Każdego dnia musimy rzucać się w przepaść

Recenzja książki Nocna Szkoła: Zagrożeni
Pierwszy tom serii wzbudził rodzaj zachwytu, drugi nieco rozczarował. Nic więc dziwnego, że do trzeciego podchodziłam z lekką rozerwą. Miałam nadzieję, że autorka mnie zaskoczy i powróci w blasku chwały, ale jednocześnie – nauczona doświadczeniem – wiedziałam, że to nieszczególnie prawdopodobne. Mimo wszystko, jak zakończyłam recenzję drugiego tomu, nęciła mnie psychopatyczna osobowość Nathaniela (i może odrobinkę wątek Allie i Cartera).
Okładka nie nosi już śladu czerwieni obecnej w wizualnej stronie „Wybranych”, czy zieleni „Dziedzictwa”. „Zagrożeni” ubrani są w złoto. Niestety, nie potrafię określić symboliki tego koloru w kontekście książki. Być może nie ma w nim żadnej symboliki, ot koncepcja ładnego wyglądania na półce; a może po prostu nie dostrzegam czegoś ważnego. W miłosnym trójkącie zaszły pewne zmiany. Po pierwsze, postaci po raz pierwszy znajdują się wewnątrz budynku, a nie na tle fasady lub w lesie (akcja zaczyna się zacieśniać i ograniczać przestrzennie). Po drugie, wątek romansowy nie jest jasno ukierunkowany. Tym razem modelka-Allie do nikogo się nie przytula, nie skłania ku konkretnemu wybrankowi. Model-Sylvain wyszedł wyjątkowo kiepsko, zresztą przyznać muszę, że modele z okładek „Nocnej szkoły” w ogóle na kolana nie powalają. Niezmiennie twierdzę, że Wydawnictwo Otwarte stać na więcej. Zwłaszcza, że okładka „Zagrożonych” to spadek formy – jest zdecydowanie najgorsza.
Allie cierpi, więc ucieka. Zostawia w tyle Cimmerię i zwiewa do przyjaciela z przeszłości. Ale życie dziewczyny nazbyt się zmieniło. Ona sama nie potrafi się w nim połapać, więc jak może oczekiwać od osoby z zewnątrz, że uwierzy w bajkę o szkole dla przyszłych „władców świata”? Tymczasem polityczne starcia wdzierają się do szkoły. Coraz mniej istotnym wydaje się zagrożenie spoza murów, a na znaczeniu przybiera konflikt wewnętrzny. Cimmeria z bezpiecznej przystani zmienia się w gęste od strachu, obaw, tajemnic i kłamstw cztery ściany, które zdają się zbliżać do siebie i grozić zmiażdżeniem. Czy Allie wytrzyma presję? Czy członkowie Nocnej Szkoły oraz sprzymierzeńcy Lucindy odkryją, kto jest szpiegiem? Kto zostanie, gdy nadejdzie czas próby? Na domiar złego wszystko komplikują kłębiące się uczucia – Sylvain czy Carter, Carter czy Sylvain? I czy Allie rzeczywiście ma jeszcze jakiś wybór?
„Zagrożeni” różnią się nieco od poprzednich tomów. Dominującym uczuciem podczas lektury jest przytłaczająca świadomość bezsilności. Emocje Allie, która powraca do buntowniczego usposobienia, odcinając się od świata i pozwalając na katowanie raz po raz tymi samymi wydarzeniami, przelewają się na czytelnika, nie dając mu drogi ucieczki. Brakuje w „Zagrożonych” pewnej infantylnej lekkości poprzednich tomów – chociaż target pozostaje niezmieniony – a zastępuje ją nastoletnie cierpienie. Zresztą nastoletnie czy nie, wydaje się całkiem realne.
Daugherty po raz kolejny buduje wewnętrzną intrygę. Światy bohaterów zdają się zacieśniać, ale i obława wokół szpiega również się zaciska. Im bliżej odkrycia zdrajcy, tym – jak na ironię – więcej pytań i wątpliwości. Prawda jest jednak taka, że jeżeli ktoś uważnie czytał poprzednie tomy, bez problemu odnajdzie rozwiązanie wszystkich sekretów. I to akurat spory minus, bowiem po zyskaniu pewności, co do finału, nastrój pryska i zainteresowanie powieścią znacząco spada.
W tym tomie zachowania bohaterów wyjątkowo mnie irytowały. Allie powróciła do buntowniczego usposobienia, ale to bunt podszyty egoistycznym cierpieniem. Za dużo skupia się na sobie, zapominając, że cierpienia nie można sobie zawłaszczyć. Sylvain z pewnego siebie staje się jakiś mięczakowaty. Z kolei Carter stracił rys nieprzystępności i emocjonalnego wycofania, co dla mnie stanowiło główne jego zalety. Promykiem nadziei na płaszczyźnie postaci okazuje się Zoe, moim zdaniem niesłusznie wciąż nazywana przez bohaterów dzieciakiem. Więcej w niej rozsądku, niż w całym miłosnym trójkącie, który skądinąd w „Zagrożonych” utracił swoją romantyczną aurę, spychając ją na boczny tor. Cieszyłabym się, gdyby nie dało to Allie miejsca na użalanie się nad sobą oraz budowania obrazu męczennicy.
Daugherty nie powróciła do „magii” pierwszego tomu serii. „Zagrożeni” nie znajdują się również na tym samym poziomie, co „Dziedzictwo”. Miałam osobliwe wrażenie, że czytam powieść napisaną przez kogoś innego. Mniej akcji, kosztem wewnętrznych rozterek i emocjonalnej chwiejności, to nie coś, czego oczekiwałam. Nowa atmosfera powieści – wrażenie zamknięcia, odseparowania i zagrożenia – były jednak wyraźnie zarysowane i odczuwalne w związku, z czym moja ocena trzeciej części względem drugiej nie spada, a pozostaje na podobnym poziomie. Wciąż jednak mam nadzieję, że Daugherty pokaże coś więcej. Wierzę, że to możliwe.

Po tę i inne recenzje zapraszam na: http://rec-en-zent.blogspot.com/2014/12/recenzja-ksiazki-zag...
0 0
Dodał:
Dodano: 05 XII 2014 (ponad 10 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 249
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Alicja
Wiek: 32 lat
Z nami od: 21 I 2011

Recenzowana książka

Nocna Szkoła: Zagrożeni



Data wydania: 5 luty 2014 r. Akademia Cimmeria stała się dla Allie czymś więcej niż szkołą – była jej schronieniem. Jednak grupa ludzi powiązanych z rodziną dziewczyny próbuje zniszczyć wszystko to, co dla Allie ważne. Co gorsza, ktoś blisko związany z uczniami Cimmerii dopuścił się zdrady i wszystkich opanowuje paranoja. W obawie przed atakiem Nathaniela wybuchają wewnętrzne walki. Jednak to nie...

Ocena czytelników: 5.16 (głosów: 36)
Autor recenzji ocenił książkę na: 4.5