"Czy poznamy z biegiem lat wszystkie swoje tajemnice? To tylko wątki na osnowie - ale przecież tak było zawsze (...) Wszyscy, pełni nadziei, tkamy swój własny gobelin, nikt nas w tym nie wyręczy."
Historia rozpoczyna się w dniu, w którym Petronella Oortman przybywa do Amsterdamu, by zamieszkać w domu Johannesa Brandta, bogatego kupca, którego niedawno poślubiła. Do tej pory przebywała na wsi, gdzie dorastała pod czułym okiem kochającej matki. Ogrom miasta oraz jego wieczny zgiełk napawają ją przerażeniem. Do tego doszedł strach przed tym, co ją czeka jako żonę majętnego, wysoko postawionego człowieka - czy sprosta jego oczekiwaniom, czy go nie zawiedzie, czy będzie dla niego odpowiednią życiową partnerką. Nim przybyła do Amsterdamu, wyobrażała sobie moment, w którym przekroczy próg nowego domu. Kiedy w końcu do tego dochodzi, okazuje się, że jej wszystkie wyobrażenia na temat tego miejsca nijak mają się do rzeczywistości. Zamiast męża wita ją jego zimna, nieprzyjemna siostra Marin, a jej zachowanie jasno wskazuje na to, że to ona jest i zawsze będzie panią tego domu. Służąca nie okazuje jej należnego szacunku i traktuje z podejrzliwością. Jednak najbardziej zaskakuje ją sam Johannes - trzyma się na dystans, nie okazuje należnych młodej żonie uczuć, a w ramach prezentu ślubnego daje jej wielki, bogato zdobiony kredens, którego wnętrze skrywa replikę domu Brandtów. Nella ma go wyposażyć wedle własnego uznania. Zatrudnia więc miniaturzystę, który w rzeczywistości okazuje się być kobietą. Wykonane przez nią figurki domowników oraz inne domowe sprzęty z jednej strony zachwycają Nellę swym pięknem i kunsztem wykonania, z drugiej zaś napawają przerażeniem, gdyż są niesamowicie realne i tak bliskie pierwowzorom, jak to tylko możliwe. Dołączane do nich tajemnicze, zagadkowe, pełne niedomówień maksymy tylko aby wzmacniają i tak już silne poczucie niepokoju. Kim jest miniaturzystka? Czego od nich chce? Skąd tyle wie o rodzinie Brandtów, o ich sekretach, które od tylu lat skrzętnie skrywali przed całym światem? Czy będzie ich wybawicielką, czy też doprowadzi ich wszystkich do upadku?
- Co to w ogóle znaczy? - pyta zafrasowany. - "Co tylko człek widzi, zabawką mu się mieni."
- To znaczy, że zdaje nam się, że jesteśmy olbrzymami, a to nieprawda.
Mężczyzna marszczy brwi.
- Ano tak. Czyli że powinienem się umniejszać, tak?
- Nie całkiem. Tylko że wszystko... nie zawsze jest tym, na co wygląda.
"Miniaturzystka", literacki debiut Jessie Burton, jest dziełem kompletnym. Doskonale napisanym i zaskakującym na każdym kroku. Którego bohaterowie są barwni, wyraziści, wielowymiarowi, z własną historią i motywami działania. Pełnym tajemnic i niebywałych zwrotów akcji. Podczas lektury ma się wrażenie, jakby spoglądało się przez kolejne dziurki od klucza zamkniętych drzwi, które po kolei otwieramy (jedne delikatnie, inne brutalnie) poznając krok po kroku sekrety, które się za nimi kryją. Tak jak niemożliwością jest przewidzenie tego, co skrywają przed czytelnikiem, tak nie sposób przygotować się na to, co nastąpi tuż po ich otwarciu. A im dalej się posuwamy, tym większy odczuwamy niepokój przed tym, co nas jeszcze czeka. Jednocześnie, przez coraz bardziej narastające napięcie, niemożliwe jest oderwanie się na dłużej od lektury. Ta historia wzywa, kusi, mami, szepcze, by poznać dalsze losy jej bohaterów, odkryć prawdy, które są do odkrycia...
Burton świetnie odwzorowała Amsterdam u schyłku XVII wieku, jego historyczny obraz. Pokazała złożoność drabiny społecznej i zależności przedstawicieli poszczególnych jej klas. Pozycję i władzę Kościoła, a także bogobojność Amsterdamczyków, która częstokroć była jedynie pozorna, na pokaz. Miejsce i powinności kobiety w społeczeństwie. Stosunek mieszkańców miasta do mniejszości narodowych i cudzoziemców w nim zamieszkałych. Hipokryzję przedstawicieli władz. Amsterdam Jessie Burton żyje. Oddycha. Czuwa. Jest pełen zapachów, kolorów, niespodzianek i tajemnic. Pokusić się można o stwierdzenie, iż jest on tak samo pełnowartościowym bohaterem powieści jak cała reszta postaci w niej występujących. Stanowi nie tylko tło dla rozgrywających się tu wydarzeń, ale również w nich uczestniczy.
Dzieło Burton to opowieść o próbie odnalezienia się w nowym obcym świecie, o trudnej wędrówce w kierunku samowyzwolenia, o zrozumieniu siebie samych oraz otaczającego nas świata, o wielkich marzeniach i brutalnie zdeptanych nadziejach, o niespełnionych i nieszczęśliwych miłościach, o dawnych przyjaźniach i niezapomnianych krzywdach, o żądzy i zemście, o niespodziankach, które potrafi zgotować nam życie, o pozorach i rzeczywistościach, ale przede wszystkim o tym, że to my jesteśmy kowalami własnego losu. Nie kto inny, tylko my. To od nas zależy, jak wykorzystamy czas, który został nam dany, jak przeżyjemy własne życie. "Miniaturzystka" zachwyca i urzeka pełnią magii, która ją wypełnia. To piękna i wzruszająca historia, która na długo zapadnie w pamięci niejednego czytelnika. To historia "z gatunku tych, które przypominają nam, dlaczego zakochaliśmy się w czytaniu".
"Co tylko człek widzi, zabawką mu się mieni. (...) I tak dzieckiem zostaje na wieczne czasy."
Moja ocena: 5/6
http://magicznyswiatksiazki.pl/miniaturzystka-jessie-burton-...