"Niech pan po prostu poleca nasz hotel i wraca jak najczęściej".
Zastanawialiście się kiedyś, czy chcielibyście żyć wiecznie? Przypuszczam, że każdy z Was, w swoich rozmyślaniach rozpatrywał taki scenariusz. Przechytrzenie śmierci to bowiem chyba największe marzenie ludzkości. Marzenie, które jak pokazuje fabuła książki pod wiele mówiącym tytułem "Hotel Vitam Aeternam" – może stać się również przekleństwem. Wiecznym przekleństwem.
Krzysztof Swoboda to trzydziestoletni obserwator, który w kraju, gdzie lato trwa zazwyczaj niecałe dwa miesiące - stara się przedstawić czytelnikom szarą rzeczywistość w krzywym zwierciadle, ze szczyptą ironii i potrzebnego poczucia humoru. Jest mężem i sympatykiem literatury science-fiction. Lubi pisać o czym tylko się da.
Grupa przyjaciół postanawia wyruszyć w Bieszczady. Po rozbiciu obozu, bohaterowie rozpoczynają zabawę w podchody. Małżeństwo Sikorskich – Klaudia i Darek podczas swojej wędrówki, naznaczonej zmęczeniem i małym upadkiem Darka - postanawiają zanocować w przypadkowo odkrytym hotelu pod nazwą "Vitam Aeternam", który na pierwszy rzut oka wydaje się nieco zaniedbany. Dyrektor hotelu bardzo chętnie przyjmuje wędrowców, prosząc ich o podpisanie obowiązującego gości regulaminu. Klaudia i Darek nie wiedzą jednak, że hotel ten nie jest tym, czym na początku się wydaje. Pobyt w tym miejscu bowiem na zawsze zmienia ich podejście do życia.
"Hotel Vitam Aeternam" to mini-powieść, której elementy fabularne pozwalają zakwalifikować ją do gatunku powieści z dreszczykiem. Krzysztof Swoboda od samego początku stworzonej przez siebie historii raczy czytelnika mrocznym klimatem, powodującym zaciekawienie i niemałą dawkę strachu. W trakcie lektury tego dzieła poczujecie się bowiem niczym w kinie, na krótkometrażowym horrorze wywołującym dreszcze i przerażenie. Takie elementy fabuły jak tajemniczy, zaniedbany hotel w Bieszczadach znajdujący się na wzgórzu, wiecznie miły i uczynny dyrektor hotelu, dziwnie zachowujący się goście oraz przyprawiające o gęsią skórkę koncerty ku czci chorób – to niezaprzeczalnie motywy, które wzniecają zaciekawienie całą, tajemniczą historią. Autorowi, oprócz stworzenia odpowiedniego klimatu swojej książki udało się także stworzyć plastyczne opisy postaci, z jakimi musieli zmierzyć się główni bohaterowie - pół człowiek, pół pająk czy zjawy rodem z "Nocy żywych trupów" - jak powszechnie wiadomo działających na naszą wyobraźnię. Muszę przyznać, że podczas lektury tego utworu, w mojej głowie cały czas pojawiały się mroczne obrazy hotelu i wydarzeń, jakich byłam świadkiem. Warstwa grozy została więc odpowiednio dopracowana, wywołując pożądany efekt strachu.
Oczywiście nie bez przyczyny Krzysztof Swoboda nadał taki tytuł swojej książce. Tytuł oparty na znanym łacińskim zwrocie - "ad vitam aeternam", znaczący "do życia wiecznego". Otóż historia istnienia tajemniczego hotelu i jego śmiertelnego przeznaczenia – stała się przyczynkiem do rozważań na temat ceny, za jaką jesteśmy w stanie przedłużyć swoje cenne życie. Autor z widoczną przewrotnością polemizuje z czytelnikiem na ten temat. Postępowanie małżeństwa Sikorskich, jak również innych bohaterów ukazanych w tej historii każe zastanowić się nad tym filozoficznym problemem. Myślę, że każdemu czytelnikowi tego dzieła, prędzej czy później nasunie się pytanie dotyczące ludzkiej natury – Czy pragnienie życia warte jest zapłacenia najwyższej ceny? Szkoda jedynie, że warstwa filozoficzna nie została trochę bardziej rozbudowana, poprzez szersze przemyślenia Klaudii i Darka – tego mi bowiem zabrakło w tej historii.
Zagłębianie się w historię hotelu Vitam Aeternam w ogólnym ujęciu przyniosło mi większą frajdę, niż niejeden film grozy, który oglądałam. Wartka akcja, parę nagłych jej zwrotów, klimat iście horrorowy i do tego wszystkiego, skłaniająca do przemyśleń puenta na końcu – pozwalają mi polecić Wam tę mini-powieść. Lektura na jeden wieczór, której echa zapadają w pamięć. Wiem teraz także, iż odtąd będę bała się pukać do drzwi podejrzanie wyglądających hotelów.
http://www.subiektywnieoksiazkach.pl/