Recenzja książki Dary Anioła: Miasto Upadłych Aniołów
Wszystko takie skomplikowane, trudne, jednak piękna miłość nastolatków przetrwa każdą próbę. Nadal lubię "Dary Anioła", jednak coraz bardziej przypominają mi książkową wersję "Mody na sukces" lub innej opery mydlanej. Moim zdaniem za dużo jest tych miłosnych wątków, a za mało akcji. Życie uczuciowe bohaterów jest aż za bardzo rozwinięte. Dzieje się tyle, że czasami ciężko się w tym połapać. Miło, że Clary staje się Nocnym Łowcą, ale denerwujące wręcz jest to, że jej myśli krążą jedynie wokół Jace'a. Simon za to interesuje się dwoma dziewczynami na raz, co stawia go w trochę gorszym świetle niż dotychczas. Luke pobiera się z Jocelyn, wszyscy są szczęśliwi, aż tu nagle pojawia się Lilith i Sebastian tj. Jonatan. Na dodatek książka kończy się w momencie, że jeśli chcesz wiedzieć co dalej-czytaj następną książkę. Są jednak i plusy. Pomysł z Kościołem Talto mimo wszystko przypadł mi do gustu i za to autorce należy się pochwała. Ta historia była bardzo złożona i z początku nie można było się domyślić o co chodzi, a nie jak w niektórych książkach, po przeczytaniu pierwszego rozdziału wiesz co się stanie na końcu. A jeśli chodzi o kwestie wizualne, to okładka jest okropna i każdy tu się zgodzi.
Opis
Tytuł oryginalny: City of Fallen Angels
Miłość, krew, zdrada i zemsta - w Mieście Upadłych Aniołów stawki są coraz wyższe. Simon Lewis ma pewne problemy z przystosowaniem się do swojego, nowego życia jako wampir, szczególnie teraz gdy prawie nie widując swojej najlepszej przyjaciółki Clary, przyłapuje ją na treningu Nocnych Łowców i spędzaniu czasu z jej nowym chłopakiem Jace'm. Nie wspomina...