"Droga" McCarthy'ego była pierwszą powieścią tego autora, z którą miałam do czynienia i wiem, że nie była ona ostatnią.
Postapokaliptyczna wizja świata - popiół, czerń, zimno, "obojętne słońce", martwa natura, a w tym wszystkim dwójka ludzi, których bliskość porusza. Ojciec i syn przemierzają pustkowie. W jakim celu? Ano w szczytnym - aby przeżyć jeszcze jeden tydzień, miesiąc czy rok. Nie ma to zresztą większego znaczenia, czas ich nie ogranicza, czas zamarł. To, co się liczy, to utrzymanie przy życiu chłopca, który byłby smakowitym kąskiem dla innych piechurów - pozbawionych wszelkiej moralności czy prostych ludzkich odruchów kanibali.
McCarthy w cudowny sposób ukazuje miłość w relacji ojciec - syn. Miłość okaleczoną przez świat zewnętrzny lub raczej przez jego pozostałości. Okazuje się być ona jedynym bodźcem jakiegokolwiek działania.
"Droga" sprawia, że zaczynamy się zastanawiać: "A co ja bym wtedy zrobił /-ła? Skąd czerpałbym /-pałabym siły?". I co najważniejsze: "Jak długo pozostałbym /-ałabym człowiekiem?".
00
Dodał:hania884 Dodano:30 X 2014 (ponad 10 lat temu) Komentarzy: 0 Odsłon: 220
Opowieść o skazanej na tragiczny koniec wędrówce, podana zaskakująco pięknym językiem, w najbardziej ponurych momentach osiągającym lotność poezji – jakby cmentarne ballady Nicka Cave’a czy Toma Waitsa przepisać na oszczędną, chirurgiczną prozę. „Droga” to czarna jak węgiel elegia o tym kolorowym raju, w którym żyjemy, nie zdając sobie sprawy z naszego szczęścia. Niewiele znam książek tak silnie g...