„Normalność jest przereklamowana.”
C.C. Hunter to kryjąca się pod pseudonimem autorka z USA. W swym dorobku literackim ma już kilka powieści, ale podbój polskich czytelników rozpoczęła od ciepło przyjętej serii „Wodospady Cienia”.
Kyle w Wodospadach Cienia – obozie dla paranormalnych istot – czuje się prawie jak w domu... Prawie, bo nadal nie wie kim jest i nie spocznie dopóki się tego nie dowie. Okazją by poznać prawdę jest przyjazd jej dziadków. Niestety jej nadzieja szybko pryska, bo para staruszków może okazać się podstawiona. Oczywiście to nie jedyne zmartwienie dziewczyny – pojawia się jeszcze duch z amnezją, który mówi zagadkami i ostrzega, że ktoś z jej bliskich umrze... Nastolatka rozpoczyna szaleńczy bieg, by uchronić przed śmiercią przyjaciół, odesłać szybko ducha na drugą stronę, dowiedzieć się kim jest, kto pragnie jej śmierci i wreszcie rozprawić się ze swym rozdartym sercem. Sprawy nie są jednak tak proste jak się wydaje a rozwikłanie ich wcale nie ułatwia sprawy...
„Nie ma gwarancji. Ani w kwestii miłości, ani życia. Ale nie możemy iść przez życie, nigdy nie ryzykując.”
Ta seria jest albo miło przyjęta przez czytelnika, albo powoduje jego rozdrażnienie – takie wysuwam wnioski czytając opinię na temat historii spod pióra Pani Hunter. Ja znajduję się w tej grupie, która z miłą chęcią sięga po książkę... Dlaczego?
Autorka miała całkiem ciekawy pomysł umieszczenia akcji w centrum obozu dla istot paranormalnych (zamieniającego się w szkołę tak na marginesie). Ale najbardziej intrygujący jest fakt tajemnicy, kim jest główna bohaterka – to zastanawia czytelnika od pierwszych stron powieści. Motyw wciąga, sprawiając, że opowieść bardzo szybko się toczy, co oczywiście jest plusem dla pisarki. Choć ciągnięcie tego faktu już przez trzy książki trochę wkurza i wystawia cierpliwość na nie lada próbę... Dlatego też opinia niektórych czytelników jest negatywna – mają dość powtarzania po raz trzeci tego samego schematu. Ja tam jednak należę do tych osób, które chcą poznać każdy sekrecik czy tajemnicę, ale lubię być trzymana w niepewności – to dodaje smaczku.
W końcu jednak w trzeciej części następuje rozwiązanie! Ale coś Wam powiem – choć fakt wychodzi na jaw... nadal oczekujemy informacji kim dziewczyna jest. Ot, autorka tak sprytnie wybrnęła, że w końcu jesteśmy szczęśliwi, nasza ciekawość została zaspokojona... ale kolejna tajemnica zakotwicza się w naszym umyśle i domaga się wyjaśnienia.
Styl autorki jest naprawdę lekki oraz przyjemny – lekturę czyta się naprawdę szybciutko i bez żadnego problemu. To jest niewątpliwie plus, bo nawet jeśli w szkole/pracy jest nawał roboty, można bez zastanowienia oddać kilka chwil tej pozycji, gdyż skończymy ją w oka mgnieniu.
„Błędy. Ludzie je popełniają. I zazwyczaj muszą za nie zapłacić.”
Motyw trójkąta przewija się przez tą serię od samego początku... Derek czy Lucas? Półelf czy wilkołak? No cóż – główna bohaterka ma nie lada wyzwanie i jest poważnie rozdarta. I to kolejny powód do irytacji – bo "skakać z kwiatka na kwiatek" z uczuciami? No błagam Was! Ja tam (z tycimi momentami zmiany decyzji, ale tylko tycimi i chwilowymi) całym sercem jestem za Derekiem. Może momentami zachowywał się jak kretyn... ale no zachowanie Lucasa jest rozwalające (zwłaszcza w tej części).
Nie mniej, przecież w prawie każdym paranormalu mamy do czynienia z trójkątem, więc to już po prostu norma. Chociaż o wiele bardziej chwalę odbieganie od schematu (nie mowa tu o czworokątach itd.) W tym tomie jednak autorka daje więcej spokoju z walką uczuciową i skupia się na innych wątkach. Oby tylko w kolejnej książce nie było powtórki rozterek z tomu drugiego.
Główna bohaterka – Kyle – choć czasami irytuje, nie jest taka zła. Lubie ją i naprawdę współczuje tego całego "bałaganu" wokół jej osoby. Ale dziewczyna daje jakoś radę ze swoimi super mocami, które notabene są świetne (o ile umie ich użyć)! Tylko więcej pewności w siebie, odwagi oraz wiedzy o swoich uczuciach – i nie byłoby w ogóle zarzutu do tej postaci... No ale ideałów też być nie może.
Warto pochwalić autorkę za naprawdę świetny rozwój akcji! W tym tomie pędzi jak błyskawica, co rusz zaskakując nas na każdym kroku. Mało jesteśmy w stanie przewidzieć, co już w paranormalach nie zdarza się tak często, bo z reguły są przewidywalne. Heh, tu nawet moje obstawianie kim jest główna bohaterka poniosło sromotną klęskę. Zapewniam Was – nie ma bata, by ktoś zgadł kim jest dziewczyna. Sama byłam zdziwiona, jak poznałam ten sekret. I to mi się podoba! Efekt zaskoczenia jest zdecydowanie na plus a kolejne tajemnice tylko zachęcają, by sięgnąć po następną część.
„– Zniknęli – powiedział Perry. – W jednej chwili jechali autostradą w srebrnym cadillacu, a potem puf – zamachał ręką na wysokości twarzy – i już ich nie było...”
Coś jednak jest w całej serii, że mimo trochę utartego schematu, książka bardzo intryguje i przyciąga. Gdy tylko do mnie przyszła, wiedziałam, że będzie następna do czytania – co tam, że kilka innych książek wymagałoby recenzji przed nią... Ja muszę poznać dalsze losy tej historii. Normalnie działa jak magnes!
Powtórzę już to, co pisałam w dwóch poprzednich recenzjach – powieść ta jest lekka, sympatyczna oraz idealna na nudę. Nie jest to jednak jakieś fascynujące, czy genialne czytadło. To bardziej jedna z tych mniej ambitnych lektur, po które sięga się po ciężkiej lekturze lub wyczerpującym dniu.
Bardzo lubię serię i z pewnością sięgnę po kolejną część – „Szepty o wschodzie księżyca”, gdy tylko się pojawi (a podobno nastąpi to już w marcu). Bardzo ciekawi mnie jak to się dalej potoczy oraz kim jest Kyle.
Was natomiast zachęcam do sięgnięcia po cykl, ale pamiętajcie, by nie wymagać od serii (jeśli jeszcze nie czytaliście), czy tomu nie wiadomo czego – to miły przerywnik od codzienności a nie arcydzieło, bo ciut wad jednak ma.
Recenzja pochodzi z bloga:
http://mirror-of--soul.blogspot.com/