Koniec jest początkiem

Recenzja książki Zatraceni: Utrata
Autorka nie pisze o niczym nowym, traumatyczne przeżycia, wycofanie się, obwinianie, miłość, nadzieja – wszystko to już było. Ale pomimo tego „Utrata” wyróżnia się pośród innych tytułów i jest wyjątkowa. Dlaczego? Otóż Rachel Van Dyken ma niesamowitą umiejętność zawierania w prostych zdaniach kalejdoskop emocji sprawiających, że powieść staje się tak ujmująca. Jest ich tak dużo i są tak ogromne, że brak słów, by je opisać. Powieściopisarka jest też dobrą obserwatorką ludzi, opisuje sprawy takimi jakie są, jak osoby na nie patrzą, rozbiera uczucia bohaterów na czynniki pierwsze, co sprawia, że jeszcze bardziej można się wczuć w opowieść. Porusza tematy trudne, ale bez problemu sobie z nimi radzi. Ponadto sprawia, że przez cały czas trwania czytania nie ma mowy o znużeniu, cały czas coś się dzieje i to tak intensywnie, że albo wybucha śmiechem albo… płacze.

Bohaterowie. Każdy dopracowany, posiadający indywidualne cechy i różne charaktery. Wielowymiarowi i tacy realni. Polubiłam Kiersten za to, że mimo wszystko znalazła w sobie siłę i odwagę, by coś zmienić, by wyjść z tego zawieszenia, w którym tkwiła. Pokochałam Westona miłością wielką za jego osobowość. Flirtuje, jest zabawny, opiekuńczy, potrafi słuchać i obserwować. Jeśli gdzieś na świecie są tacy mężczyźni, to chce poznać jednego, zazdroszczę Kiersten takiego przyjaciela. Na uwagę zasługują też Lisa oraz Gabe, którzy jako przyjaciele są niesamowici i zawsze gotowi by być obok, nie raz rozśmieszali i pomagali. Nawet wujek Jo zyskał moją sympatię tym jakim był przyjacielem, a zarazem opiekunem. Nie wiem jak bardzo bym się starała nie znajdę nic do czego mogłabym się przyczepić jeśli chodzi o postacie.

Mało która książka dostaje ode mnie maksymalną ocenę, ale „Utrata” jest tak wspaniała, że bez wątpienia na to zasługuje. Od pierwszych stron wczułam się w wydarzenia i z niecierpliwością, a zarazem obawą przewracałam kolejne strony. Coś mi mówiło, że to co zastanę w dalszej części sprawi, że będę płakać. Historia jest dopracowana, przemyślana i naładowana emocjami, które uderzyły we mnie jak huragan, śmiałam się, płakałam, wzruszałam i dumałam. Wraz z bohaterami przeżywałam ich perypetie i trzymałam kciuki, by było dobrze. Już dawno żaden tytuł tak mną nie wstrząsnął i nie wywołał takiej lawiny emocji. Rachel Van Dyken podbiła moje serce i już nie mogę doczekać się kolejnych jej książek – liczę, że zostaną u nas wydane.

Cała recenzja --> http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/2015/02/koniec-jest-p...
0 0
Dodał:
Dodano: 16 II 2015 (ponad 10 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 262
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Irena
Wiek: 36 lat
Z nami od: 27 VII 2012

Recenzowana książka

Zatraceni: Utrata



Kiersten nie jest zwykłą dziewczyną. Ścigają ją koszmarne echa wydarzeń sprzed dwóch lat. Od tamtej pory woli unikać zobowiązań, a smutek jest jedynym znanym jej – i dlatego bezpiecznym – uczuciem. Gdy poznaje Westona, wydaje się, że dzięki niemu wyjdzie z ciemności na słońce. Ale nie wie, że czas nie jest jej sprzymierzeńcem. Choć Wes sądzi, że potrafi ją ocalić, to dając jej wszystko, jednocześn...

Ocena czytelników: 4.69 (głosów: 23)
Autor recenzji ocenił książkę na: 6.0