„Jeśli znasz czyjąś historię, znasz też jego samego. Jeśli nie znasz tej historii, jego też nie znasz.”
To już przedostatnia część przygód Ellie i jej przyjaciół, która wciągnęła mnie w swój świat, chociaż początek może być niezbyt obiecujący, gdyż skupia się wokół rolnictwa. Później na przemiennie pojawia się akcja i kilka rozdziałów względnego spokoju.
Fabuła w większości skupia się na relacjach Ellie z Gavinem, którym musi zajmować się po śmierci rodziców. I to przez niego dziewczyna wpada w większość kłopotów. Powraca również motyw organizacji „Wyzwolenie” - nadal nie wiemy, kto jest jego przywódcą.W książce wyjaśniają się pewne zagadki oraz pojawiają się nowe.
W książce autor pokazuje nam, że jednak wiedza zdobyta w szkole, a zawłaszcza na matematyce, nie zawsze jest bezużyteczna, bo twierdzenie Pitagorasa potrafi uratować życie. I podobnie jak w poprzednich częściach John Marsden, za pomocą Ellie, wysnuwa wiele życiowych mądrości. Epilog zapowiada, że w trzecim tomie będzie się coś działo i już zacieram łapki, żeby go przeczytać chociaż przykro mi będzie rozstać się z tymi postaciami. Również dopiero zakończenie wyjaśnia nam tytuł książki. Autor cały czas pisze naprawdę plastycznym językiem, nie ma problemów z wyobrażeniem sobie tych wszystkich sytuacji.
„Paradoks miłości polega na tym, że miłość rani i uzdrawia. Poprawia ci samopoczucie tylko po to, żeby je popsuć. Dajesz się jej porwać, choć wiesz, że cię zdradzi. A kolejnym paradoksem jest to, że dajesz się jej porwać jako jednostka, bo zakochujesz się w kimś jako jednostka, ale przez to tracisz mnóstwo swojej indywidualności.”
http://magiczneksiazki.blogspot.com/