„Czy jest sens nadal być człowiekiem, gdy pozbędziesz się uczuć?”
„Patriota” to już ostatni tom trylogii, która przypadła mi do gustu. Druga część zakończyła się tak, że jak ktoś już nie chce czytać dalej to nie musi, ale ja z miłą chęcią sięgnęłam po nią.
Trochę brakowało mi Daya, gdyż więcej czasu autorka poświęciła June. Za serce chwycił mnie Eden – młodszy brat Daya, który pomimo tragicznej sytuacji w jakiej się znalazł przez Republikę nadal chce pomagać innym. Co do Elektora Andena jakoś nie zapałałam do niego sympatią, ale też nie nie lubiłam go - autorka jakby na siłę chciała pokazać, że jest on inny niż jego tatuś.
Ta część chyba najbardziej wciągnęła mnie w swój świat. Momentami trochę przewidywalna, a czasami wręcz odwrotnie powodowała, że czytało się ją bez przerwy. Po raz kolejny przenosimy się poza granice Republiki - tym razem do Ross City na Antarktydzie. Jest to kolorowe miasto, całe wypełnione technologią, wynaleziono nawet ciekawy system, który przeciwdziałał przestępstwom (nie chciałabym żyć w nim, za duża kontrola nad ludźmi). Co do samego zakończenia to spodziewałam się czegoś innego i może nawet lepszego.
Mi osobiście trylogia ta się bardzo spodobała. Ciężko mi się jest więc teraz rozstawać z niektórymi bohaterami. Jeśli ktoś lubi antyutopie to na pewno jest to pozycja dla niego.
http://magiczneksiazki.blogspot.com