Ostatni tom serii „Dary Anioła” - „Miasto niebiańskiego ognia” był jedną z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie tegorocznych premier. Zastanawiałam się czy autorce uda się w interesujący sposób rozwiązać wszystkie wątki i czy nie zabraknie jej pomysłów na urozmaicenie oraz skomplikowanie życia bohaterów.
W ostatniej części cyklu do rzeczywistości Nocnych Łowców wkrada się chaos, a konserwatywne i nieufne Clave nie potrafi dostrzec zagrożenia ignorując oczywiste symptomy. Dopiero kiedy w Instytutach na całym świecie zaczynają ginąć lub zasilać szeregi armii Sebastiana Nefilim, członkowie rady budzą się ze swojego snu i podejmują jedyną słuszną ich zdaniem decyzję. Ale czy rzeczywiście ucieczka jest najlepszym rozwiązaniem, a schronienie bezpiecznym miejscem? Czy rozsądnie jest marnować czas na debaty, kiedy wróg rośnie w siłę i nie pozostawia wątpliwości, co do swoich zamiarów?
Książka podzielona jest na dwie części. W pierwszej autorka skupia się nierównej walce między Nocnymi Łowcami a Sebastianem, którego możliwości i charakter sprawiają, że jest bezlitosny, nieuchwytny, nieprzewidywalny i zdolny do wszystkiego. Jest krwawo i wielu osobom przyjdzie zapłacić najwyższą cenę. Gdyby tego było mało niebiański ogień w ciele Jacea sprawia, że chłopak stanowi realne zagrożenie dla najbliższego otoczenia i nikt nie potrafi przewidzieć skutków jego działania. W drugiej części bohaterowie przenoszą się do innego wymiaru na spotkanie ze swoim przeznaczeniem. I tu nie tylko przyjdzie im zmierzyć się z wrogiem, ale też z najskrytszymi pragnieniami, prawdą o sobie i wyborami, które na zawsze mogą odmieć ich życie.
Cassandra Clare na zakończenie postanowiła sprawić prezent fanom serii w postaci siedmiuset stron niezapomnianych wrażeń. Tak, czytelnik wpada w wir wydarzeń od pierwszych stron, a napięcie i niepewność towarzyszą mu prawie do samego końca. Autorka jest mistrzynią znajdowania drogi ewakuacyjnej w sytuacjach bez wyjścia nie zaprzeczając sobie. Mydli czytelnikowi oczy, a kiedy ten jej uwierzy, bez cienia wyrzutów sumienia zmienia front by wprawić go w osłupienie i niedowierzanie. I choć na pewnych płaszczyznach nie mogło być innego finału, pisarka niejednokrotnie zaskakuje i podnosi temperaturę emocji. Miłym zaskoczeniem jest pojawienie się postaci z serii „Diabelskie maszyny”, które nie tylko dopełniły przedstawioną historię, ale też udzieliły odpowiedzi na pytania, które zrodziły się podczas lektury drugiego cyklu autorki.
Mnie zakończenie usatysfakcjonowało, a przygoda z lekturą dostarczyła mi niezapomnianych i różnorodnych wrażeń. Przeszkadzał mi trochę wątek miłosny i zbytnie skupienie na łączeniu bohaterów w pary. Miłość kwitnie, ale momentami jest zbyt ckliwie i słodko, miękną charaktery, a niektóre postacie tracą te cechy usposobienia, za które polubiłam je najbardziej Niemniej jednak podróż do świata Nocnych Łowców okazała się jak zawsze fascynująca i intrygująca. Książkę oczywiście polecam. Fanek serii nie trzeba przekonywać, a tym, którzy nie byli na wycieczce w miastach, gdzie magia przenika do rzeczywistości, jaką znamy zachęcam do zapoznania się z całą serią.
http://nieczytam.blogspot.com/2014/10/swiatosc-swiata.html