No i (znów) przeczytałam całą trylogię... Po raz drugi. I po raz drugi podobały mi się te same momenty i denerwowały niektóre zachowania. Książki nie są złe. Ot lekkie, przyjemne, szybko się czyta wieczorem przed snem. I o ile pierwsza część kreci się tylko wokół seksu i Anastasii, która ma być uległą Christiana, tak kolejne części mile mnie zaskakują. W II tomie pojawia się jedna zagadka, i rozpoczyna kolejna, która kontynuowana jest w ostatnim tomie części. Zagadka, która podobała mi się, i czekałam aż Hyde pokaże pazury w kolejny sposób. Sam Hyde może nie jest postacią najciekawszą. Rządny zemsty facet, który chce zniszczyć Christiana, Anastasię i całą rodzinę Grey'ów. To był chyba jeden z niewielu czarnych charakterów, których nie lubiłam ( a zazwyczaj w każdej książce czarny charakter jest moim ulubionym) i bardzo cieszyłam się gdy w końcu zniknął, i to jeszcze z dość poważnymi obrażeniami ( tutaj brawa dla Any, która zaimponowała mi w scenie z porwaniem Mii)
Na plus jest to, że autorka momentami zrezygnowała z tak ogromnej ilości scen seksu. Owszem, ten seks jest, jednak nie jest opisywany tak dokładnie jak w pierwszej części, gdzie momentami chciałam przewrócić parę stron, żeby nie musieć czytać tych jakże dokładnych, i momentami podobnych do siebie opisów seksu. Autorka bardzo dobrze zrobiła zaczynając opisywać tą scenę a następnie kończąc ją i rozpoczynając nowy rozdział.
Nawet Ana przestała mnie irytować. Jak w pierwszej części denerwowała mnie jej naiwność i zachowanie, tak w tej części, hm... dorosła? Zaczęła być pewniejsza siebie, nawet stawiała się Christianowi i nie dała się zbywać byle tekstami i gestami.
No i, DZIĘKI BOGU, ograniczona została rola wewnętrznej bogini w książce. Ta "postać", chociaż tylko wyimaginowana chyba najbardziej mnie denerwowała. Bardzo się cieszę, że nie musieliśmy już co drugą stronę czytać, że wewnętrzna bogini ubrała się w strój gladiatorki, albo wygina się jak rosyjska gwiazdka cyrku, kręcąc piruety, robiąc arabeski, czy coś w tym stylu. Tym razem zostało nam to oszczędzone i chwała za to.
Kolejnym plusem jest głębsze spojrzenie w Christiana. Jednymi z moich ulubionych momentów w książce było to jak Christian opowiadał o swojej przeszłości, pokazywał swoją drugą ( albo lepiej: jedną z pięćdziesięciu) twarz. Dobrze, że w końcu pokazano nam całą jego historię, dowiedzieliśmy się co go ukształtowało.
Jednak tym co skradło moje serce była końcówka książki. Mimo ze praktycznie od początku było wiadome że wszystko zkończy się dobrze, a bohaterowie będą żyli długo i szczęśliwie, miło było o tym przeczytać. Trochę zabrakło mi dopowiedzenia co z Mią i Ethanem, no ale nie będę narzekać
Mimo że książka, a nawet cała trylogia nie są wybitne, to jak już wspomniałam, czyta się je lekko, przyjemnie i na pewno polecam każdemu, kto chce się odprężyć czytając coś mniej ambitnego.
Mam cichą nadzieję, że plotki które ostatnio pojawiły się, jakoby miała powstać 4 część okażą się prawdziwe, bo z przyjemnością poczytałabym sobei jeszcze o Greyach. A może tym razem trylogia z punktu widzenia Christiana? Nie pogardziłabym