Tytuł „Opowieść rozbitka”, zwłaszcza w kontekście dziennikarskiej strony tej historii, budzi we mnie mieszane uczucia. Czyja jest to ostatecznie opowieść? Kto może sobie do niej rościć prawa? Gabriel Garcia Marquez jako ten, który ją spisał, czy Luis Alejandro Velasco, który ją przeżył (tutaj chętnie wdałabym się w swoistą polemikę) i opowiedział. Sam pisarz twierdzi, że cała odpowiedzialność leży po stronie Velasco, ja jednak – nie do końca obeznana i przekonana do możliwości dosłowności zapisu opowieści marynarza bez żadnych literackich poprawek – określiłabym siebie jako zwolennika teorii środka. Parafrazując jedną ze znanych polskich produkcji: pomysł (na taki reportaż) był Marqueza, wykonanie Marqueza, a Velasco jedynie (albo aż) ocalił swoje życie, walcząc z morskim żywiołem. Na miejscu marynarza żałowałabym, że sama nie zdecydowałam się napisać swoich wspomnień.
Okładki serii literatury iberoamerykańskiej, którą kompletuję od kilku lat, mają żywe kolory, ale są absurdalnie pozbawione znaczenia symbolicznego – rysunek na ich obwolucie, wedle mojej wiedzy, niczego konkretnego nie oznacza, a jedynie jest. Połączenie czerwieni i niebieskiego jest dość sugestywne w kontekście fabuły tekstu, ale w warstwie wizualnej nie dzieje się nic ponadto. W sumie szkoda.
28 lutego 1955 roku świat dowiedział się o tragedii załogi niszczyciela „Caldas” – ośmiu członków kolumbijskiej marynarki wojennej wypadło za burtę i zginęło w odmętach Morza Karaibskiego. Poszukiwania prowadzono cztery dni. Jak się później okazało były to poszukiwania zbyt krótkie. Po dziesięciu dobach od wypadku bowiem, jeden z marynarzy – Luis Alejandro Velasco – pojawił się na piaszczystym wybrzeżu północnej Kolumbii, budząc niemałe poruszenie pośród tamtejszych, prostych ludzi. Dziesięć dni dryfował na pełnym morzu bez jedzenia i picia, a mimo to przeżył. „Opowieść rozbitka”, to jego opowieść; jego wytłumaczenie owego małego cudu; jego nieprawdopodobna historia, w którą nierzadko trudno jest uwierzyć.
Nie jestem przekonana, czy Velasco nie podkoloryzował nieco swoich przeżyć. Historia marynarza zdaje się bowiem w swym rozwoju, wpisywać w tendencje realizmu magicznego – opisane zdarzenia mają charakter, który każe wątpić i się zastanawiać; negować i poddawać pod rozważania. Granica pomiędzy prawdą o wyobrażeniem jest tak wątła, że w zasadzie nie istnieje, a te odczucia stanowią dla mnie o realizmie magicznym (w dużym uproszczeniu). Nie mogę mieć zastrzeżeń do ilości szczegółów, podobno skrzętnie przez Marqueza i Velasco analizowanych i drążonych, ale jeżeli chodzi o ważniejsze punkty tej opowieści, to zdarzały mi się chwile zwątpienia lub nawet bezczelnych myśli o fałszerstwie i przekłamaniu. Z drugiej jednak strony świadczy to tylko o niezwykłości historii.
Rzecz czyta się świetnie. Trudno, żebym oczekiwała wielogodzinnej lektury od raptem nieco ponad stu stron, ale tak błyskawicznego przejścia przez tekst również sobie nie wróżyłam. Akcja toczy się wartko i trzyma w napięciu. Wzrok zachłannie obejmuje kolejne litery, wyrazy, zdania, wersy. Chwilami czułam, że rozwieram lub zaciskam szczęki – raz w wyrazie szoku, raz czując obawę o losy bohatera. Plastycznie przedstawiona historia wrzuca czytelnika w sam środek wydarzeń. Jest nieco wspomnień, obaw i tęsknot; jest strach i cierpienie. Niczego jednak nie można by uznać za nachalne i przegadane. To nie spis życiowych mądrości i eksplikacja w stylu „całe życie przeleciało mi przed oczami”. Nazwałabym „Opowieść rozbitka” pochwałą ludzkiej wytrwałości, przy jednoczesnej akceptacji wątpliwości człowieka.
„Opowieść rozbitka” trafiają raczej w czytelniczą strunę wartkiej akcji, a nie świadomości biograficznej relacji. Wydaje się, że duet Velasco-Marquez dopasował się idealnie. Pierwszy miał do sprzedania doskonałą historię, drugi umiejętność, by ją opowiedzieć. Kolumbia żyła owym reportażem, ukazującym się w częściach, przez wiele dni. Ten reportaż także był punktem zapalnym dla wielu późniejszych wydarzeń – odmienił życie zarówno Velasco, jak i Marqueza. Jak? Tego dowiecie się, jedynie zapoznając z historią oraz wątkiem jej powstania. Wszystko zawiera się w książkowym wydaniu.
Po tę i inne recenzje zapraszam na:
http://rec-en-zent.blogspot.com/2015/03/recenzja-ksiazki-opo...