Melissa Darwood postanowiła zaskoczyć nas zupełnie nową powieścią. "Pryncypium" przedstawia losy młodej studentki Anieli, która w wolnych chwilach pracuje, aby wspomóc finansowo swoją rodzinę mieszkającą na wsi; i Zoltana bezwzględnego, władczego Laufra. Na co dzień Zoltan zajmuje się rozmową z Nomen - mieszkającą w każdym z nas cząstką, imieniem, które określa nasz charakter i zachowanie. Zoltan pomaga Nominibus przenosić się od człowieka do człowieka. Opuszczenie ciała przez Nomen powoduje jego śmierć. Życie Zoltana komplikuje się, gdy poznaje Anielę. Kiedy zaczyna ją lubić coraz bardziej otrzymuje wiadomość, że ma pomóc w przenosinach Nomen jej brata - Jonasza.
Pomysł jest oryginalny - jeszcze nigdy nie spotkałam się z Nomina, septyką i Lauframi. Są to dla mnie zupełnie nowe zjawiska, więc z ogromną chęcią zagłębiałam się w lekturze, ciekawa jak potoczy się akcja. Niebanalna fabuła to jeden z największych atutów tej książki. W dodatku autorka doskonale poprowadziła główny wątek - podobnie jak Aniela, nie dowiadujemy się wszystkiego na początku, ale stopniowo poznajemy ten odmienny świat. Podobnie jak główna bohaterka jesteśmy zdezorientowani, zaintrygowani i koniecznie chcemy dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi.
Oryginalność "Pryncypium" zasługuje na nieco więcej pracy niż włożyła w powieść Melissa Darwood. Powieść jest niezwykle krótka, podczas gdy fabuła aż prosi się o wiele więcej. Ostatnie strony były wręcz przeładowane zarówno wydarzeniami, jak i nowymi informacjami. Niby miały one budować napięcie i ekscytację u czytelnika, jednak sprawiały wrażenie lekkiego chaosu. Akcja mknie tak szybko, że trudno od razu zrozumieć, co akurat dzieje się w życiu Anieli i Zoltana. Oczywiście można by się pokłócić z moją opinią, bo taki sposób przedstawienia wydarzeń pozwala lepiej zrozumieć jak wyglądało życie głównych bohaterów i jak oni sami czuli się względem tych zdarzeń. Ich reakcje stają się dla nas nie tylko zrozumiałe, ale wręcz naturalne. Mimo to uważam, że wzbogacenie tych fragmentów o statyczne opisy działałoby zdecydowanie na korzyść książki.
Spotkałam się z opinią, że "Pryncypium" przypomina blogowe opowiadanie w odcinkach. W zupełności zgadzam się z tym stwierdzeniem. Przede wszystkim z powodów, które wymieniłam wyżej. Ponadto Zoltan wydaje się być bezpośrednio inspirowany Christianem Greyem. Biznesmen, który chce sprawować kontrolę, pełen stanowczości, wymagający, sprawiający wrażenie mężczyzny bez serca - to opis mężczyzny, który bardzo często pojawia się jako główny bohater w literaturze kobiecej. Prawdę mówiąc autorka mogła inspirować się zupełnie innym książkowym łamaczem serc, jednak ten przykład jest na tyle znany, że łatwiej mi zobrazować to, co mam na myśli.
Podsumowując "Pryncypium" jest niezwykle ciekawą historią. Nie żałuję ani chwili spędzonej na czytaniu. Chciałabym poznać dalsze losy Anieli i Zoltana, bo zdecydowanie temat, jego oryginalność i poprowadzenie wątków sprawiają, że mam ochotę na więcej. Mimo drobnych niedociągnięć, doskonale spędziłam czas. Jestem pewna, że wy także będziecie zachwyceni. Polecam!
Więcej moich recenzji na:
http://life-is-short-make-it-happy.blogspot.com/