Wiek XIX, Polska pod zaborami. Policja próbuje chwycić bezczeszczącego zwłoki cmentarne. Przez dłuższy czas oprawca wymyka im się. Gdy w końcu udaje się go złapać, ten zostaje zamordowany. Przez kogo? Jaki w tym cel?
Jak makiem zasiał Anny Trojan kupiłam na wyprzedaży w Matrasie. Recenzje w internetach wskazywały na dobrą powieść.
Powiem tak – autorka lekko prowadzi fabułę, ale historia wciąga dopiero na końcu. Przez większość stronic miałam wrażenie, że fabuła spływa po mnie jak woda po kaczce. Ani specjalnie nie emocjonuje, ani specjalnie nie obrzydza. Po prostu była sobie akcja.
Jedno mi się spodobało – to mianowicie, że pokazano policjantów jako nieudolnych, zrezygnowanych i w dodatku takich, którzy chcą bez zbędnych ceregieli zakończyć sprawę, nie wdając się, czy sprawca rzeczywiście nim jest. To naprawdę fajny zabieg, ale jego potencjał nie został w pełni wykorzystany. Z drugiej strony, autorka nie wykazuje na tyle poczucia humoru, by z tej powieści mogła się zrobić prześmiewcza historia.
Tak czy inaczej… czy polecam lekturę? Myślę, że jak ktoś nie ma co robić w pociągu, to ta książka może mu sprawić przyjemność.
00
Dodał:aleandra Dodano:14 III 2015 (ponad 10 lat temu) Komentarzy: 0 Odsłon: 194
Wszystkie ślady prowadzą do pobliskiego szpitala dla obłąkanych...
Mazowsze, koniec XIX wieku. Spokój niewielkiego miasta burzą mrożące krew w żyłach wypadki na cmentarzu. Pod osłoną nocy, w miejscu gdzie chowano ofiary cholery i ubogich z przytułku, ktoś rozkopuje groby i okalecza zwłoki. Działaniami policji kieruje doświadczony komisarz Połżniewicz. Mimo wzmożonych wysiłków „oprawca” długo pozo...