Kolejny tom przygód Zoey i jej wampirzych przyjaciół nie zachwycił mnie w takim stopniu jak kilka poprzednich części. Tym razem lekkie pióro autorek nie wystarczyło do stworzenia ciekawej historii pełnej niespodzianek. Przyłapałam się nawet na odliczaniu czasu do skończenia lektury. Myślę, że mogę powiedzieć wprost - nudziłam się.
Po śmierci Smoka wiele rzeczy uległo zmianie: Neferet opuściła Dom Nocy, Erin zaczęła oddalać od swoich przyjaciół, a na domiar złego w stajni wybucha pożar. Po wydarzeniach, jakie rozegrały się na farmie babci Zoey nic już nie jest takie samo. Teraz wina Neferet i jej prawdziwe oblicze stało się wyraźne jak nigdy dotąd.
Nadszedł ten czas kiedy ponownie zastanawiałam się nad tym, kiedy wreszcie autorkom znudzi się pisanie tej serii i zabiorą się za coś innego. Podczas lektury "Ukrytej" miałam wrażenie, że powoli kończą się im pomysły na dalsze poprowadzenie niektórych wątków. Wydaje się, że wszystko już było, ciężko znaleźć coś nowego, co powali czytelników na kolana. Autorki postanowiły więc sięgnąć po najbanalniejszy z pomysłów - przypomniały sobie o bohaterach wcześniejszych tomów i zaangażowali ich w obecne wydarzenia.
Bardzo mnie zirytował początek książki. Jak łatwo się domyślić, skoro wybucha pożar w stajni, to dużo będziemy czytać o Lenobii i tu pojawia się problem. Autorki bardzo często odwołują się do treści uzupełnienia o tej bohaterce. Robią to zdecydowanie zbyt często, a przecież nie powinny. Uzupełnienia, nie ważne w jakiej postaci, są tylko dodatkami do głównej serii, a więc nie powinny być czymś, do czego warto nawiązywać. Powinno być raczej odwrotnie - to uzupełnienia mają odnosić się swoją treścią do głównego cyklu. Opieranie akcji na aluzjach do "Ślubowania Lenobii" nie tylko przeszkadza w odbiorze, ale i zniechęca do lektury. Przyznam szczerze, że bałam się czytać dalej w obawie przed spojlerami tak cieniutkiej książeczki. Być może i nie poznałam całej akcji "Ślubowania...", jednak po przeczytaniu "Ukrytej" wiem jak ta historia się skończy, a coś takiego nie powinno mieć tu miejsca.
Cokolwiek złego bym nie powiedziała o tej części, to nie mogę zaprzeczyć, że sposób w jaki tworzą swoją historię Kristin i P.C.Cast jest niezwykle subtelny. Obie panie piszą swobodnie, lekko sprawiając, że lektura (nawet jeśli niespecjalnie ciekawa) staje się łatwa i przyjemna w odbiorze. Z racji, że niemal codziennie jeżdżę pociągami, to niezwykle cenię sobie wszelką formę zabicia czasu. "Ukryta" świetnie się do tego nadała, sprawiając, że podróż wydała mi się znacznie szybsza niż była w rzeczywistości.
Podsumowując, ten tom nie zachwyca, tak jak powinien. Brakowało tu suspensu, dynamiki i nieprzewidywalności. Jednak udało mi się wyczuć pewną specyficzną atmosferę. Odniosłam wrażenie, że "Ukryta" to tylko "cisza przed burzą", a ostateczne, starcie dopiero przed nami. Ta świadomość oczekiwania na coś zaskakującego, interesującego i emocjonującego podnosiła mnie na duchu. Mam nadzieję, że kolejny tom okaże się lepszą pozycją do przeczytania.
Więcej moich recenzji na:
http://life-is-short-make-it-happy.blogspot.com