Historię „Dumy i uprzedzenia” zna prawie każdy. Na cały świecie zebrała spore grono fanów, a po dziś dzień wiele czytelniczek chętnie wraca do przygód Elizabeth i pana Darcy’ego. Jeśli zatem lubicie tę powieść Jane Austin, a w dodatku jesteście miłośnikami kryminałów – mam dla Was dobrą wiadomość. P.D. James stworzyła mroczny ciąg dalszy tej historii. „Śmierć przybywa do Pemberley” to dalsze losy państwa Darcy i ich krewnych, przedstawione w charakterze nieco mniej barwnej niż miało to miejsce w „Dumie i uprzedzeniu”. Wiele rozczarowań, niedopowiedzeń, mroczne widmo… to tylko przedsmak tego, co w niej przeczytamy. Wbrew pozorom nie trzeba się martwić – chociaż autorka nie ta sama, klimat zupełnie inny – to wrażenie pozostaje to samo. I chociaż brakuje jej trochę do oryginału, na pewno wielu przypadnie do gustu…
Akcja dzieje się sześć lat po ślubie Elizabeth i Darcy’ego. W ich małżeństwie nie ma tyle szczęścia, ile może się wydawać. Niedopowiedzenia i intrygi to tylko przedsmak ich codzienności. Na domiar wszystkiego w ich rodzinnym życiu dochodzi do tragedii – jeden z jej członków zostaje znaleziony martwy w pobliskim lesie. Jak zginął? Czy prawdopodobne jest… morderstwo? Wszystko jest możliwe. Jednak w świecie tak złożonym z wielu kłamstw, udowodnienie winy będzie bardzo trudne…
Jako fanka Jane Austin musiałam przeczytać ten tytuł. Z drugiej strony miałam jednak pewne obawy, czy historia mi się spodoba, czy kontynuowanie jej przez inną osobę wyjdzie jej na dobre… Przeczytałam ją i muszę powiedzieć, że spodobała mi się. Nie jest to oczywiście fantastyczna kontynuacja, brakowało mi przez całą lekturę pewnej lekkości, jednak ostatecznie przypadła mi do gustu. Przede wszystkim jestem pod wrażeniem stylu pani James. Potrafiła uchwycić tego XIX-wiecznego ducha tamtych czasów. Świetnie oddała każdy detal – nie tylko miejsc akcji, ale również poszczególnej postaci. Widać również, że dobrze naśladowała zaczęte przez Jane Austin wątki, ale dodatkowo nie ulepszała ich po swojemu ani na siłę nie próbowała kopiować jej własnego stylu. Jane Austin jest jedyna w swoim rodzaju, dlatego dziękuję autorce, że potraktowała swoją książkę w taki a nie inny sposób.
Szykując się do lektury tej książki, należy przygotować się na naprawdę długie opisy. Dialogi w rozdziałach są nikłe, autorka bardziej skupiła się na opowiadaniu historii poprzez narratora, który świetnie poradził sobie z relacjonowaniem zdarzeń, ale również z oddaniem emocji. Nie należy się jednak bać tak długich opisów – nie zanudzą Was. Wręcz przeciwnie. Wszystko zostało oddane naprawdę w dobrym szczególe (od akcji po relacje między bohaterami), dlatego czytanie idzie płynnie i z zaangażowaniem. Zaintrygowanie nasz rośnie z przeczytaniem każdej kolejnej strony, więc skończenie lektury nie powinno zająć wiele.
Teraz wątek kryminalny, któremu najbardziej chciałam się przyjrzeć. Trochę czułam niepewność przed lekturą – połączenie historii od Jane Austin i kryminału? Intrygujące, ale niepewne. Na szczęście obawy poszły w kąt, bowiem autorka dobrze sobie poradziła. Umiejętnie połączyła charakterystyczne dla XIX wieku obyczaje z wątkiem zbrodni, który emanował tajemniczością. Do końca utrzymany w dobrym klimacie, dobrze rozwiązany, zero nieścisłości. Myślę, że będzie to tytuł, który dobrze poradzi sobie wśród innych kryminałów.
Mimo wszystko jednak wciąż odczuwam wrażenie, że czegoś mi w niej brakowało. Nie mam pojęcia, co to może być, bowiem wątek kryminalny jest (i to dobry), dobrze nakreślona historia – jest. I przede wszystkim autorka nie starała się zastąpić niezastąpioną Jane Austen. Po przeczytaniu tego tytułu wciąż towarzyszy mi to uczucie, niemniej jednak z miejsca chciałabym ją polecić. Nie tylko fanom podobnych historii czy też miłośnikom kryminału. Przede wszystkim fanom twórczości Jane Austin – macie dobrą okazję, by znów poczuć ten charakterystyczny klimat i znów „pobyć” z bohaterami „Dumy i uprzedzenie”. A to nie byle co. Zachęcam – dobra lektura gwarantowana.