Mrówkoszczelnych kaset już nie ma

Recenzja książki Pamiętnik z mrówkoszczelnej kasety
"Kawa to diabelski nektar. Jest wstrętna, niezdrowa i zniewala pół świata".



Czy ktoś z Was wie, czym jest mrówkoszczelna kaseta? Jeśli tak, to może nawet wiecie, gdzie takie cudo nabyć? Dajcie znać – chętnie kupię w celach typowo wspomnieniowych. I wbrew, temu do czego próbował namówić mnie Mark Helprin w swojej książce – dorzucę do kasety szczyptę swojej ulubionej kawy, bowiem podczas lektury jego dzieła, co chwilę nachodziła mnie ochota na ten boski według mnie nektar.

Mark Helprin to urodzony w Nowym Jorku, absolwent stosunków bliskowschodnich na Harvardzie oraz studiów podyplomowych renomowanych uczelni: Uniwersytetu Princeton i Uniwersytetu Columbia. Autor przez wiele lat był wykładowcą uniwersyteckim, a także poczytnym i zarazem kontrowersyjnym publicystą w tygodniku "The New Yorker" i "New York Times". Angażował się także w działalność polityczną – pisząc przemówienia dla polityków. Całkiem niedawno zasłynął z opowiadania się za wprowadzeniem całkowitego prawa autorskiego.

Bohaterem książki Helprina jest Oscar Progresso, ekscentryczny Amerykanin, mieszkający w Brazylii, który codziennie na szczycie góry z niezawodnym waltherem P88 spisuje swoje wspomnienia, wkładając je do mrówkoszczelnej kasety. Jego pamięć sięga takich wydarzeń, jak pobyt w szpitalu psychiatrycznym, miłość do miliarderki, sprytne obrabowanie banku, poznanie papieża, bombardowanie niemieckich samolotów, czy zabójstwo wynikające z obrony własnej. Jednak największy wpływ na życie Oscara miała... kawa – znienawidzony napój, w którym bohater upatruje wielkie przekleństwo ludzkości.

Po "Zimowej opowieści" tego autora, pełnej realizmu magicznego i elementów przeczących logice, spodziewałam się utworu utrzymanego w podobnej konwencji. Tymczasem, pisarz zafundował mi swoisty przekrój dziejowy całego XX wieku, w iście satyrycznym, ironicznym i kpiarskim wykonaniu. W powieści tej bowiem nie znajdziecie wątków fantastycznych, a wręcz przeciwnie – czysty realizm. Poprzez - co trzeba podkreślić - zupełnie nie chronologiczne przedstawienie dziejów Oscara – autor piętnuje, obnaża i poddaje krytyce wiele charakterystycznych zjawisk dla minionego wieku, w tym między innymi rosnącą na potęgę elitę finansową, duchowieństwo, ogłupiającą moc reklamy, czy skutki prowadzenia wojen. To, co ważne i warte podkreślenia to fakt, iż książka została po raz pierwszy wydana w 1995 r., a prawdy zawarte pod płaszczykiem historii życia ekscentrycznego mężczyzny – są nadal jak najbardziej aktualne. Nawet w XXI wieku, pełnym nowoczesnej technologii.

Muszę przyznać, że Helprinowi udało się w mistrzowskim stylu wykreować głównego bohatera, który stanowi trzon całej książki. Oscar to bowiem postać nie dająca się nigdzie sklasyfikować – postać, którą można równocześnie kochać i nienawidzić – nie rozumieć i być pełnym zrozumienia. Od dawna nie miałam do czynienia z tak pełną sprzeczności kreacją, która wyzwalała we mnie pełno różnorakich uczuć. Początkowo nic nie zapowiadało, że dość niepozorny, będący już w późnej jesieni swojego życia – wykładowca brazylijskiej akademii marynarki wojennej – miał tak barwne życie, którego opowiedziane epizody wystarczyłyby na życiorys dla kilu osób. Wyobraźcie sobie bowiem moje zdziwienie i konsternację wspomnieniami o ucieczce samolotem pełnym złota, które sam zrabował, a które ostatecznie zaginęło w czeluściach rzeki. Wspomnieniami o jego trzech kobietach życia, z których jedna miała obsesję na punkcie pasikoników. I w końcu o jego nienawiści do kawy, która popchnęła go do pierwszego morderstwa. Wydarzenia, do jakich bohater powraca w swojej opowieści są zarówno nostalgiczne jak i zabawne, pełne wzruszeń ale i ludzkich dramatów. Wszystkie one zostały zestawione bez zachowania chronologii, i dopiero pod koniec lektury układają się w jedną całość – dając jednolity obraz życia tak nietuzinkowego człowieka. Lektura tej książki to podróż, często trudna, zagmatwana, ale także pobudzająca szare komórki do myślenia. Przy tej powieści bowiem skupienie to klucz do sukcesu – do wychwycenia subtelnych nawiązań i różnych, z pewnością niebanalnych myśli.

Pisząc o "Pamiętniku z mrówkoszczelnej kasety" nie mogłabym nie wspomnieć o kawie. Kawa bowiem widoczna jest na okładce i stanowi najbardziej istotny element fabuły. Większość miłośników kawy, po spojrzeniu na okładkę powieści i przed otworzeniem jej pierwszej strony, z pewnością zaparzy sobie filiżankę tego uwielbianego napoju. I ja tak zrobiłam. Jakie więc było moje zdziwienie, gdy okazało się, że bohater książki przez całą swoją opowieść próbował obrzydzić czytelnikowi ten, uwielbiany przez miliony na świecie smak. Jego śmiałe tezy, obwiniające ziarna kawy o wszelkie zło na świecie – doprowadzały mnie wielokrotnie do śmiechu i konsternacji. I wbrew pozorom, z każdym kolejnym fragmentem, obrzydzającym kawę – miałam ochotę na jej kolejną filiżankę. Jedno jest jednak pewne – w towarzystwie Oscara Progresso nie napilibyście się nawet łyka kawy.

Warto wspomnieć także kilka słów o samym wydaniu książki. Zestawienie w postaci klimatycznej okładki w twardej oprawie, i dobrej jakości, pachnącego papieru – powoduje, że powieść pięknie prezentuje się na półce. Jeśli macie w swoich zbiorach "Zimową opowieść", wydaną również przez wydawnictwo Otwarte, "Pamiętnik z mrówkoszczelnej kasety" może godnie stanąć obok niej.

Ostatnie mrówkoszczelne kasety można było kupić dawno temu. Kasety będące symbolem bezpieczeństwa i swoistej gwarancji. Czy to oznacza, że w obecnych czasach nigdy już nie poczujemy się bezpiecznie? Przeczytajcie książkę Marka Helprina i sami odpowiedzcie sobie na to pytanie.

http://www.subiektywnieoksiazkach.pl/
0 0
Dodał:
Dodano: 18 X 2014 (ponad 10 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 212
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Wiola
Wiek: 38 lat
Z nami od: 04 V 2012

Recenzowana książka

Pamiętnik z mrówkoszczelnej kasety



O tym jak kawa - „siła nieczysta” ma wpływ na życie ekscentrycznego Amerykanina. Oscar Progresso siada codziennie w ogrodzie na szczycie góry (uzbrojony w walthera P88, z którym się nie rozstaje), spogląda na Rio de Janeiro i spisuje swoje wspomnienia, po czym skrzętnie upycha je w mrówkoszczelnej kasecie. To, co przeżył, wydaje się nieprawdopodobne: zabójstwo w obronie własnej, pobyt w szpitalu...

Ocena czytelników: 5 (głosów: 2)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.0