Zatoka Latarni

Recenzja książki Zatoka Latarni
Za oknem śnieg przykrył wszystko piękną białą pierzynką. Zima wreszcie do nas zawitała. I choć bardzo lubię tą porę roku i z przyjemnością wybieram się wraz z dziewczynami na harce w śniegu, to wieczory lubię mieć tylko dla siebie. Wszyscy już śpią, wiatr huczy w kominie, a ja zaszywam się pod ciepłą kołderką z gorącą herbatką w zasięgu ręki i pozwalam sobie na chwileczkę zapomnienia. Uwielbiam takie wieczory z lekturą w dłoni. Choć wiem, że gdy książka mnie wciągnie, to ta chwileczka bardzo mi się wydłuża. Marzną mi stopy, gorąca herbatka już dawno jest wypita, a ja zazwyczaj wracam do rzeczywistości wtedy, gdy wskazówki na zegarku dawno zapomniały kiedy minęły północ. Nie jestem pewna, czy to kwestia mojego uzależnienia, czy tego, że powieści, po które sięgam są po prostu takie wciągające. Ale wiem jedno. Kocham to!

Tym razem mój wybór padł na "Zatokę Latarni" autorstwa Kimberly Freeman. Jak dotąd nie miałam okazji czytać książek tej autorki, to było moje pierwsze spotkanie z jej twórczością. Ale już po przeczytaniu notki wydawniczej na ostatniej stronie okładki wiedziałam, że to tematyka w sam raz dla mnie. I powiem Wam szczerze, że się nie myliłam

"Zatoka Latarni" to historia dwóch kobiet. Jedna z nich żyła na początku XX wieku. Należała do średniej klasy, a jej mąż był bardzo bogatym i wpływowym przedsiębiorcom. Rodzina jej męża czyli Winterbournowie od lat zajmowali się wyrobem biżuterii. Ich prace były słynne na cały świat i rozchwytywane jak świeże bułeczki. A teraz jeszcze otrzymali oni bardzo ważne zlecenie. Wykonanie niezwykle kosztownego i pięknego dzieła dla samej królowej! Cóż to był za zaszczyt! Niestety Arthur Winterbourn podobnie jak jego pozostali członkowie rodziny, był człowiekiem bardzo podejrzliwym. Wszędzie dookoła widział jedynie złodziei, którzy tylko czekają by go okraść. Dlatego też postanowił osobiście dostarczyć ten cenny dar na miejsce. A w swą długa podróż zabrał ze sobą żonę - Izabellę. Nie tylko dlatego, że tak wypadało, bądź dlatego, że tak bardzo chciał mieć swoją żonę tuż obok. Arthur chciał także w ten sposób sprawić by kobieta zapomniała o nieszczęściu jakie ich dotknęło. Prawie trzy lata temu bowiem Państwu Winterborn zmarł synek przeżywszy zaledwie 15 dni. A Izabella wciąż nie mogła otrząsnąć się po śmierci jej kochanego Daniela. Kobieta nie potrafiła zapomnieć o synku. Wciąż nosiła po nim żałobę, co bardzo nie podobało się jej mężowi. Arthur bowiem uważał, że kobieta już dawno powinna zapomnieć o tym nieszczęściu. Dla niego śmierć chłopca nie była niczym nadzwyczajnym i denerwowało go zachowanie małżonki. Niestety plan Arthura legnie w gruzach. Podczas podróży w pewnym momencie bardzo psuje się pogoda. Potworny sztorm łamie statek na pół jak zapałkę. Ludzie uciekają do szalup ratunkowych. Starają się przechytrzyć żywioł. Jednak z katastrofy udaje się uratować tylko Izabelli. Kobiecie, która postanawia wykorzystać tę szansę i zmienić swoje życie na lepsze. Uciec od znienawidzonej przez nią rodziny jej męża, zapomnieć o upokorzeniach i złym traktowaniu. Postanawia żyć na nowo. Jednak czy to możliwe, gdy rodzina jej męża podejrzewa ją o kradzież i morderstwo? Czy uda jej się ukryć? Uciec? Jak myślicie?

Jak wspomniałam na początku, książka ta opowiada historię dwóch kobiet.Żeby poznać tę drugą musimy przenieść się do 2011 roku. Do kościoła, w którym Libby opłakuje właśnie śmierć swojego ukochanego. Mark nie był jej mężem. Nie był także narzeczonym ani chłopakiem. Był mężczyznom, którego poznała w pracy, w którym się zakochała i dla którego zrobiłaby wszystko. Libby była kochanką. Mark bowiem miał żonę i dzieci, do których wracał każdego dnia. Dziewczyna pogodziła się z tym, choć nie było jej łatwo. Jednak miłość do tego mężczyzny sprawiła, że wszystko potrafiła przełknąć, by tylko byli razem. Niestety pewnego dnia Mark umiera. To tętniak. A Libby pozostaje sama ze swoim bólem. Nikt przecież nie wiedział o jej istnieniu... Dziewczyna postanawia zatem zmienić swoje życie i wrócić do rodzinnego miasteczka, w którym nawiasem mówiąc nie była zbyt mile widziana. Bedąc jeszcze nastolatka popełniła głupi, szczeniacki błąd, który kosztował ja bardzo wiele. Od tego dnia Libby nie potrafiła spojrzeć w oczy nikomu z miasteczka. A w szczególności siostrze, która przez te 20 lat unikała jak ognia. Jednak po śmierci Marka dziewczyna postanawia naprawić stosunki z siostrą. Tym bardziej, że jej ukochany kilka lat temu kupił jej tam mały domek. Czas więc stawić czoła duchom przeszłości. Ale jak dalej potoczą się jej losy? Przeczytajcie same

Czytając te dwa opisy pewnie zastanawiacie się co łączy te dwie kobiety? Już Wam wszystko wyjaśniam. Przede wszystkim ukochany Libby - Mark pochodził z rodu Winderbournów. Zatem zatopiony statek Aurora oraz historia zaginięcia słynnej kosztownej buławy dla królowej bardzo go interesowała. Klejnot ten bowiem do dziś się nie odnalazł. Poza tym statek ten zatonął tuż u wybrzeży miasteczka, w którym dorastała Libby. A domek, który Mark jej kupił stał tuz obok latarni, w której kilkadziesiąt lat temu znalazła schronienie Izabella. Niesamowite prawda? Więc pewnie domyślacie się już, że czytając tę powieść czeka nas mnóstwo bardzo emocjonujących momentów. Ciekawe zwroty akcji i odkrywanie tajemnic z przeszłości. Choć nie tylko, bo poznamy także bliżej nasze obie bohaterki i będziemy im towarzyszyć w ich dalszym układaniu sobie życia na nowo. Nie ukrywam, że oba te wątki są bardzo ciekawe i sama nie wiem, którą z tych historii czytałam z większym zainteresowaniem. Zazwyczaj czytając o Izabelli myślałam o tym, co się dalej stanie z Libby i na odwrót. To tak jakbym czytała dwie książki na raz. Ale tu, te historie były ze sobą ściśle powiązane przez co jeszcze trudniej było mi się oderwać od lektury

"Zatoka Latarni" to powieść o miłości, oddaniu i zaufaniu. To historie dwóch bardzo silnych i mądrych kobiet, które przeżywają w swoim życiu wielki dramat, jednak potrafią się podnieść i stawić czoła rzeczywistości. Tę książkę czyta się szybko, choć ilość stron i drobna czcionka może niektórych zniechęcić. Jednak nie ma co się poddawać. Mnie historia Izabelli i Libby wciągnęła już na samym początku i naprawdę nawet nie zauważyłam kiedy dotarłam do ostatniej strony. Podoba mi się styl pisania autorki. To jedna z tych niewielu książek jakie miałam okazję czytać, która choć już na samym początku wprowadza całe mnóstwo różnych postaci jest tak napisana, że te osoby w ogóle mi się nie myliły. Nie musiałam się cofać, by zerknąć kto jest kim, nie posiłkowałam się dodatkowymi notatkami. Podobnie fabuła. Choć jest bardzo zawiła (w końcu zamierzamy odkryć wielką tajemnicę z przeszłości) jest jednocześnie bardzo przejrzysta i czytelna. Nie myliły mi się wątki i zawsze byłam ze wszystkim na bieżąco. Nawet czytając dość długo o jednej z bohaterek, przeskakując do drugiej z nich byłam wciąż na bieżąco. Nie mam mowy, by się gdzieś pogubić.

Ta książka jest naprawdę piękna. Bardzo mi się podobała. Myślę, że nie tylko dlatego, że lubię tego typu tematykę i takie historie jak ta połykam w zastraszającym tempie. "Zatoka Latarni" to po prostu śliczna powieść, po którą warto sięgnąć. Polecam!
0 0
Dodał:
Dodano: 12 II 2015 (ponad 10 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 183
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: MartaAnia
Wiek: 34 lat
Z nami od: 20 X 2012

Recenzowana książka

Zatoka Latarni



Jest rok 1901. Isabella Winterbourne ucieka od niekochanego męża i jako jedyna wychodzi cało z katastrofy statku u wybrzeża Queensland. Sto dziesięć lat później Libby Slater ze złamanym sercem opuszcza Paryż i wraca do Australii, by prosić o wybaczenie siostrę, która jednak nie umie jej zaufać. Obie kobiety – Isabella i Libby – będą musiały zostawić za sobą dramatyczną przeszłość i nauczyć się żyć...

Ocena czytelników: 5.25 (głosów: 2)