Czym można zastąpić narkotyk? Dla Sherlocka Holmesa odpowiedź jest prosta - zagadką. Najlepiej taką, którą rozwiązać mógłby tylko on. Tajemnicza śmierć, nigdy niewyjaśnione zniknięcie, otrzymywane co roku perły, enigmatyczny znak czterech na miejscu zbrodni, bezcenny skarb, zdrada, niewyrównane rachunki i wiele innych z pozoru nieskładnych szczegółów - coś takiego powinno się nadać. A to wszystko za sprawą Mary Morstan, która pewnego dnia zapukała do ich drzwi.
Co się zmieniło od czasu
"Studium w szkarłacie"? Jak na razie niewiele. Watson wciąż nie może wyjść z podziwu dla niezwykłych umiejętności Holmesa i oburza go myśl o tym, że zasługi jego przyjaciela mają przypaść w udziale komuś innemu. Martwi się również o jego zdrowie, gdyż z braku zagadek, które mogłyby go na dłuższy czas zająć, Holmes bez żadnego skrępowania sięga po kokainę czy morfinę. Ujawnia się też nadmierne zainteresowanie Sherlocka rozwiązywanymi zagadkami - nie potrafi zaznać spokoju, dopóki sprawa całkowicie się nie wyjaśni. Nabiera również skłonności do filozofowania na różne tematy. Przy okazji próbuje nakłonić Watsona, by i on spróbował sztuki dedukcji, którą przecież tak podziwia.
Pojawia się również wątek romantyczny z Watsonem i Mary w roli głównej. A jednak nasz doktor obawia się, że ludzie posądzą go o chęć wzbogacenia się kosztem panny Morstan, która przecież wkrótce może się stać posiadaczką połowy bezcennego skarbu. Przynajmniej o ile wszystko pójdzie zgodnie z planem. Czy fortuna stanie na drodze do szczęścia tej dwójki? I czy oboje odwzajemniają swoje uczucia? Przy okazji ujawnia się tu spora różnica w światopoglądzie Holmesa i Watsona - chłodna, analityczna postawa i opanowanie tego pierwszego oraz skłonność do uczuciowości i łatwość w okazywaniu emocji doktora. Ale czy to nie dowodzi jedynie tego, że razem stanowią świetny duet?
Nie będzie nam dane samemu rozwiązać zagadki, gdyż Holmes praktycznie wszystkie informacje podaje nam jak na tacy. Mimo to znajdzie się parę szczegółów, które i jego wprawią w zaskoczenie. Pojawią się pewne okoliczności, które utrudnią śledztwo, możemy też liczyć na to, że bohaterowie uprzyjemnią nam chwile spędzone na lekturze, a i sama historia kryjąca się za całą tą intrygą wypada całkiem nieźle. Nieco przeszkadzało mi pozostawienie niektórych zwrotów, chociażby w języku niemieckim, nieprzetłumaczonych, bez żadnych przypisów - ostatecznie wolałabym przecież wiedzieć, o co chodziło w cytatach przytaczanych przez bohaterów.
"Znak czterech" to bardzo dobra kontynuacja przygód Sherlocka Holmesa, która zdecydowanie zachęca do zapoznania się z kolejnymi dziełami autora.
"Zauważył, że choć pojedynczy człowiek stanowi zagadkę nie do rozwiązania, w większej grupie staje się matematycznym pewnikiem."
Recenzja z mojego bloga:
http://krople-szczescia.blogspot.com/2014/12/a-c-doyle-znak-...