnie przemyślanej fabule. Widać, że autorka miała na nią pomysł i starała się wykonać go w stu procentach. Dodatkowym atutem są tutaj sytuacje, w hurtowych ilościach, od których na twarzy pojawia się szeroki uśmiech, a chwilami nawet niekontrolowane wybuchy radości. Oczywiście nie brakuje również takich, które przyprawiają o ciarki na plecach. Kolejnym niezaprzeczalnym atutem Nieskończoności jest to, że pisarka wplotła w fabułę także postacie już dosyć dobrze znane. Dzięki temu po raz kolejny można się spotkać z Kyrianem z Tracji lub też samym Acheronem.

Właśnie, jeżeli już jesteśmy przy temacie lekkiego przemieszania się serii. Jestem naprawdę pod sporym wrażeniem jak sprawnie i łatwo poszło autorce dostosowanie dość brutalnego świata mrocznych łowców do perspektywy młodego czytelnika. Nadal możemy „pływać” w tajemnicach, czy to dotyczących samych bohaterów, czy też działań takich, a nie innych „organizacji”, i starać się odnaleźć ich rozwiązania. Ciągle mamy styczność z atakami istot nie z tego świata (zarówno daimonów, mortenów, czy też zombie). Tym razem jednak wszystko zostało „ubrane” w ciut mniej mroczny klimat. Taki, który wywołuje wspominane wcześniej ciarki, ale nie przeraża zbyt mocno.

Tempo akcji jest dosyć zmienne, ale z całą pewnością nie brak w tym dynamizmu. Kenyon co rusz zaskakuje nas niespodziewanymi zwrotami akcji najczęściej, wtedy kiedy w wyobraźni tworzy się już zupełnie inny scenariusz. Dlatego nim zabierzecie się za lekturę tejże książki, należy pamiętać, że tu nie można być niczego zbyt pewnym. Zwłaszcza że gdy na jaw wychodzą coraz to nowsze fakt, cała historia zaczyna jawić się w zupełnie innych barwach, a rozpalona tym ciekawość, nie daje się ujarzmić jeszcze długo po odłożeniu skończonej książki.

Nie mogę również nie wspomnieć o protagoniście. Nick jest bohaterem dość złożonym, który wywołuje w czytelniku masę sprzecznych emocji: z jednej strony się go uwielbia, aby w następnej znienawidzić. Potrafi zauroczyć i sprawić, że ma ochotę się go bronić z powodu jego naiwności, przez którą ciągle pakuje się w coraz to nowsze tarapaty, aby zaraz potem mieć ochotę zdzielić go raz, a porządnie za głupotę i ślepe podążanie za ludźmi, którzy wcześniej nim pomiatali. Często można też zapomnieć, że Nick ma jedynie czternaście lat. Bardzo często jego zachowania lub wypowiedzi wskazują na coś zupełnie innego. Na szczęście w niczym to nie przeszkadza, a przede wszystkim, gdy bierze się pod uwagę przeszłość chłopaka i fakt, że wychowuje się w dość ciężkich warunkach, mając tylko matkę (bo cała rodzina się od niej odwróciła, kiedy była w ciąży), to wcale nie wypada to sztucznie. Jedyne, do czego mogę się przyczepić i na spokojnie określić mianem „naciągania” bądź też właśnie sztuczności, jest fakt, że protagonista tak szybko i bez żadnych problemów zaakceptował istnienie duchów, zombie, wilkołaków, demonów i innych takich. W jednej chwili były to dla niego zwykłe głupoty i wyimaginowane historyjki znajomych (np. Bubby i Marka), aby zaraz potem od razu przestawić się na myślenie, że to jednak prawda i skwitować to jedynie zwykłym wzruszeniem ramion. Niestety do samego końca powieści, nie dało rady zapomnieć o tej „wpadce” (bo inaczej nie można tego określić) Kenyon.

Mimo wszystko, Nieskończoność to fajna i wciągająca lektura, której zakończenie, będące istnym apogeum wydarzeń oraz niespodzianek sprawiło, że tym bardziej nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po dalsze tomy. Moja ciekawość względem dalszych przygód Nicka i tego, w którą stronę rozwinie się wątek z Adarianem – ojcem chłopaka, jest ciągle na tak samo wysokim poziomie, jak w momencie przeczytania ostatniego zdania w tej powieści. Dlatego zachęcam, przede wszystkim fanów twórczości Sherrilyn Kenyon, ale także i wszystkich innych, którzy lubią tego typu historie, aby sięgnęli po te powieść, bo warto. Polecam.

http://gardensofimagination.blogspot.com/2015/03/nieskonczon...
0 0
Dodał:
Dodano: 13 IV 2015 (ponad 10 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 303
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Natalia
Wiek: 38 lat
Z nami od: 02 XII 2011

Recenzowana książka

Kroniki Nicka: Nieskończoność



Nazywam się Nick Gautier, oto historia mojego życia. Zacznijmy od sprawy zasadniczej, czyli jak sie wymawia moje nazwisko: “Go-szej”, a nie “Go-ti-ee” czy “Goa-czej. W moim nazwisku brakuje “h”, bo – jak twierdzi moja mama – jesteśmy biedni i nie stać nas na dodatkową literę. Nie jestem jakimś ekstrawaganckim francuskim projektantem mody. Jestem zwykłym chłopakiem… którego mama jest striptizerką,...

Ocena czytelników: 4.25 (głosów: 2)
Autor recenzji ocenił książkę na: 4.5