To nie jest książka dla normalnych ludzi

Recenzja książki Inżynier dusz
Dlaczego czytamy książki? To hobby, pasja, nasza własna chwila przyjemności zarezerwowanej tylko dla umysłu? A może to ciekawość lub po prostu nuda? Niezależnie od imperatywu kierującego naszymi dłońmi sięgającymi po książkę, sama pozycja musi mieć w sobie "to coś". Coś, co warunkuje zatrzymanie jej w rękach do ostatniego zdania. I "Inżynier Dusz" taki jest.
Mieliście przyjemność czytać kiedyś książkę zbyt obrzydliwą, aby jej nie skończyć? Taką, którą zamyka się z odczuciem niesmaku lub zażenowania, a za kilka głębszych oddechów znowu za nią chwyta? Jeżeli lubicie tego typu literaturę odsłaniającą przed Wami mroczniejszą stronę Waszej ciekawości - debiut Magdaleny Flery nada się idealnie.

Z początku podchodziłem sceptycznie do tej pozycji. Tytuł kojarzył mi się mocno z mistycznością, sferą sacrum i szczerze powiedziawszy spodziewałem się czegoś w stylu Paranormal Activity lub innych temu podobnych, nadprzyrodzonych wydarzeń. Moje zaskoczenie było ogromne, kiedy spod trudnej treści pisanej jeszcze trudniejszym językiem wyjrzał na mnie mroczny, brudny świat ludzi zwykłych, skrajnie wypaczonych. Akcja "Inżyniera" rozgrywa się w Niemczech w czasach współczesnych. Według mnie dużym plusem tej książki jest fakt, że drugi (czy ważniejszy?) plan akcji rozgrywa się w ciągu ok. 96 godzin w mieszkaniu Niclasa. Główny bohater i psycholog nie opuszczają zatęchłego lokum ani na chwilę, co nadaje całej rozmowie dużej dozy psychodelii i niecodzienności.
Pierwszym planem są zwierzenia Niclasa, który wypowiada się w pierwszej osobie, racząc Davida zatrutą historią ze swojego życia. Pierwszym zgrzytem w czytaniu były trzy początkowe rozdziały, kiedy bohater nie do końca chciał się zdecydować o czym opowiadać. Przestawiona chronologia mocno utrudniała zrozumienie treści, jednak w trzecim rozdziale zaczęły się pojawiać wyjaśnienia i nawiązania, dzięki którym całość stała się klarowna. Tutaj muszę powiedzieć, że opis z tyłu książki nie do końca nawiązuje do jej zawartości. Traktuje prawie całkowicie o pierwszym rozdziale, który jest tylko zaczątkiem, niewielkim trybikiem w całej machinie okrucieństwa jaką Niclas uruchomił zupełnie przypadkiem.
Odnosząc się do samej formy - jest dla ludzi lubiących coś niecodziennego. Każdy rozdział rozpoczyna się fragmentem pozornie oderwanym kompletnie od całości. Mi kojarzyło się to nieco z 'Grą w klasy" Julio Cortázar'a. Jednak w miarę rozwoju sytuacji początkowy niesmak zamienił się w zachwyt, kiedy zrozumiałem, że Niclas przedstawia nam ogromny wachlarz rozkładający się w całej okazałości gdy jesteśmy gotowi. Protagonista pokazuje nam w odpowiednim momencie tylko to co chce i uważa za słuszne, a nie jest osobą, która robi coś nagle. Od pierwszych stron spodobała mi się jego postać i może dlatego tak zachłannie czytałem każde z jego zdań. Należy się jednak przygotować, że język, jakim posługuje się bohater jest trudny i będzie stanowił ogromne wyzwanie dla Czytelnika.
Co do planów akcji, jak wspomniałem są dwa splatające się ze sobą. Nie dajcie się zwieść, rozmowa nie jest normalną, niewinną rozmową. W miarę rozwoju treści kilkakrotnie musiałem odkładać książkę na etapie relacji pomiędzy chłopakami, ponieważ Niclas wykazuje się naprawdę bujną wyobraźnią...a David? Kim jest David? Z początku wydawało mi się to zupełnie jasne, jednak teraz wiem, że czytając "Inżyniera" nie można być pewnym niczego.
Według mnie jest to książka, którą albo się kocha, albo nienawidzi. Przede wszystkim należy czytać ją ze zrozumieniem i najlepiej dwa razy, ponieważ podobno przy drugim czytaniu odsłania przed nami znacznie więcej. Czy tak jest? Nie wiem, dopiero zaczynam wchodzić w relację z Niclasem po raz drugi.
Pozycja jak najbardziej godna polecenia osobom, które lubią kawałek ciężkiej literatury, mroczne, psychodeliczne ja i nie do końca jasne zbiegi wydarzeń. Dla osób o mocnych nerwach i silnej ciekawości, lubiących postaci nietuzinkowe i mocno oddziałujące na Czytelnika. Nie polecam osobom, które nie przepadają za trudnym językiem, wymagającą formą i szukają czegoś lekkiego "do poduszki". To nie jest książka dla "normalnych" ludzi. Mam wrażenie, że jest adresowana do niszowej części koneserów, którzy w całości będą potrafili spijać wszystko, co nam przekazuje. Rzeczą mogącą odstraszyć jest grubość książki, a jest to pozycja, którą należy przeczytać do końca, bo do samego końca jesteśmy wciągani w krwawą grę Niclasa, który czerpie chyba satysfakcję z drażnienia się z nami.
Oceniam ten debiut jako naprawdę dobry, ale i ryzykowny. Autorka musi liczyć się z lawiną negatywnych recenzji a nawet piętnowaniu, ze względu na odważne treści i bardzo specyficzną formę opowieści. Dla mnie jak najbardziej na tak i szczerze polecam gronom tych "innych", którzy szukają czegoś, czego jeszcze nie było.
0 0
Dodał:
Dodano: 06 II 2015 (ponad 10 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 196
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 32 lat
Z nami od: 06 II 2015

Recenzowana książka

Inżynier dusz



Niclas opowiada psychologowi całe swoje życie. Sprawia wrażenie zwykłego, uprzejmego, z pozoru niczym nieodznaczającego się mężczyzny. Wyróżnia go jednak nietypowa praca – jest tanatokosmetologiem – makijażystą zmarłych. Wynajmuje pokój u państwa Bursche. Jest z nimi w dobrych kontaktach, podobnie jak z ich nieletnią córką. Jednak gdy trzynastoletnia Amanda umiera w nietypowy sposób, a jej rodzic...

Ocena czytelników: 6 (głosów: 2)
Autor recenzji ocenił książkę na: 6.0