Po przeczytaniu dwóch części perypetii "Szeryfa" Szackiego trudno nie rzucić się jak wygłodniałe zwierzę na część trzecią
I ostatnią. Tym razem zwiedzamy z Autorem i głównym bohaterem Olsztyn, stolicę zimnej i mglistej Warmii, i mierzymy się ze sprawą, która wydaje się z początku rutynowa, a kończy się, jak na dobry kryminał przystało, w sposób zupełnie nieprzewidywalny.
Książka zaczyna się pojedynczą sceną z rozstrzygnięcia akcji, by potem "cofnąć się" w opowieści o kilka dni. Zabieg ten oczywiście nie daje czytelnikowi spokoju, i każe czytać, czytać, czytać... Prokurator już nie jest tym samym energicznym człowiekiem co 9 lat wcześniej, coraz bardziej potrzebuje spokoju, i jak sam mówi, odrobiny szacunku od najbliższych. Wydaje się, że jego życie i rodzina w porównaniu z innymi nie wygląda najlepiej, ale to co się wydaje często nie oddaje rzeczywistości.
Jak to u Miłoszewskiego, świetny opis rzeczywistych miejsc, i umiejscowienie akcji w konkretnym dniu na tle prawdziwych wydarzeń z kraju i ze świata pozwala się wczuć i na daną chwilę uwierzyć w przedstawianą historię. Powieść porusza tym razem problem przemocy domowej, tematyki dla wielu z nas nieobcej. Postacie są charakterystyczne i życiowe, trudno kogoś ocenić, bo zbyt wiele w nim widzimy z siebie samych.
Na jesienne czy zimowe wieczory lektura jest w sam raz, wciąga, zajmuje myśli, nie daje łatwo o sobie zapomnieć. Polecam i tym, którzy już zapoznali się z postacią prokuratora Szackiego (choć chyba Wam polecać nie trzeba), i tym, którzy pierwszy raz (i zapewne nie ostatni) spotykają się z twórczością Autora.