„Mówią, że kiedy umierasz, całe życie przebiega ci przed oczami. Nikt nie mówi jednak o tym, że kiedy patrzysz, jak umiera osoba, którą kiedyś kochałeś, doświadczenie to jest podwójnie bolesne, ponieważ przeżywasz na nowo dwa życia, które niegdyś podążały tą samą drogą.”
Beccę Fitzpatrick polubiłam za jej serię „Szeptem”, więc ucieszyłam się, gdy okazało się, że jej kolejna powieść ma ukazać się w Polsce.
Britt to główna bohaterka powieści i to z jej perspektywy obserwujemy wydarzenia. Wbrew sugestiom innych oraz swojej opinii jest odważną i silną osiemnastolatką oraz bardzo pomysłową. Nie poddaje się i zamiast myśleć tylko o sobie, poświęca siebie dla koleżanki. Korbie pojawiła się na krótko, ale nie zapałałam do niej sympatią. Zachowywała się jak rozpieszczone dziecko, już nie mówiąc o tym, jak reagowała na chłopaków. Jedyną odskocznią od wydarzeń dla Britt są myśli o jej byłym chłopaku – Calvinie.
Autorka bardzo umiejętnie wplotła retrospekcje z życia głównej bohaterki do historii, którą stworzyła. Książkę czyta się jednym tchem (zajęło mi to z 6 godzin), wręcz nie można przestać. Napięcie jest wyczuwalne i to ono nakręca do dalszego czytania. Szkoda tylko, że w pewnym momencie domyśliłam się kto jest tym mordercą. Obraz psychologiczny zabójcy tworzy się na naszych oczach i dlatego powoli można samemu rozwiązać tę zagadkę. Podobał mi się wątek miłosny, który kwitnął w „Black Ice”. Muszę powiedzieć, że kibicowałam im żeby się udało. Powieść naprawdę ciekawa i warta polecenia.
„Śmierć wcale jeszcze nie znaczy, że przestajesz istnieć.”
http://magiczneksiazki.blogspot.com