Coś do ukrycia

Recenzja książki Coś do ukrycia
Życie pozbawione bliskich nam osób byłoby bardzo trudne prawda? A co jeśli ci najbliżsi są ale tak jakby ich nie było? Nie rozumieją, ni wspierają, dołują i chcą, aby było się kimś zupełnie innym... O tym między innymi jest ta książka. O samotności, o udawaniu... O tym, ale także o nadziei, zaufaniu, miłości, przezwyciężeniu strachu, byciu sobą... A wszystko to napisane w bardzo zabawny i szczery aż do bólu sposób

Mackenzie ma 22 lata i nienawidzi jak się ją tak nazywa, a rodzice zdecydowanie nie potrafią tego pojąć. Mieszka sama w zupełnie innej części kraju niż rodzina, jak najdalej od złych wspomnień i od osób, które i tak nie potrafią jej zrozumieć. Jednak rodzice właśnie postanowili przyjechać do niej w niezapowiedziane odwiedziny, aby spędzić z nią Święto Dziękczynienia. Kiedy otrzymuje telefon oznajmiający jej, że za 5 minut się spotkają, Max ma tylko moment, aby zacząć działać. Spławić chłopaka, który zdecydowanie nie jest miłym typem, który z całą pewnością nie przypadnie rodzicom do gustu, zakryć wszystkie tatuaże, wyjąć wszystkie kolczyki. Z krwistoczerwonymi włosami nie da się już nic zrobić, ale trudno, to będą musieli jakość przeżyć. Max szybko dosiada się do najmilej wyglądającego chłopaka w całej kawiarni. Wyjaśnia mu sytuację, proponuje chwilowe udawanie jej chłopaka. A ponieważ Cade studiuje aktorstwo i niestety i tak nie ma nic lepszego do roboty, to bez wahania zgadza się pomóc Max. Okazuje się, że to co miało być tylko kilkuminutową farsą zdecydowanie przedłuży się przez rodziców dziewczyny, którzy tak polubili Cade, że nawet nie chcą słyszeć, że nie miałby się zjawić na świątecznym obiedzie...

Myślicie, że szalona, twarda piosenkarka po przejściach, pełna tatuaży i kolczyków, lubująca się niegrzecznych, ostrych chłopakach jakoś dogada się z miłym, przystojnym, bardzo grzecznym i sympatycznym chłopakiem, który studiuje aktorstwo, a w wolnych chwilach zajmuje się wolontariatem? Zapewniam Was, że będzie wesoło. Choć tej dwójce nie koniecznie będzie do śmiechu...

Co ja Wam mogę powiedzieć. Z całą pewnością to, że dobrze bawiłam się przy lekturze tej książki. Wydaje mi się, że autorka także miała fajną zabawę kiedy wymyślała te wszystkie zabawne sytuacje, te dialogi, które swoją drogą idealnie pasują do niegrzecznej i pewnej siebie głównej bohaterki. Na początku napisałam Wam o czym ta książka jest, faktycznie jest ona o samotności, o bólu, o demonach przeszłości, ale nie jest to wcale smutna książka, wręcz przeciwnie, jest to temat opisany w taki sposób, że nie raz można się przy tym uśmiechnąć. Taka fajna komedia romantyczna, którą ja z ogromną przyjemnością zobaczyłabym w formie filmu Także producenci koniecznie o tym pomyślcie Fajne w tej książce jest to, że rozdziały na przemian opisywane są z punktu widzenia Max i Cade. Raz ona jest narratorką, następnym razem on jest narratorem. Dzięki temu możemy poznać myśli, odczucia obu stron. Moim zdaniem super pomysł. Nie będę się już bardziej rozpisywała, pozostaje mi jedynie polecić lekturę tej książki wszystkim, którzy lubią takie zabawne miłosne podchody
0 0
Dodał:
Dodano: 01 XII 2014 (ponad 10 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 181
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: MartaAnia
Wiek: 34 lat
Z nami od: 20 X 2012

Recenzowana książka

Coś do ukrycia



Mackenzie „Max” Miller ma poważny problem. Jej rodzice wpadli właśnie z niezapowiedzianą wizytą do miasta i jeśli zobaczą jej tatuaże, piercing i ufarbowane na wściekłą czerwień włosy, nieludzko się wściekną. Gorzej – gdy spotkają również jej obecnego chłopaka, Mace’a, zapewne zdecydują się ją wydziedziczyć. Max wmówiła im, że spotyka się z sympatycznym i poukładanym gościem, którego poznała w bib...

Ocena czytelników: 5.08 (głosów: 18)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.0