Z okładki czytamy, że teksty Schmitta opowiadają o zwykłych ludziach. Zgodzicie się jednak ze mną, że talent Erica, w kwestii nadawania niezwykłości, jest wprost nieoceniony. Zamienia szarą codzienność w życie pełne kolorów.
Książka zawiera pięć opowiadań. Pierwsze z nich, to tytułowa "Marzycielka z Ostendy". Jest to historia starszej kobiety z bardzo bujną i bogatą przeszłością. Tajemnicą, którą skrywa tyle lat, jest w stanie podzielić się jedynie z pisarzem. Co z tego wyniknie?
Kolejne z nich to "Zbrodnia doskonała". Zawarto w niej przemianę, jaka zachodzi w kochającej kobiecie wskutek nadmiernej zazdrości. Przesadne obawy, rzec by można lekko paranoidalne, doprowadzają ją na skraj moralności. Czy będzie żałować?
"Ozdrowienie" to trzecie opowiadanie zawarte w "Marzycielce...". Moim zdaniem, jest ono najpiękniejsze z całej książki. Sam tytuł jest przewrotny. Pokazuje jak wiele może zdziałać miłość - jak bardzo może ona wpłynąć na drugą osobę. Zakończenie wywołuje łzy, czytelnik ma ochotę krzyczeć, że tak być nie powinno, ale cóż, nie można mieć wszystkiego.
Czwartą historią są "Kiepskie lektury" - opowiadanie o statecznym, lekko zgorzkniałym nauczycielu, który na starość odkryje magię książek. Jaki będzie tego skutek?
Piątym i ostatnim opowiadaniem jest "Kobieta z bukietem" - motyw dosyć ciekawy, aczkolwiek skądinąd popularny. Treść dotyczy starszej kobiety, która od wielu, wielu lat czeka na peronie w Zurychu z utęsknieniem na... No właśnie - na co? Schmitt w "Kobiecie z bukietem" podejmuje próbę odpowiedzi na to pytanie.
Eryk przez swoje opowiadania chce ukazać magię, jaką ma w sobie każdy z nas.
Po książkę powinni sięgnąć przede wszystkim wielbiciele poszukiwań sensu życia, bowiem nie sama akcja jest tu najważniejsza - a spostrzeżenia poczynione przez autora. Ten niczego nie narzuca - odpowiedzi na postawione przez siebie pytania o charakterze egzystencjalnym, pozostawia czytelnikom. Nadaje to książce wiele świeżości.
Język, którym Schmitt posługuje się z prawdziwą lekkością jest subtelny i jednocześnie bogaty. Nic tu nie jest wymuszone, a czytelnik ma wrażenie, jakby stał obok narratora, przeżywał wraz z nim całą historię. Z wielkim żalem odkłada się lekturę na półkę, gdyż najlepiej czyta się ją nieprzerwanie.
Książki E. E. Schmitta są prawdziwymi dziełami sztuki. Można do nich wracać ciągle, nigdy nie mając dość. Filozofia w nich zawarta i dystans, z jakim zostały napisane sprawiają, że są niezwykłe i oryginalne. Z pewnością dodam ją do kanonu swoich ulubionych książek.