Na basenie w Gdańsku zostają znalezione okaleczone zwłoki mężczyzny. Został on zamordowany i pozbawiony gałek ocznych, za jego uchem odkryto tajemniczy tatuaż. W krótkim czasie pojawiają się kolejne zwłoki a śledztwo przeradza się w poszukiwania seryjnego mordercy. Nadkomisarz Maciej Szwerman i młodszy aspirant Jerzy Woźniak mają pełne ręce roboty, i mimo, że działają dosyć szybko i sprawnie, zawsze pozostają o krok za mordercą.
W moim odczuciu jest to bardzo nierówna książka. Z jednej strony naprawdę dobry pomysł na fabułę i śledztwo, z drugiej dosyć przeciętne wykonanie i zdecydowanie za szybko poprowadzona akcja. Do tego trochę się rozczarowałam, kiedy okazało się, że „Sanktuarium śmierci” to wznowiona przez inne wydawnictwo i pod innym tytułem „Siostrzyczka”, którą mam na półce od jakiegoś czasu. Nie lubię być w ten sposób zaskakiwana.
No ale wróćmy do fabuły. Jak już wspomniałam pomysł dobry, naprawdę mnie zaintrygowała ta fala morderstw, która nagle przetoczyła się przez Gdańsk. Tylko problem w tym, że przedstawienie tak skomplikowanej intrygi na dwustu stronach nie jest najlepszym rozwiązaniem. Wiele wątków, i to dosyć istotnych, jest tak pobieżnie przedstawionych, niektóre ledwie wspomniane, że czytelnik prawie nie jest w stanie zarejestrować tego, że miały miejsce. Gdyby autor trochę rozbudował książkę, to myślę, że mogłaby z tego wyjść całkiem zgrabna powieść. A tak ta książka przypomina mi trochę odcinek serialu CSI, każde morderstwo rozwiążemy w 45 minut. Zdecydowanie za szybko, szczególnie, że czytelnik, kiedy sięga po kryminał oczekuje kilku godzin pełnych napicia i dreszczyku emocji, a tutaj nie ma nawet kiedy tego napięcia i dreszczyku poczuć.
Główni bohaterowie dają się lubić, ale ich charakterystyka jest praktycznie żadna. Coś tam niby jest wspomniane o ich życiu prywatnym, ale są to takie drobnostki, że po prostu nie ma możliwości zżyć się z nimi.
No i zabił mnie pan nadkomisarz, który uciekając po wybuchu odwrócił się i tak po prostu sobie założył, że ten, kto biegł za nim nie żyje. Bo po co sprawdzać.
Podsumowując, czyta się błyskawicznie, w ogóle wszystko w tej książce dzieje się błyskawicznie. Dosyć fajna lektura, o ile szukacie czegoś niezbyt wymagającego. Jeśli ktoś spodziewa się przyprawiającego o dreszcze kryminału, może się rozczarować.
Więcej recenzji na blogu
http://magiczna-czytelnia-viconii.blogspot.com/