Na rynku księgarskim publikacji dotyczących emigracji jest całkiem sporo. Ich autorzy, jednak najczęściej wybierają okres współczesny. Inną drogę wybrała Agnieszka Topornicka, która skupia się na emigracji, ale w okresie PRL-u, gdzie wyglądało to zupełnie inaczej niż teraz.
Agnieszka Topornicka – to tłumaczka, felietonistka, poetka, autorka powieści „Cała zawartość damskiej torebki” , „Pierwsza osoba liczby mnogiej”, eseju. Wiele lat spędziła w USA, gdzie m.in. współpracowała z mediami polonijnymi. Od roku 2000 mieszka z powrotem w Polsce, w pobliżu rodzinnej Wieliczki; można ją spotkać jako przewodnika na trasie turystycznej Kopalni Soli.
Emigracja Polaków zaczęła się zaraz po przekształceniu gospodarki, czyli w latach 90-tych. Wiązało się to głównie z celami zarobkowymi i po prostu lepszym, łatwiejszym życiem. Taką właśnie szansę dostała Nowa - główna bohaterka, która na miejsce destynacji obrała Amerykę. Na miejscu bohaterka nie jest samotna, gdyż mieszka tam jej przyjaciółka B. Z czasem poznaje jej znajomych, sąsiadów, a także dwóch niesfornych mężczyzn Hansa i Jadzię. Kolejnym krokiem, jaki podejmuje Nowa jest podjęcie pracy, w charakterze opiekunki do dziecka. Ale największym wyzwaniem bohaterki jest wydoroślenie, dojrzenie do pewnych kwestii, a także wybranie pomiędzy ucieczką, a miłością i być może szczęściem.
Akcja powieści nawiązuje do lat 90-tych, gdzie daleko było od internetu, telefonów komórkowych, nie mówiąc już o zmywarkach. Na tych przykładach widać jak bardzo w tym czasie różniła się Polska od Ameryki.
Autorka operuje prostym warsztatem przez co książkę powinno się czytać szybko, ale niestety tak nie jest. Moim zdaniem autorka za bardzo położyła nacisk na uczucia, czy sytuacje intymne bohaterów, a za mało ukazała naszych emigrantów na obczyźnie. Dodatkowo nie podobało mi się nazewnictwo bohaterów, o ile Nową jakoś mogłam przełknąć, to już przyjaciółka B. była dla mnie nie do przyjęcia, dalej ksywka Jadzi, która jest facetem. Zabieg ten sprawił, że bardzo gubiłam się w fabule, do tego przez połowę lektury myślałam, że Jadzia jest kobietą. Ponadto odnoszę wrażenie, że autorka za bardzo rozwlekła fabułę w czasie, co niestety mnie nużyło i musiałam robić sobie przerwy.
"Wakacje od życia" to powieść, która przede wszystkim wywołuje uczucie sentymentu, do tego co już było oraz pokazuje różnice pomiędzy dwoma światami polskim i amerykańskim i to są atuty powieści. Natomiast sami bohaterowie są nijacy, nie wyróżniają się niczym szczególnym. "Wakacje od życia" polecam osobom, których interesuje tematyka emigracji, ale nie spodziewajcie się żadnego trzęsienia ziemi.
Recenzja pochodzi z mojego bloga:
http://ksiazkowa-fantazja.blogspot.com/2015/03/wakacje-od-zy...