Jak już wspomniałam w recenzji „Rycerza Siedmiu Królestw”, trzy pierwsze części „Pieśni Lodu i Ognia” (w tym trzecia podzielona na dwa tomy) wystarczyły, by oczarować mnie na zawsze. Pisałam tam również, że niecierpliwie czekam na piąty sezon serialu po to, aby w końcu dorwać kolejne części w serialowych okładkach, a „Rycerz Siedmiu Królestw” nieco umilił mi wlokący się czas oczekiwania. Owszem, tak w istocie było, ale niestety tylko przez parę dni. Do kwietnia jeszcze wiele świtów i zmierzchów, więc trzeba je sobie jakoś zapełnić i wytrzymać. W jaki sposób?
Najlepiej czytając inne opowieści ze świata tej wspaniałej sagi.
Tym razem w moje chciwe ręce trafił „Świat Lodu i Ognia”, czyli nieznana historia Westeros i „Gry o Tron”. Jest to prawdziwa gratka dla fanów Martina, przepięknie ilustrowana kronika dziejów krain Westeros i Essos – od Ery Świtu i Ery Herosów, poprzez tajemniczą Długą Noc, przybycie Pierwszych Ludzi i nadejście Aegona Zdobywcy oraz ustanowienie przez niego Żelaznego Tronu, aż po upadek Obłąkanego Króla, Aerysa II Targaryena – spisana przez maesterów z Cytadeli, septonów i minstreli. Opisuje różne bitwy i rebelie aż do konfliktu między rodami Starków, Lannisterów, Baratheonów i Targaryenów, znanego fanom z lektury sagi. Oprócz tego opisane są również dzieje Valyrii, wszyscy królowie z rodu Targaryenów i ich dokonania na Żelaznym Tronie, krainy Westeros wraz z rządzącymi w nich rodami i wojnami, krainy Essos – Wolne Miasta, Wyspy Letnie, a nawet Asshai przy Cieniu – mapki, drzewa genealogiczne Starków, Targaryenów i Lannisterów (niestety tylko tych trzech rodów) i wiele innych rzeczy, o których w sadze jedynie wspomniano albo zostały całkiem pominięte.
Co do okładki książki – zastanawiało mnie, dlaczego widnieje na niej herb rodu Blackfyre’ów (czarny smok na czerwonym tle), a nie Targaryenów (czerwony smok na czarnym tle), aczkolwiek myślę, że ma to pewien związek z całą historią, a może i nawet z historią opisaną w „Rycerzu Siedmiu Królestw”.
Podsumowując:
Uważam, że „Świat Lodu i Ognia” jest genialnym dopełnieniem „Pieśni Lodu i Ognia”, znacznie przybliżającym czytelnikom uniwersum sagi. Żaden fan Martina nie powinien przejść obok tej książki obojętnie, a i byłaby ona dobrym wstępem również dla tych, którzy jeszcze nie czytali żadnej części.
Można by rzec, że jest to również taka encyklopedia albo podręcznik z historii, ale inaczej. Pewnie wielu z was, podobnie zresztą jak ja, nie przepada za czytaniem takowych podręczników, aczkolwiek „podręcznik” historii Westeros pochłonęłam jak zwykle chętnie i z przyjemnością i gorąco polecam wszystkim fanom sagi i serialu.
+ TO NAJPIĘKNIEJSZA KSIĄŻKA, JAKĄ W ŻYCIU WIDZIAŁAM!