Wierzycie w miłość od pierwszego wejrzenia? Przeżyliście kiedyś takie ugodzenie strzałą Amora, że w sekundzie pojawiła się myśl, że to ten jedyny (jedyna)? Czy na drodze do Waszego szczęścia stanęła wojna, waśnie między narodami czy brak zgody rodziców? Wszak nie zawsze miłość pojawia się w czasie pokoju i przy sprzyjających warunkach otoczenia...
Piotr Ochocki jest młodym mieszkańcem Warszawy, który postanawia w lecie 1939 roku udać się do Bedryczan (na północ od Drohobycza), małej wioski na wschodzie kraju, by poznać rodzinne strony swojej matki. Mama Piotra nie żyje, ale pamięć o niej wciąż tkwi w sercu syna i przyjaciółki pani Ochockiej - Marii Kosieckiej, która przyjmuje w gościnę młodego człowieka. Piotr czuje całym sobą, że kocha Bedryczany oraz że tutejsze otoczenie wpływa na niego kojąco i sprzyja zapełnianiu szkicownika. Jednak czy doświadczył wszystkiego wypowiadając te słowa? Wszak wioska składa się tak naprawdę z dwóch części: polskiej i ukraińskiej. Ukraińcy nie darzą sąsiadów sympatią, są wręcz wrogo nastawieni, nie pozwalają dzieciom na wspólne zabawy a młodym na śluby. Każdy kto zdradzi narodowość ukraińską żeniąc się z Polką zostaje niejako odrzucony. Ponadto Ukraińcy po kryjomu zbierają broń i planują walkę z Polakami w chwili, gdy Niemcy zaatakują jako pierwsi. Wszyscy czują, że wojna jest nieunikniona.
Córka Marii - Marta to nastoletnia dziewczyna, które podkochuje się w studencie i zdaje sobie sprawę, że raczej nie czeka ich wspólna i szczęśliwa przyszłość. Dlaczego? Wszystko z powodu silnej potrzeby zobaczenia przez Piotra, do kogo należy piękny głos, który słychać ze stojącej nieopodal domu Kosieckich, cerkwi. Mimo przestróg pań Kosieckich, żeby nie wkraczał na terytorium Ukraińców, bo może to spowodować liczne problemy, Piotr udaje się do świątyni. Kiedy dziewczyna odwraca się i staje twarzą w twarz z młodzieńcem, ich spojrzenia spotykają się i pojawia się iskra. Oboje czują magię chwili, oboje czują, że to TA osoba stoi naprzeciw. I mimo, że wejście kościelnego przerywa magię i Piotr wychodzi to przez długi czas oboje poszukują szansy na ponowne spotkanie. Oboje nieustannie myślą o sobie i pomimo trudności pragną kochać. Wiedzą, że w Bedryczanach ich związek będzie trudny a kto wie czy nie niemożliwy. Przecież Ukrainka - Swieta - jest przyrzeczona przez jej ojca innemu - Jegorowi, człowiekowi, który zawiaduje mającym nastąpić ruszeniu na Polaków. Do tego Piotr wplątał się w konflikt z mieszkańcami ukraińskiej części wioski. A i wojna coraz bliżej.
Dlatego chłopak decyduje się na powrót do Warszawy. W ostatniej chwili udaje mu się jeszcze pożegnać ze Swietą i ofiarować jej srebrny, maleńki krzyżyk, zaś ona pozostawia mu kokardkę, która odpadła z bluzki.
Wybucha wojna, Piotr wraca do Bedryczan, by odnaleźć ukochaną, jednak jej tu już nie ma. Dokąd się udała? Czy Piotr ma nadzieję, że jeszcze kiedykolwiek ją zobaczy. Wstępując do wojska, wie przecież, że będzie zmieniał miejsca pobytu a wojna rządzi się swoimi prawami. Czy Swieta będzie bezpieczna? Czy przeżyje wojnę? Czy jemu się uda? Czy talizman w postaci kokardki będzie go chronił? Zakończenia Wam oczywiście nie zdradzę, napiszę tylko tyle, że finał mocno przeżyłam.
Zresztą podobnie jak i wiele innych momentów powieści. Wszak wojna niesie za sobą okrucieństwo, które zafundowali ludzie, innym ludziom. Dla mnie to niewyobrażalne i wielokrotnie musiałam "odpoczywać" od mocniejszych fragmentów. Mordy na niewinnych i bezbronnych dzieciach wywołały we mnie chyba największą falę emocji. Podpalanie stodół pełnych ludzi, rozstrzelania, gwałty to te elementy wojny, które podziałały na mnie najbardziej.
Na pewno przez sporą część książki miałam podwyższone ciśnienie, kiedy przeżywałam losy głównych bohaterów: Swiety, Marty, Piotra, Marii czy Janka.
Autor wyraźnie napisał w Posłowiu, że opisy masakr dokonanych przez Ukraińską Powstańczą Armię złagodził, by były dla czytelnika przystępniejsze. Jednak dla mnie i tak były niesamowite, czy działania UPA czy sama wojna. Myślę, że osoby delikatne, o słabych nerwach i źle reagujące na tak dużą ilość przelewanej krwi nie powinny jej czytać. Chociaż tak naprawdę warto.
Adrian Grzegorzewski mieszka i pracuje w Londynie, jednak by dać ujście swoim emocjom i tęsknocie za krajem, napisał niniejszą powieść. Sam nazywa ją powieścią historyczną, która powstała w wyniku fascynacji historią oraz rodzinnymi opowieściami na przykład o kresach wschodnich. Na bazie wydarzeń historycznych II wojny światowej z prawdziwymi postaciami tamtego okresu, stworzył wiele postaci fikcyjnych, które otrzymały do zagrania wyśmienite role i dzięki temu możemy przeczytać bardzo dobrą lekturę. Rzeczywistość miesza się tutaj z fikcją w idealnych proporcjach, które wciągnęły mnie na długie godziny. Polecam Wam "Czas tęsknoty".
Recenzja pochodzi z mojego bloga czytelnicza-dusza.blogspot.com