Taniec wymaga zaufania do partnera, który jest tak blisko, że czuje się jego oddech, że w każdej chwili można go pocałować…
Margaret Adler, utalentowana tancerka baletowa, znika pewnego dnia w tajemniczych okolicznościach. Policja jednak jest bezradna, dlatego młodsza siostra dziewczyny, Vanessa, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i rozpocząć własne śledztwo. Dostaje się do prestiżowej Nowojorskiej Akademii Baletowej, w której Margaret uczyła się przed zaginięciem. Choć Vanessa również świetnie tańczy, zależy jej wyłącznie na odnalezieniu siostry.
Wkrótce jednak potencjał drzemiący w młodszej Adlerównie zostaje zauważony przez choreografa Josefa i jego asystentkę Hildę. Piękna, ognistowłosa, utalentowana Vanessa niebawem otrzymuje główną rolę w balecie Strawińskiego,
Ognistym Ptaku. Próby są z dnia na dzień coraz dłuższe i coraz bardziej wyczerpujące, przez co dziewczyna nie ma czasu ani dla przyjaciół, ani na szukanie siostry. Wszystko jednak ulega zmianie, gdy dowiaduje się, że Margaret tuż przed zniknięciem także dostała główną rolę w
Ognistym Ptaku. Ta sprawa przybiera coraz dziwniejszy, niebezpieczny obrót…
Bardzo długo czekałam na powieść z gatunku Young Adult, która nie będzie kolejnym powieleniem tych już istniejących. Na coś naprawdę ciekawego i oryginalnego. No i się szczęśliwie doczekałam, bo właśnie „Taniec cieni” Yeleny Black taki jest.
Nie będzie nowością fakt, że moją uwagę w pierwszej kolejności przyciągnęła okładka – mrok, dym (mgła?) i śliczna, rudowłosa baletnica uchwycona w tanecznej pozie, w sukni z płatków czerwonych róż ulatujących w przestrzeń. Któż by przeszedł obojętnie obok takiej okładki? Na pewno nie ja.
Myślę, że ta okładka perfekcyjnie oddaje mroczny klimat powieści.
Bo tak, „Taniec cieni” jest historią mroczną, trzymającą w napięciu, okrytą delikatnym woalem tajemnicy. Chociaż na początku nie znajdowałam w tej książce niczego intrygującego, to z każdą kolejną stroną, a zwłaszcza pod koniec, historia zaskakiwała mnie coraz bardziej i w efekcie nie mogłam przestać czytać aż do ostatniego słowa. Mnożące się sekrety, misternie utkana intryga, nieustające uczucie niepokoju i niepewności, finał… Finał! Właśnie on najbardziej mi się podobał. Wybuchowy, emocjonujący, wspaniały… Po prostu cudny!
W pełni zgadzam się ze zdaniem na odwrocie okładki – jest to thriller psychologiczny, który z pewnością spodoba się fanom filmu „Czarny łabędź”. W moim przypadku owo stwierdzenie sprawdziło się w stu procentach.
W dwóch słowach: Gorąco polecam!
Dla tych, którzy szukają czegoś lekkiego i przyjemnego do czytania, jest to książka idealna. Zwłaszcza na mroźne wieczory (ale nie tylko).