Nie ukrywam, że nie wiem co zrobić z tą książką. Bardzo lubię baśnie, czy literaturę stylizowaną na baśniową. Jednakże, książka choć traktować ma o rzeczach poważnych, momentami jest tak patetyczna, że trudno jest to zlekceważyć.
To opowieść o królu, na którego zła czarownica rzuciła klątwę. Król, z powodu klątwy, nie jest zdolny do miłości ponieważ jego serce zamknięte jest w krysztale. Żyje obserwując jak odchodzą jego bliscy, nie czując żadnej tęsknoty za nimi. Jest jedynie obserwatorem życia, które toczy się obok niego. Nie wie czego powinien pragnąć, jak powinien zachowywać się w określonych sytuacjach. Obserwuje świat, ale nie przeżywa go tak, jak ludzie znajdujący się wokół niego.
Książka ta zawiera wiele inspirujących myśli, ale czasami myśli te gasną spalone zbyt dosłownym językiem. Prawdziwe baśnie mają to do siebie, że pełne są niedomówień, które mimo tego, nie pozostawiają żadnych wątpliwości wobec tego, jak należy je rozumieć. Metoda "podawania wszystkiego na tacy" nie jest moim zdaniem dobrą metodą, ani w życiu, ani w literaturze.
Miałam nieodparte wrażenie, że autor książki waloryzuje w pewien sposób myślenie życzeniowe, a momentami odwraca się plecami od zdrowego rozsądku. Czytając tę historię, miałam wrażenie, że czytam powieść kolejnego propagatora "Sekretu" Rhondy Byrne.
Cóż... Podsumowując, uważam, że książka porusza interesujące kwestie i może być inspiracją do codziennych refleksji, nad zwyczajnymi, aczkolwiek poważnymi sprawami. Pomysł na opowieść jest interesujący, ale zamknięty w patetycznej formie, sam jest jak serce zamknięte w krysztale.
Więcej recenzji na stronie:
www.czytamirecenzuje.blogspot.com