Trochę obawiałam się, po przeczytaniu kontynuacji „Kwiatów na poddaszu” pani Andrews, iż zawiodę się na tej pozycji. Ale nie było tak źle. Cały czas zastanawiam się, skąd autorce przychodziły do głowy takie makabryczne pomysły.
Narratorką powieści jest Heaven. To ona opowiada nam o swoim ciężkim dzieciństwie oraz koszmarach jakie musi przechodzić wraz ze swoim rodzeństwem w rodzinnym domu. Zagłębiając się coraz bardziej w jej historię zaczęła mi ona przypominać Cathy (główną bohaterkę serii o Dollangangerach), a jej brat Tom – Christophera (brata Cathy). Dziewczyna nienawidzi swojego ojca, który nie zauważa jej istnienia, a Tom zaś chce wierzyć, że wszystko może się zmienić. To nie jedyne podobieństwa, które wyłapałam. Nawet schemat był dosyć podobny: niechciane dzieci pozostawiane na pastwę losu przez rodziców. Przerażały nie tylko warunki w jakich przyszło im żyć, ale też bierność dziadka, który był świadkiem czynów jego syna wobec wnuków. Jednak jakoś książka wciągnęła mnie w swój świat i nie mogłam przestać czytać. Na pewno sięgnę po kontynuację jak tylko to będzie możliwe.
Ze wszystkich rodzin zamieszkujących niegościnne dzikie wzgórza Casteelowie są najbiedniejsi i najbardziej pogardzani. Heaven Leigh Casteel jest w swojej rodzinie wyjątkiem. Jakimś cudem ta bystra, ładna dziewczyna, chodząca w łachmanach, żyjąca w wiecznym brudzie i głodzie, terroryzowana przez okrutnego ojca i zmuszana do bezustannej harówki przez macochę, potrafi ocalić marzenia i nadzieję na le...