"Udław się" jest dziełem niedocenionym na rynku polskim. Pomimo tego, że nie grzeszy oryginalnością (podobną tematykę podjął Ellis w "American Psycho", chociaż inaczej przedstawioną; oraz wielu innych...), warto jest się z nim "zaprzyjaźnić". Dlaczego? Aby spadły nam klapki z oczu, aby zobaczyć co jest w stanie zrobić z człowieka społeczeństwo skierowane na konsumpcjonizm i aby dowiedzieć się skąd w większości nas, jakby nie patrzeć, chora chęć bycia "Chrystusem Zbawicielem" dla innych. Najlepszy przykład stanowi sam bohater, Victor Mancini, seksoholik, który z bycia "Chrystusem" uczynił biznes: dławiąc się w restauracjach, pozwalał, aby ratujący go ludzie poczuli się ważni (do samego ratunku należy jeszcze dodać coroczny datek). A wszystko to, aby móc opłacać pobyt swojej matki, Idy, w szpitalu psychiatrycznym, która jest z kolei centrum wszechświata dla syna. Wszechświata, który chciałoby się opuścić; z drugiej strony, jest to niemożliwe - wtedy nie pozostałoby nic, co przykuwałoby uwagę, czemu można by było poświęcić życie, które dotychczas było dyktowane przez owy wszechświat. Ida Mancini wpajała swojemu synowi jedną ważną rzecz, stając się tym samym tą, z ust której padają słowa krytyki skierowane we współczesne społeczeństwo: liczy się tylko świat symboli. Aby przetrwać, należy zastąpić to, co oczywiste, czymś zupełnie nowym, dotychczas nienazwanym. Aby żyć, należy przekraczać granice; po przekroczeniu jednej, następne nie stanowią już żadnego problemu.
Palahniuk jest jak Houellebecq: podziwiasz albo nienawidzisz, nie ma stanu pośredniego. Obojętność jest wręcz niewskazana. Inną cechą wspólną jest fakt, że są mistrzami w opisywaniu kondycji człowieka XXI wieku; obaj czynią to w sposób agresywny, skrajny, wyuzdany (czyli jedyny właściwy, jeśli opisuje się dzisiejszy świat) i niemożliwy do przyjęcia przez czytelnika nieświadomego swojego położenia. Pozostaje jeszcze pytanie: który czyni to lepiej? Zdecyduj sam.