Na ostatnią część moich ukochanych „Darów Anioła” czekałam jeszcze długo po tym jak już się pojawiła, ponieważ chciałam tę w starej okładce. Wcześniej, po niekończącym się oczekiwaniu na ostatnią część „Diabelskich Maszyn”, „Mechaniczną księżniczkę”, również w starej okładce, i powolnym gaśnięciu nadziei na to, że w ogóle wyjdzie, martwiłam się, że „Miasto Niebiańskiego Ognia” w starej okładce też może się ukazać bardzo późno albo nawet wcale, ale z wielką radością odkryłam, że wydano je dużo szybciej, i od razu zamówiłam egzemplarz na empik.com.
Pani Clare po raz kolejny mnie nie zawiodła. Znów nie mogłam oderwać się od książki i prawdopodobnie pobiłam swój rekord w liczbie stron przeczytanych w jeden dzień (który dotychczas wynosił ponad 300 stron). Po prostu… Kiedy już raz się wkroczy do magicznego Idrisu, nie można tak łatwo go opuścić
Zwłaszcza, gdy się wie, że Jace, Clary i reszta mają raz na zawsze rozprawić się z szalonym synem Valentine’a Morgensterna i jego armią demonów i Mrocznych Nocnych Łowców.
Książka jest w wielu miejscach zaskakująca i nieprzewidywalna. Nie będę zdradzać fabuły – sami się przekonajcie – aczkolwiek wymienię, co mi się podobało:
– teksty Jace’a (jak zwykle
)
– sporo Magnusa Bane’a (moja ulubiona postać)
– pojawienie się Tessy Gray i nowe oblicze brata Zachariasza (nawiązanie do „Diabelskich Maszyn”)
…i wiele innych elementów
Ogólnie książka wciąga, ciekawi, bawi i wzrusza. Naprawdę niewiele trzeba, by mnie uszczęśliwić
Żałuję tylko i smutno mi, że było to moje ostatnie spotkanie z Nocnymi Łowcami…
…choć mam nadzieję, że nie. Są jeszcze „Kroniki Bane’a”, które ponoć mają wyjść także w wersji papierowej – chętnie się w nie zaopatrzę jak to się stanie. No i autorka podobno pisze coś jeszcze (może o Nocnych Łowcach?
).
Fanów „Darów Anioła” i „Diabelskich Maszyn” chyba nie muszę namawiać do zakupu i lektury
Za to polecam obie serie tym, którzy jeszcze ich nie czytali, a lubią takie klimaty