Poprzednia książka Jennifer Echols, którą przeczytałam spodobała się, więc stwierdziłam, że dobrym pomysłem byłoby sięgnięcie po jej kolejne pozycje. Niestety to stwierdzenie było chyba zbyt pochopne.
Główna bohaterka i zarazem narratorka powieści – Erin, przez całą książkę strasznie mnie denerwowała. Gdy już mi się zdawało, że zacznę ją lubić, robiła coś takiego, że mnie od niej odpychało. Niby miała te osiemnaście lat, a zachowywała się jak rozpieszczona smarkula (którą, notabene była). Co do Huntera to nie lubię takich chłopaków – typ zarozumialca, który wykorzystuje swoją urodę. Najbardziej to polubiłam Summer, koleżankę Erin. Chyba jako jedyna była najbardziej energiczna z tych wszystkich postaci.
Myślę, że ta powieść spodoba się bardziej młodszym czytelniczką niż mnie osobiście. Ogólnie nie jest ona zła. Przez cały czas odkrywamy przeszłość Erin, co jest bardzo interesujące. Brakowało mi jednak zdecydowanie szybszej akcji. Niby coś się pojawiało, ale zaraz znikało. W zakończeniu czytelnik może sobie samemu wiele dopowiedzieć i samemu wybrać czy będzie ono szczęśliwe czy wręcz przeciwnie.
http://magiczneksiazki.blogspot.com