Z tą książką od początku mam problem. Od chwili kiedy przeczytałam jej opis. Były chwile kiedy na moment te uczucie znikało, żeby za moment znów się pojawić. Znacie „Moją mroczną stronę”? Jeśli nie już dzielę się z Wami opisem nowej dystopii od wydawnictwa YA!:
Teraz już na pewno rozumiecie moje rozterki. Czekolada?! Ludzie, a raczej czytelnicy dzielą się w tym momencie automatycznie na dwa obozy, tych odrzucających automatycznie tę serię oraz tych, którzy może z czystej przekory, a może z ciekawości zajrzą ostrożnie do wnętrza świata Ani. Ja niemal automatycznie zdecydowałam się na drugi obóz. Choć sceptyzm odszedł odrobinę zbyt późno. Ale przynajmniej wyciągnęłam już na początku wnioski, które jak mantrę powinien stosować każdy czytelnik. Nigdy nie oceniaj książki po opisie! Bo to o okładce chyba każdy już słyszał, nie?
No to teraz do konkretów. Jak już przeczytaliście w opisie główna bohaterką tej serii jest Ania, która właściwie sama rozporządza wychowaniem swoim i dwójki swojego rodzeństwa. Odkąd jej rodzice zostali zamordowani opiekę przejęła nad nimi przykuta do łóżka babcia. Do tego momentu ta historia wydaje się być bardzo życiowa, realna. Ale nie na tym kończą się problemy Ani. Większych problemów przysparzają jej dwie inne rzeczy, jej pochodzenie oraz temperament. Choć może jedno z drugim da się jakoś połączyć. W końcu Ania to córka nie żyjącego już mafiosa, a cała jej rodzina zajmuje się nielegalnym rozprowadzaniem i produkcją czekolady. A w końcu każdy zna tę zasadę „co w rodzinie to nie zginie”.
Jedna rzecz mnie drażniła jedynie w głównej bohaterce. Jej niezdecydowanie wewnętrzne. Ona ciągle i ciągle walczy sama ze sobą. Nie chciała być taka jak jej ojciec dlatego poszła do katolickiej szkoły, często przebywała w kościele i niemal nałogowo się spowiadała. Wszystko aby być bardziej podobną do matki. Mam nadzieję, że ta jej wewnętrzna walka nie potrwa długo bo my jako obiektywni czytelnicy z góry widzimy, które elementy jej charakteru wydają się być wymuszone, a które autentyczne. Zresztą czym szybciej zda sobie sprawę, że jest prawdziwą córką swojego ojca tym lepiej dla nas, czytelników. (I proszę niech to nie będą moje kolejne oczekiwania!)
I właśnie przy tym wątku chciałabym przystanąć. Mafia. Dla mnie to największy plus tej książki. Coś nowego, coś o dużym potencjale. Jeszcze nie do końca zrealizowanym, ale do tego zdążyłam już przywyknąć, że pierwsza część służy tylko wprowadzeniu i nie odsłania wszystkich kart. Pisząc przywykłam nie mam na myśli zaakceptowałam, ale to inna historia. Najważniejsze jest, że autorka ma możliwości i będę bardzo rozczarowana jeśli nie sięgnie po nie. Porachunki i trochę niezdrowe i bardzo niebezpieczne oddanie sprawie rodziny. Jestem zdecydowanie na tak! Liczę na dobrą młodzieżówkę z mafią na pierwszym planie. Już w „Mojej mrocznej stronie” czuć taki klimacik, który pomagał mi na samym początku przewracać kolejne strony powieści. Później ciekawość pochłonęła mnie w całości i sprawiła, że pochłonęłam książkę o wiele zbyt szybko. Jeśli się nie mylę nie całe dwa dni i było pozamiatane.
Swoją drogą naprawdę żałuję, że papa Ani nie pojawił i już nie pojawi się osobiście na kartkach powieści. To mogłaby być niesamowita postać. Skąd wiem? A stąd, że Ania co po chwile serwuje nam słowa wypowiedziane przez głowę mafijnej rodziny. Swoją drogą gdyby autorka zdecydowała się na pozostawieniu wśród żywych jego postać miałaby szanse dać Ani więcej tej „mrocznej strony”. Bo tak naprawdę póki co więcej takich scen przeżywała i obejrzała główna bohaterka gdy była młodsza. Nie licząc kilku wyjątków, które tylko potwierdzają tę regułę. Więcej nazwijmy to „mrocznych scen” z góry wrzucam do coraz większego koszyka z oczekiwaniami na kolejne tomy.
Pojawia się także wątek miłosny. Zresztą to było tak pewne jak to, że po A następuje Ą. Nie przypadł mi ten element do gustu. Kolejna zakazana miłość rozwijająca się w błyskawicznym tempie z milionem przeszkód. To prawie klasyk. A i jeszcze były chłopak, który okazuje się największym dupkiem na świecie. Nawiasem mówiąc przysparza on więcej szkody niż pożytku.
Zdecydowanie wątek miłosny to wada przynajmniej dla mnie. Po takiej ilości przeczytanych książek po prostu liczę już na coś więcej.
„Moja mroczna strona” podawana jest jako dystopia ale nie jestem jakoś przekonana do czego zaliczyć tę powieść. Jest przyszłość to science fiction też może wejść do gry. Jest mafia, intryga, morderstwo, czyli o kryminał także zahaczyliśmy. Ze względu na trudności życiowe i młody wiek bohaterki mogłoby to być również Young Adult.
Nie wiem w jaką stronę ta seria pójdzie, ale co by się nie działo pozostanie to literatura młodzieżowa, która naprawdę rzadko pozwala sobie na obranie zdecydowanego jednego kierunku.
I jeszcze raz powtarzam, niech ta czekolada z opisu, nie będzie powodem, przez którą odłożycie tę powieść do czytelniczej nicości. Bo przecież tą czekoladę autorka mogłaby zastąpić narkotykami albo każdą inną nielegalną w naszym współcześnie świecie rzeczą. Ale nie oto chodzi. Bo akcja powieści „Moja mroczna strona” to nie nasz świat i każda inność i nowość powinna być traktowana jako atut.
Koniec mojego orędzia;)
pokolenie-zaczytanych.blogspot.co,