„Strasznie przepraszam, że Cię zawiodłem. Przepraszam, że nie umiałem odczytać, co się dzieje w Twojej głowie, gdy powtarzałaś, że wszystko jest w porządku”.*
Czasem poczucie winy może zniszczyć. Zżera od środka i sieje w głowie myśli, że mogło się coś zrobić, zapobiec nieszczęściu, zauważyć niepokojące sygnały. Wywołuje poczucie iż zawiodło się najbliższych. I nie ważne, że czasem nie da się nie dopuścić do tego, co ma nadejść, że nie jest się odpowiedzialnym za to, że nikt nie żywi urazy…
Holder w dzieciństwie stracił przyjaciółkę, patrzył jak wsiada do nieznanego samochodu i odjeżdża. Rok temu utracił siostrę bliźniaczkę, która odebrała sobie życie. W obydwóch przypadkach katuje się myślami, że mógł zapobiec i jednej i drugiej tragedii. Jest zrozpaczony, załamany, zamyka się w sobie i miewa wybuchy agresji. Utracił swoją siłę i trwa z dnia na dzień, szukając sposobu na przetrwanie jałowej egzystencji. Jednak pewnego dnia na jego drodze staje Sky i świat przewraca się do góry nogami, wypełnia, bólem, strachem, szokiem… ale i nadzieją.
„Hopeless” mnie rozbiło, złamało mi serce i skleiło je na nowo, sprawiło, że cały czas siedzi mi w głowie i sercu. Jak na razie żaden inny tytuł nie pozbawił jej zaczytanego pierwszego miejsca na liście tych najlepszych. Teraz miała jednak godnego przeciwnika, swoją kontynuację- Losing Hope. Jaki jest wynik ich rywalizacji?
Wiedziałam czego mogę się spodziewać po tym tytule i miałam nawet lekkie obawy do tego, by sięgać po niego. Bo po co czytać coś drugi raz tylko z innej perspektywy? Zwłaszcza jeśli byłoby kropka w kropkę podobne do swojej poprzedniczki. No ale to przecież Colleen Hoover, a ona nie zawodzi, zawsze ma coś w zanadrzu i zaskakuje. I jak się okazało nie myliłam się, bo jest tu dużo sytuacji z „Hopeless” widzianych z perspektywy Holdera, ale wiele innych, przed spotkaniem Sky. Można zajrzeć do jego serca i umysłu, zrozumieć postępowanie chłopaka, na nowo odkryć poczucie humoru, urok i czar. Amerykańska powieściopisarka ponownie udowodniła, jak dobrze potrafi opisać uczucia towarzyszące bohaterom, rozebrać je na czynniki pierwsze i między słowami umieszczać w sercu czytelnika. Hoover dba by wszystko ze sobą współgrało i miało sens, nic tutaj nie wydaje się nie być na miejscu czy niepotrzebne. „Losing Hope” jest też wzbogacone o listy pisane przez Holdera do Les, listy czasem zabawne, a czasem poważne, pełne emocji.
Pamiętam, że w trakcie czytania pierwszego tomu chciałam wielokrotnie wiedzieć co myśli i czuje Holder, teraz miałam taką możliwość, co sprawiło, że uwielbiam go jeszcze bardziej. Jak niesamowitym uczuciem było wejrzeć w jego umysł i duszę, zobaczyć Sky jego oczami. Przeszedł tak wiele, a się nie załamał, potrafił być wsparciem i ostoją – nawet gdy nie wiedział co ma robić. W głównej mierze pierwsze skrzypce tym razem gra on, ale faktem jest iż każda postać jest charyzmatyczna, nieprzewidywalna, realna, popełniają błędy, zaskakują, wzruszają, bawią, a nawet i irytują. Nie da się ich nie lubić i z nimi nie zżyć.
„Losing Hope” nie przebiło „Hopeless”, ale jest zaraz za tym tytułem. Sprawił on bowiem, że z miejsca wczułam się w bieg wydarzeń, łapczywie pochłaniałam kolejne zdania próbując uporać się z tym nawałem emocji przewijających się na kolejnych stronach. Nie jestem w stanie zliczyć ile razy się śmiałam i płakałam, ile razy ściskało mi się serce z bólu. Wiedziałam co spotkało Sky oraz Holdera, ale zobaczenie jej cierpienia z jego punktu widzenia połamało mnie na nowo, tak samo jak ujrzenie jego zmagać z tym co utracił i swoim sumieniem. Hoover nie boi się poruszać trudnych tematów, nie robi tego byle jak. Za to właśnie ją lubię, no i za to jak pisze, dbając by każde słowo miało sens, jak wczuwa się w swoje historie, jak przelewa uczucia na papier i przyciąga moją uwagę i nie pozwala mi oderwać się od czytania. Nie mogę przeboleć, że mam już za sobą lekturę tej książki, bo nie wiem ile przyjdzie mi czekać na kolejną powieść Hoover.
Jeśli ktoś czytał „Hopeless” powinien, a nawet wręcz musi przeczytać „Losing Hope”, jest to bowiem dopełnienie całości udzielające brakujących odpowiedzi, ukazującą losy nastolatków z zupełnie innej perspektywy. Pełne emocji, napisane w typowym dla Hoover stylu. Jedno nie istnieje bez drugiego, znajomość tylko pierwszego tomu sprawia, że znasz zaledwie część historii. Seria łamie serce, przewraca świat do góry nogami, a potem prostuje na nowo, tyle, że nie jest on już taki sam…
*Colleen Hoover, „Losing Hope”
http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/2015/02/tracac-nadzie...