Na pewno większość osób kojarzy film emitowany także w Polsce, o tytule "Wiadomość z zaświatów". To w pewnym sensie dramat, ale z takim pozytywnym przesłaniem. Jeśli więc go znacie, a nawet się wam spodobał, to zachwyci was też książka, na podstawie której powstał. Powieść o niemalże tym samym tytule "Wiadomość", to jeszcze więcej wrażeń i dużo więcej przyjemności. Może moja ocena jako miłośniczki literatury jest nieobiektywna, ale uważam, że prawie zawsze książka okazuje się być lepsza niż film, także w tym przypadku.
Autorką jest Angela Hunt, pisarka amerykańska, która może się poszczycić imponującym doświadczeniem- na swoim koncie ma ponad 100 tytułów i wszystkie zachwycają! Zdobyła wiele nagród w tym "Christy Award". Na pomysł tej powieści wpadła przypadkiem, kiedy z przyjaciółkami omawiały tragedię pewnego samolotu, zastanawiając się, co one by zrobiły, gdyby wiedziały, że czeka ich śmierć. Hunt instynktownie wpadła na myśl kartka, którą zostawiłaby po sobie i tak właśnie odkryła kolejną fabułę swojej nowej książki, która okazała się być hitem.
Główną bohaterką jest Peyton MacGruder. To dziennikarka z powołania, której marzeniem jest odkryć temat swojego życia, który przyniesie jej uznanie czytelników i prestiż. Pewnego dnia to właśnie ona otrzymuje od nieznajomej kartkę z wiadomością pochodzącą z niedawno rozbitego samolotu. Znajduje się na niej jedynie pięć słów i inicjały. Peyton niczym detektyw rozpoczyna dziennikarskie śledztwo i za wszelką cenę próbuje odkryć kto jest adresatem i nadawcą. To dla niej okazja do pokazania swoich umiejętności, do tego by zabłysnąć i w końcu doczekać się swojego tematu nr 1. Nie wie jednak, że pozorna kartka może odmienić nie tylko jej karierę, ale i całe, także prywatne życie.
"Wiadomość" to powieść złożona. Z jednej strony mamy tu poważne problemy, jak śmierć w katastrofie lotniczej, z drugiej te niby błahe jak trudna praca, ale przecież równie ważne dla osoby, która je przeżywa. Peyton stara się rozwikłać zagadkę tajemniczego liściku, a z drugiej strony chce też zadbać o własne życie. Jej praca jest dla niej ważna, ale by ocalić dotychczasową tematykę swoich artykułów, musi znaleźć coś naprawdę interesującego. To w pewien sposób budzi w niej rozdarcie na żądną sensacji dziennikarkę i zwykłego, pełnego współczucia człowieka. Bardzo lekko autorka ukazała charakter bohaterki, dzięki czemu książka dużo zyskała. Fabuła nie skupia się jedynie na katastrofie i tajemnicy wiadomości, ale i na życiu Peyton i wydarzeniach z jej punktu widzenia. Nie wiem dlaczego, ale powieść bardzo przypomina mi filmy z serii "Okruchy życia", z lat 90. Jest tu coś, co przenosi do minionych czasów, da się wyczuć specyficzny nastrój i sposób budowania emocji u czytelnika, których na próżno szukać w dzisiejszej literaturze.
Nie jest to typowy dramat, daleko też tu do thrillera. Myślę, że pomimo wszystkich emocjonujących i przykrych wydarzeń, jest to typowa powieść obyczajowa z ogromnym przesłaniem, przy której warto zatrzymać się na chwilkę.