Po spektakularnym sukcesie trylogii "Igrzyska śmierci" autorstwa Suzanne Collins, jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się na rynku kolejne książki utrzymane w podobnym dystopijnym duchu, gdzie walka o przetrwanie nierozerwalnie wiąże się z rozwijającym się wątkiem romantycznym. Pytanie tylko, czy potrzeba nam więcej tego typu historii?
Główną bohaterką, a zarazem narratorką, "Testów", pierwszego tomu trylogii o tym samym tytule autorstwa Joelle Charbonneau, jest Cia, a właściwie Malencia Vale. Wraz ze swoją rodziną mieszka w Pięciu Jeziorach - jednej z osiemnastu kolonii utworzonych po zakończeniu Wojny Siedmiu Faz, która na zawsze odmieniła oblicze świata. Poznajemy ją w dniu rozdania świadectw ukończenia szkoły średniej. To wyjątkowa uroczystość, bowiem z jednej strony oznacza, że oficjalnie wkracza się w dorosłość, z drugiej zaś daje szansę na to, że zostanie się zakwalifikowanym do Testów otwierających drogę na Uniwersytet. Było to największym pragnieniem Cii. Dodatkową motywacją był zaś fakt, że jej ojciec przeszedł pomyślnie Testy i ukończył studia. I choć nigdy nie zdradził jej, na czym one polegały i jak dalej wyglądała nauka, nie przestawała marzyć, że i jej się to kiedyś uda i że da tym samym ojcu powód do dumy.
"Od dzieciństwa przyglądałam się rodzicom oraz innym dorosłym i wyczekiwałam dnia, w którym stanę się jedną z nich - pewną siebie i silną. Jednak teraz czułam się zagubiona jak nigdy dotąd."
Marzenie Cii ziszcza się. Zostaje zakwalifikowana do Testów, a wraz z nią troje innych mieszkańców z jej kolonii. Jest wśród nich Tomas, z którym od lat łączą ją więzy przyjaźni. Tymczasem ojciec wyjawia jej niepokojące informacje na temat Testów i przestrzega, by nikomu nie ufała. Choć trudno jest jej uwierzyć w prawdziwość słów ojca, szybko przekonuje, że miał rację. Testy są zupełnie czymś innym, niż dotąd myślała. Ale teraz jest już za późno, aby się wycofać... Rozpoczyna się śmiertelnie niebezpieczna rozgrywka, od której zależeć będzie nie tylko jej życie, ale również przyszłość bliskich jej osób. Czy jest to więc odpowiedni czas na miłość? I czy słowa "kocham cię" wystarczą, by nie usłuchać ojca i jednak zaufać?
"Wrzucili nas w swoją grę i żądali, abyśmy przetrwali."
Już z okładki powieści atakują nas słowa Jonathana Maberry'ego, amerykańskiego mistrza horroru, dwukrotnego laureata nagrody Brama Stokera, zapewniające nas, że jeśli spodobały się nam "Igrzyska śmierci" Suzanne Collins, to z pewnością przypadnie nam do gustu historia opowiedziana przez Joelle Charbonneau. Nie jestem wielbicielką tego typu zabiegów - porównywania z tytułami, którym udało się wybić spośród tysięcy innych i osiągnąć światowy sukces. Może to być krzywdzące, gdyż z góry spodziewamy się czegoś równie świetnego co wspomniany bestseller i stawiamy zbyt wysoką poprzeczkę trzymanej w ręce książce, zamiast dać jej szansę, by wybroniła się sama. Mimowolnie postrzegamy ją przez pryzmat tej drugiej, znanej, docenionej i poszukujemy w niej lepszych elementów, podobieństw czy uchybień, odbierając sobie tym samym przyjemność z obcowania z lekturą. Jak to więc było z "Testami"? Czy faktycznie mogą się spodobać wielbicielom wspomnianych prędzej "Igrzysk śmierci"?
Odpowiedź brzmi: TAK! Bo choć w historii Charbonneau wyraźnie widać, że autorka garściami czerpała z prędzej napisanych powieści dystopijnych - w tym oczywiście z trylogii Collins (np dystrykty = kolonie, Głodowe Igrzyska = Testy), to pozostaje ona na tyle samodzielną i interesującą opowieścią, że warto poświęcić jej swój czas. Nie oszukujmy się, przecież trudno jest wymyślić coś, czego dotąd nie było, o czym ktoś prędzej nie napisał. Najważniejsze jest to, aby umieć te znane już, momentami przejedzone do bólu elementy wykorzystać na nowo, opowiedzieć wszystko w taki sposób, aby zaintrygować czytelnika. Autorce "Testów" się to udało.
"(...) przyrzekłam w duchu, że bez względu na czekające mnie wyzwania lub zagrożenia nie odrzucę wpojonych mi wartości, aby zdać Testy."
Pierwszoosobowa narracja głównej bohaterki pozwala nam lepiej ją poznać. Kolejno następujące po sobie wydarzenia dają nam możliwość śledzenia stopniowej przemiany Cii. Na początku historii jest optymistką, która śmiało spogląda w swoją przyszłość. Co prawda nie jest do końca pewna, czym chciałaby się zająć, gdyby nie udało jej się zakwalifikować do Testów, jednak wie, że mając u boku kochającą rodzinę, mogąc liczyć na jej wsparcie, z pewnością sobie poradzi. Dzień, w którym dowiaduje się, że jej największe marzenie się spełni, jest początkiem końca jej dotąd szczęśliwego i nieświadomego niczego życia. Zakwalifikowanie się do Testów wszystko zmienia. Cia nagle staje w obliczu wyborów, które nieodwracalnie naznaczą jej dalsze życie. Strach, groza, śmiertelne przerażenie, poczucie zdrady i gniew to uczucia, które odtąd będą jej nieustannie towarzyszyć, a kolejno następujące po sobie noce nawiedzać będą koszmary senne. Tak, Testy to nie przelewki. To gra o najwyższą stawkę, w której wygrają najsilniejsi, najbardziej zdeterminowani i gotowi posunąć się dosłownie do wszystkiego kandydaci. Czy wśród nich będzie Cia?
"Wiedziałam, że to niedobra pora na myślenie o miłości. Napięcie związane z testem, świadomość, że nasze życie jest zagrożone, sprawiły, iż nie mogłam ufać swoim uczuciom."
Jak w każdej powieści młodzieżowej, bo do takiej zaliczają się "Testy", również i tu nie zabrakło wątku romantycznego. Cię i Tomasa od dawna łączyła serdeczna przyjaźń. Fakt, że oboje zakwalifikowali się do Testów, sprawia, że stają się sobie jeszcze bliżsi. Poczucie, że ma się obok kogoś, kogo od dawna się zna, dodaje im otuchy i sił, by zmierzyć się z nieznanym. Oczywiście z czasem przyjaźń ta przeradza się w coś więcej, co jest typowe dla tego typu powieści. Bez miłości dwojga nastolatków byłoby przecież nudno... Ważne jest jednak to, że wątek ów nie przytłacza całej historii, nie wysuwa się jakoś szczególnie przed szereg, a jedynie dodaje rumieńców całości wprowadzając dodatkowe napięcie podczas lektury. Główna bohaterka również w tym wypadku nie zawodzi - nie jest jakąś szczebioczącą, durną dziewuchą wzdychającą na prawo i lewo do ukochanego chłopca, i robiącą na jego widok maślane oczka. Przez cały czas ma bowiem w pamięci słowa ojca, by nikomu nie ufała. Nawet ukochanemu... I jak czas pokaże łączące ich uczucie poddane zostanie wielu próbom. Czy je przetrwa?
Wizja przyszłości stworzona przez autorkę była już wielokrotnie wykorzystywana przez innych pisarzy. Jak to mówią - motyw znany i oklepany. Bohaterom jej powieści przyszło żyć w świecie zniszczonym przez trwającą przed laty wojnę, która ostatecznie doprowadziła do apokalipsy. W tym wypadku była to Wojna Siedmiu Faz. Pierwsze cztery z nich były dziełem ludzi, którzy zapoczątkowali ogólnoświatowy konflikt doprowadzając wszystko do upadku i zniszczenia. Kolejne trzy fazy były czasem, kiedy to Ziemia dokonała na nich odwetu. Obecnie trwają próby rewitalizacji, przywracania kolejnych terenów do takiego stanu, by dało się na nich ponownie zamieszkać. Jednakże skażenie wód, spalona i wyjałowiona ziemia, wszechobecne zgliszcza dawnej cywilizacji oraz zmutowane, śmiertelnie niebezpieczne stworzenia sprawiają, że nie jest to łatwe zadanie. Śledząc koleje losów bohaterów "Testów" jesteśmy świadkami tego, do czego doprowadzić mogą złe decyzje, nietrafione wybory i zwykła ludzka głupota. A najgorsze jest to, że taki czarny scenariusz jest całkiem możliwy. Zwłaszcza jeśli przyjrzymy się temu, co obecnie dzieje się na świecie...
"Testy" autorstwa Joelle Charbonneau to ciekawie zapowiadający się początek trylogii. Z chęcią sięgnę po kolejny jej tom - zwłaszcza, że zakończenie historii nie pozostawia mi żadnego wyboru. Przy tej książce po prostu nie sposób się nudzić. Historia wciąga od samego początku i nawet nie wiadomo kiedy, a już docieramy do jej końca. Tu akcja goni akcję!. Non stop coś się dzieje i nie sposób przewidzieć, co też za moment się wydarzy. Jeśli więc lubicie czytać książki, w których stale coś się dzieje, pełne tajemnic oraz intryg, a do tego okraszone wątkiem miłosnym, to "Testy" powinny się wam spodobać.
Moja ocena: 5/6
http://magicznyswiatksiazki.pl/recenzja-testy-joelle-charbon...