Z Sophie Jordan miałam już styczność czytając „Ognistą” (tą trylogię muszę jeszcze dokończyć), więc postanowiłam sięgnąć po jedną z nowszych powieści, gdyż tamta mi się dosyć spodobała.
„Nie zawsze ci, którzy wyglądają na niebezpiecznych, są tymi, na których trzeba uważać. Czasami to ci niepozorni. Ci ze spuszczonymi oczami i niespokojnymi dłońmi.”
Główną bohaterką jest siedemnastoletnia Davina Hamilton, która wiedzie spokojne i szczęśliwe życie do czasu, gdy w jej domu nie pojawiają urzędnicy rządowi i przekazują jej, że ma w sobie „gen zabójcy”. Jej życie odwraca się o 180o. Przez połowę czasu miałam ochotę potrząsnąć tą dziewczyną z powodu jej użalania się nad sobą (nigdy nie pozwoliłabym sobie, aby ktoś określił mnie, nie poznając mojego charakteru), ale i tak nie była zła. Przeraziło mnie to, jak potraktowali ją jej tak zwani „przyjaciele”. Polubiłam również Seana – szkoda tylko, że autorka tak krótko go opisała. Mam nadzieję, że ta postać rozwinie się w drugim tomie.
„Uninvited” przeczytałam z prędkością karabinu maszynowego, gdyż książka swoją prostotą wciąga niebywale. Podobał mi się pomysł „genu zabójcy” - bo co tak naprawdę powoduje, że ktoś morduje czy popełnia inne przestępstwo? Może rzeczywiście istnieje coś odpowiedzialnego za to, a nie tylko nasze własne decyzje? Pomimo, że powieść jest dosyć schematyczna, porusza problemy jakie mogłyby dotknąć każdego z nas. W dosyć prosty sposób poucza nas, że nie należy wrzucać wszystkich do jednego worka. Pozory często mylą. Czekam na drugi tom, który ma się pojawić w przyszłym roku.
http://magiczneksiazki.blogspot.com/