Postapokalipsa wg Noczkina

Recenzja książki Wektor zagrożenia
Na początku była Wojna światów George’a Wells’a. A później przyszli naśladowcy, rzecz jasna, bardziej wymyślni i dojrzali. Dość wspomnieć tylko Deus Irae Philipa K. Dicka (drugi autor miał słomiany zapał do powieści). W ślad za literaturą poszły inne sztuki. Film i gry. Tak fabularne, jak i komputerowe. Ponieważ ja się tymi ostatnimi specjalnie nie rajcowałam, nie miałam okazji grać w S.T.AL.K.E.R.a, do którego odnoszą się reklamy powieści Wektora zagrożenia Wiktora Noczkina, który stworzył historię w zupełnie innym uniwersum – także ze świata gier komputerowych: Survarium. W sumie nie mam pojęcia, po co Fabryka Słów przypomina o S.T.A.L.K.E.R.ze, skoro poza gatunkiem Wektor zagrożenia niewiele ma z nią wspólnego, a już tym bardziej, że gry Survarium są w miarę popularne w Polsce. Wzmianka o przebojowej grze z zeszłego wieku nie zrobiła wrażenia na mojej osobie, bo bardziej interesowało mnie, czy lektura jest dobra. Gatunek, dzięki opisowi fabuły był jasny: postapokalipsa.

W świecie, w którym Las jest śmiertelnym zagrożeniem i istotą, która opanowała sporą część świata, los styka ze sobą trzech włóczęgów: Janę, złodziejkę, Aleksa, bibliofila oraz Szweda, który postanowił wyruszyć na poszukiwanie swojej przeszłości. Brutalna rzeczywistość powoduje, że wędrowcy muszą stawić czoło nie tylko Lasowi, ale również i ludziom. Czy uda im się pokonać przeszkody i zdobyć informacje o tym, co przyczyniło się do katastrofy biologicznej? Czy Szwed odzyska wspomnienia? Czy Jana i Aleks wezmą ślub?

Wektor zagrożenia wykorzystuje ten sam motyw, co Metro 2033: wędrówka, poszukiwanie przeszłości, poszukiwanie siebie. Czytając Noczkina miałam nieodparte wrażenie, że czytam Głuchowskiego, bo i w jednej, i w drugiej powieści bohaterowie po prostu wędrują. A że oba światy są zniszczone, to siłą rzeczy postacie trafiają na jakieś ruiny, na jakieś oznaki z przeszłości. To trochę tak, jakby zajmować się wchodzeniem w głąb siebie. Co prawda, Metro 2033 robiło to obszerniej, drążyło wręcz temat. W Wektorze zagrożenia mamy jedynie zagadkę: kim tak naprawdę jest Szwed?, oraz przygodę, w trakcie której trzeba jak najwięcej porozwalać ludzi i mutantów, by przeżyć. Być może parę fajnych cytatów z lektury by dało się wydębić, ale w ogólnym rozrachunku w historii Aleksa, Jany i Szweda nie znalazłam nic ani przerażającego, ani głębszego przesłania. Inna sprawa, że Noczkin koniec końców ma lekkie pióro, więc im więcej kartek masz za sobą, tym więcej czasu poświęcasz na czytanie.

Niech pomyślę… fanom postapokalipsy książka może przypaść do gustu. Ci, którzy lubią Fabrykę Słów, także powinni być zadowoleni. Bo jest to kolejny produkt, który miło się czyta i do poduszki, i do podróży.

Tytuł: Wektor zagrożenia
Autor: Wiktor Noczkin
Seria: Survarium
Gatunek: Postapokalipsa
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data premiery: 13 marzec 2015
WWW: http://fabrycznazona.pl/nowe-survarium/
0 0
Dodał:
Dodano: 14 III 2015 (ponad 10 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 171
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Ola
Wiek: 36 lat
Z nami od: 02 V 2009

Recenzowana książka

Wektor zagrożenia



Świat przyszłości, w którym ziemia powstała przeciwko człowiekowi, aby go zniszczyć. Na planecie pojawia się przerażająca bio-anomalia – Las pełen zmutowanych roślin i zwierząt. Nieliczni dają radę przeżyć w nowym świecie pełnym agresywnych mutantów i odmienionej przyrody. Ludzie formują bandy, klany i zgrupowania, walczące o resztki pozostałe po upadku cywilizacji. Włóczęga Aleks wbrew swej wol...

Ocena czytelników: 3 (głosów: 1)
Autor recenzji ocenił książkę na: 3.0