"Nie zakochałaś się w nim raz na zawsze. Zakochujesz się za każdy razem, kiedy go widzisz."
Sięgając po tą pozycję obawiałam się, że będzie ona tak samo nudna jak początek drugiej część tej trylogii. Może nudą tutaj nie wiało, ale za to ogromną przewidywalnością. Większość można było już odgadnąć na pierwszych kilku stronach. Kim okazuje się Helena oraz to z kim będzie – na te pytania można odpowiedzieć niesamowicie szybko i nie trzeba czekać do końca, aby poznać prawdę. Jedynym zaskoczeniem dla mnie było to, co w pewnym momencie zrobił Lucas (nie będę spojlerowała, przeczytajcie sami). Szkoda również tego, że wymyślając wojnę Sukcesorów z bogami, autorka tak szybko ją kończy.
Autorka wprowadza nową bohaterkę – Andy, która jest półsyreną. Nie jest jakoś zbyt ważna, ale też nie jest pominięta.
Czego nie lubię w pisarstwie pani Angelini? Tego, że każdy bohater „przeskakuje” od jednego partnera do drugiego, albo nagle się w sobie zakochują. No naprawdę? Ta miłość nie ma niczego magicznego w sobie. Odniosłam wrażenie, że na siłę chce połączyć ich w pary, aby nikt nie był samotny.
Czy polecam tą trylogię? Pod pewnymi względami jest dosyć oryginalna. Podobał mi się pomysł tych całych Sukcesorów oraz to, że bogowie olimpijscy nie są tacy jakby się mogło z początku wydawać. Lecz z drugiej strony czasami wieje nudą i przewidywalnością. No i ten znienawidzony przez wielu – także i mnie - trójkąt miłosny...
"- Sprawiam ci ból? - spytał łamiącym się głosem i spojrzał na nią bezbronnie. - Tylko wtedy, kiedy mnie zostawiasz - odparła i wtuliła się w niego. - Nie opuszczaj mnie nigdy więcej."
http://magiczneksiazki.blogspot.com