„. Właśnie to wymyśliłam. Bo w sumie nic innego się nie liczy. Ludzie mogą spędzać z tobą czas, ale to nie to samo. Można z kimś spędzać mnóstwo czasu i wcale mu go nie poświęcać. Podobnie jest z wydawaniem na kogoś pieniędzy albo robieniem mu prezentów. Bo największy prezent dostajesz wtedy, kiedy ktoś postanowi ci podarować pół godziny, godzinę albo całe popołudnie i ten czas jest tylko dla ciebie.”
To już ostatnia część „Kronik Ellie”, a zarazem zakończenie serii „Jutro”. Akcja zaczyna się już od samego początku, autor nie opóźnia jej żadnymi opisami farmy czy czymkolwiek innym. Przez połowę powieści z zapartym tchem przerzucałam strony czekając na to co się za chwilę wydarzy. Jako, że to już koniec, autor pozamykał wszystkie wątki i nie pozostawiał pytań bez odpowiedzi. Dowiadujemy się między innymi kim jest przywódca Wyzwolenia, czyli Szkarłatny Pryszcz (chociaż jeśli się chwilę pomyśli, to nie będzie to tak ciężko odgadnąć). Rozwiązuje się również kwestia opieki nad Gavinem. Koniec jest początkiem nowego życia Ellie i Gavina.
Przez te wszystkie tomy wiele rzeczy się wydarzyło, bohaterowie na przestrzeni czasu dorośli i zmienili się. Postacie polubiłam, a z niektórymi się dosyć mocno zżyłam (zwłaszcza z Ellie czy Homerem). Autor nie szczędził nam zaskakujących zwrotów akcji czy silnych emocji. Im mocniej się zagłębiamy w książkę, tym bardziej zastanawiamy się co się dalej wydarzy. Język jest prosty i przyjemny dla czytelnika, i to ułatwia czytanie w szybkim tempie. Z tym cyklem spędziłam naprawdę przyjemne chwile. Wszystkie części mówią o przyjaźni, przetrwaniu, sile czy miłości, wierze oraz nadziei. Trochę szkoda, że to już koniec. Na pewno go nie zapomnę i może kiedyś jeszcze do niego wrócę.
http://magiczneksiazki.blogspot.com/