Po czym poznać, że przeżywam daną historię czy to w książce czy w filmie? Otóż komentuję głośno zachowanie bohaterów: kibicuję im, złoszczę się kiedy robią coś nie po mojej myśli albo wypowiadam sławne słowa "a nie mówiłam" czy "wiedziałam, że tak będzie". Również podczas lektury "Obietnicy Łucji" nie udało mi się czytać w ciszy. Bohaterowie są bardzo "charakterni" i mocno wpływali na moje emocje. Dobrze, że choć krajobraz sprzyjał przemyśleniom i wprowadzał delikatniejsze momenty.
Czterdziestoletnią Łucję Wróblewską gonią demony przeszłości. W zakamarkach serca kobieta ukrywa nieszczęśliwe dzieciństwo: utratę kilkumiesięcznego braciszka, odejście ojca, chorobę matki. Była samotną i opuszczoną dziewczynką, której los odebrał miłość dawaną jej przez bliskich. Czuła się odrzucona przez rówieśników, była smutna i musiała radzić sobie sama, równocześnie dbając o matkę.
Po wielu latach Łucja wychodzi za mąż za Karola i zostaje właścicielką biura podróży. Jednak ich małżeństwo po szesnastu latach kończy się rozwodem a kobieta opuszcza Wrocław i wyjeżdża w miejsce, którego nie ma na mapach - do maleńkiej wioski na Podkarpaciu - do Różanego Gaju. Chce tam odnaleźć siebie oraz ukojenie dla serca i duszy. Zamieszka u Pani Matyldy i rozpocznie nauczanie historii w miejscowej szkole. Jedną z jej uczennic będzie Ania, dziewczynka która przypomina Łucji ją samą sprzed lat. Nauczycielka będzie częstym gościem w domu Ani i jej umierającej na białaczkę matki - Ewy. Kobiety zaprzyjaźnią się a Ewa poprosi Łucję o dość niecodzienną rzecz: o odnalezienie ojca Ani. Czy Łucja podejmie się tego wyzwania? Czy uda się uratować Ewę? Jak w tak trudnej sytuacji radzi sobie uczennica piątej klasy - Ania?
Łucja w Różanym Gaju musi również zmierzyć się z niechcianym adoratorem, dźwiganiem tajemnicy Ewy, zachowaniem nieznośnej Adeli, ale również z oszałamiającą muzyką i zrabowanym pałacem Kreiwetsów, który już od pierwszych chwil ją zafascynował. Czy bohaterka zdaje sobie sprawę, jak wielki bój będzie musiała stoczyć o ten budynek i jego niesamowitą historię? Czy podda się magii tego miejsca? Czy choć przez ułamek sekundy przypuszcza jak potoczy się jej życie w tym cichym i spokojnym miejscu? Czy znajdzie sposób, by pozbyć się demonów z przeszłości? Nadzieja na lepsze jutro tylko czeka, by wejść w jej progi...
Nawet jeśli dana fabuła jest przewidywalna (bądź ja jestem dobrym detektywem obyczajówek) to książka i tak może mi się podobać. Dlaczego? Jest dobrze napisana, lekkim i przyjemnym w odbiorze językiem. Zawiera dialogi, które poruszają czułe struny oraz liczne tajemnice, które stopniowo się wyjaśniają wprawiając czytelnika w radość czy złość. Jak w każdej historii, tak i w "Obietnicy Łucji", znalazłam "czarne charaktery", które mącą, kręcą, przeszkadzają w szczęściu innych i psują atmosferę. Ale czymże byłaby opowieść bez takich osób? Nudą! Wszędzie wokoło byłaby tylko miłość, radość i szczęście... A tak.... dzieje się, oj dzieje. Chociaż w temacie poszukiwań ojca Ani, jak dla mnie poszło zbyt łatwo, liczyłam na bardziej skomplikowany proces, na poszukiwania na większą skalę.
I tak jest właśnie z debiutancką powieścią Doroty Gąsiorowskiej. Mimo, że większość tajemnic i wyjaśnień poszczególnych wątków odgadłam na długo przed kartami powieści to i tak lektura nie była stratą czasu a wręcz jego umilaczem. Bo nie sztuka napisać samymi zagadkami, tak trudnymi, by czytelnik do końca nie wiedział kto, co, po co i dlaczego (choć i takie książki lubię). Sztuką jest tak opisać wydarzenia i relacje międzyludzkie, by czytelnika zainteresować, zaintrygować i sprawić, by przeżywał to co czyta. Uważam, że jest to debiut udany i chętnie przeczytam kolejną powieść autorki.
Gąsiorowska w bardzo ciekawy sposób opisała uczucia i emocje, które targały bohaterami podczas podejmowania ważnych życiowych decyzji. Charakter tych ludzi nakreśliła z zegarmistrzowską precyzją, czytając o Łucji, Ani czy Antosi czułam, że znam je osobiście. Że potrafię odgadnąć co powiedzą czy zrobią w danej sytuacji. W tej powieści żaden bohater nie może poczuć się niedopieszczony, niedopracowany.
Gdybym miała jednym słowem scharakteryzować powieść albo wybrać słowo kluczowe to byłoby to słowo - moje ulubione ostatnio - tajemnica. Choć właściwie powinnam użyć liczby mnogiej, ponieważ jest tutaj tajemnica Ewy, Eleonory, Lukrecji, Adeli oraz samej Łucji. Jednak w przypadku tej ostatniej bardziej powinnam użyć innego słowa "ucieczka". Przed czym ucieka główna bohaterka? Przed prawdą? Przecież przed nią nie da się uciekać! A może przed przeznaczeniem? Los i serce mają dla niej inne plany, niż ona sama.
Czy tylko ona chowa głowę w piasek zamiast stawić czoło rzeczywistości i odnajdując swój życiowy cel, zdążać do przodu i nie oglądać się za siebie?
O książce mogłabym jeszcze długo pisać, jednak przecież nie chcę Wam zepsuć tej lektury i przyjemności przebywania w Różanym Gaju... Od teraz już zawsze róże będą mi się kojarzyły z powieścią "Obietnica Łucji". A sama książka z sielską wioską na Podkarpaciu pośród łąk, pól i zasp śniegu w zimie. A gdzieś w oddali zamajaczy cień pałacu czekającego na odkrycie jego tajemnic.
Recenzja pochodzi z mojego bloga czytelnicza-dusza.blogspot.com